Któż z nas nie słyszał o Wolverinie, Cyclopsie czy Storm? Drużyna X-Men od lat towarzyszy nam w komiksach, filmach czy książkach. Tym razem, dzięki wydawnictwu Rebel, przenieśli się oni do gry planszowej X-Men: Bunt mutantów!
Ruszamy ratować świat!
X-Men: Bunt mutantów to gra przeznaczona dla minimalnie jednego, a maksymalnie sześciu graczy. Została ona stworzona na licencji Marvela, dlatego też podczas rozgrywki spotkacie dobrze znanych bohaterów (oraz antybohaterów), a także przeżyjecie przygody przeniesione prosto z kart komiksów. Choć sam tytuł jest na rynku nowością, to planszówkowi wyjadacze szybko zorientują się, że grali już w coś podobnego. Otóż jest to przerobiona wersja Znaku starszych bogów. Mamy więc inne postaci, historie i nie przyjdzie nam mierzyć się z Cthulhu, ale cała mechanika pozostaje niemalże bez zmian. Najpierw będziemy musieli odpowiednio rozłożyć na stole wszystkie elementy, a tych jest naprawdę sporo. Znajdziecie tu karty mocy, intryg, misji, złoczyńców, fabuły, szkoły, wsparcia, więzi i zagrożeń, żetony sukcesu, obrażeń, szkolenia i rozstrzygnięcia, tor zagrożenia, znaczniki, specjalne kości, a także figurkę samolotu X-Menów, czyli Blackbirda. Następnie każdy wybiera sobie mutanta, którym chce rozpocząć rozgrywkę (w trakcie rozgrywki możemy zostać zmuszeni do wymiany naszego homo superior na innego), a na koniec przyjdzie nam wylosować główną intrygę, czyli ostateczny cel naszej misji.
Kiedy już wszystko przygotujemy, rozpoczniemy naszą rozgrywkę. Od teraz co rundę będziemy musieli decydować, czy chcemy, aby nasz bohater wyruszał na misje rozsiane po całym świecie, odpoczywał w szkole Xaviera czy też walczył z odsłanianymi w trakcie zagrożeniami. Ponieważ Bunt mutantów to gra kooperacyjna, będziemy naradzać się ze znajomymi, co najlepiej zrobić w danej chwili, aby dotrzeć do głównego celu, wybranego przez nas na samym początku. I tak runda za rundą przyjdzie nam podejmować decyzje, turlać kostkami, walczyć z wrogami i starać się utrzymać naszych mutantów przy życiu, jednocześnie pilnując, by na torze zagrożeń nasz wskaźnik nie dotarł do punktu krytycznego. Jeśli dotrwamy do ostatecznego starcia i pokonamy głównego wroga – wygraliśmy! Z kolei śmierć wszystkich X-Menów, przekroczenie wartości „15” na wspomnianym torze lub brak kart zagrożeń oznacza porażkę. Tak to wygląda w dużym skrócie. Szczegółowa instrukcja spisana bowiem została na 24 stronach, które przed startem koniecznie trzeba przeczytać. Na szczęście sama rozgrywka już po kilku rundach okazuje się dużo prostsza, niż sugerowałaby to liczba stron w zbiorze zasad.
Szału nie ma…
Jak większość gier także X-Men: Bunt mutantów ma sporo plusów, ale i minusów. W tym przypadku jednych i drugich jest sporo. Zacznijmy od wad. Jak już wspomniałem, instrukcja składa się z 24 stron. Problemem nie jest jednak jej grubość, a brak dokładności. Nawet po przeczytaniu całej i to kilkukrotnie nie będziemy w stanie w pełni zrozumieć zasad. A to dlatego, że niektórych z nich po prostu tam nie ma! Nie wiadomo tak do końca kiedy możemy wreszcie przejść do realizacji ostatecznego starcia. Nie wyjaśniono też jak dokładnie mamy postępować z kartami zagrożeń. Obie kwestie są przecież kluczowe dla rozgrywki. Na szczęście w sieci można już znaleźć poprawiony i uzupełniony przez graczy zbiór zasad. W rzeczywistości jednak powinien o to zadbać wydawca. Kolejnym problemem jest to, że jeśli nie wczujemy się w X-Menów i nie przeczytamy opowieści przedstawionych na kartach, to nasza gra szybko sprowadzi się do tego, że będziemy tylko przestawiać pionki i rzucać kośćmi. Zbyt duża powtarzalność może sprawić, że gra szybko nam się znudzi. Ponadto, jeśli w drużynie trafi nam się ktoś, kto ma już kilka partii za sobą i lubi być typowym liderem, to zacznie się on rządzić i dyrygować naszymi ruchami. W tym wypadku pobawi się on sam, a nasza rola sprowadzi się już tylko do rzutów. Do tego wszystkiego należy dodać, że nie postarano się o grafiki na kartach zagrożeń. Choć znajdziemy na nich różne opisy, to rysunki pozostaną bez zmian, co mocno popsuje klimat i możliwość przeniesienia się do świata z komiksów.

… ale nie jest najgorzej
Na szczęście w X-Men: Bunt mutantów ma również sporo zalet, które poprawią jej ogólną ocenę. Jak już wspomniałem, na kilku kartach brakuje ciekawych grafik. Większość jednak posiada obrazki rodem z komiksów Marvela. Przywodzą one na myśl przede wszystkim słynną animację z lat 90. X-Men, ale także zeszyty tworzone przez Jima Lee. Zarówno nasi bohaterowie, jak i ich wrogowie wypadają na nich świetnie. Zresztą drużyna jeszcze lepiej prezentuje się na kartonowych figurkach, a ich Blackbird, choć prosty w budowie, zasługuje na uznanie. Nie jest to jednak jedyna rzecz, z której cieszyć się będą fani homo superiors. Wydawcy przygotowali dla nas aż szesnastu różnych uczniów Xaviera, w tym tych najbardziej znanych jak Wolverine, Bestia czy Rogue, ale także mniej popularnych – w postaci Armora czy Shadowcat. Ponadto znajdziemy także pomocników z teamu New Mutants, takich jak Warlock, Wolfsbane czy Cannonball. Oczywiście każdy z nich posiada własne, unikatowe moce. Gra będzie więc dobrą okazją, aby odświeżyć sobie wiedzę na temat mutantów, a także aby wprowadzić w ten świat nowych czytelników. Dzięki prostym zasadom dość szybko rozpoczniemy zabawę z nowymi osobami. Choć w rzeczywistości tytuł ten bardziej nadaje się do gry solo niż w drużynie. W ten sposób nikt nie będzie nami kierował, a my sami sprawdzimy, jacy z nas stratedzy. A do wyboru mamy 8 różnych intryg i 32 karty fabuły. To sprawi, że czeka nas sporo rozrywki, o ile oczywiście wczujemy się w historię i nie znudzi nas powtarzalne rzucanie kośćmi. Przy okazji jest to kolejna gratka dla miłośników Marvela, bowiem wszystkie opowieści znane są z najważniejszych zeszytów opowiadających o przygodach X-Menów.

Wszystko zależy od gracza
Jak widać, omawiany tytuł nie ustrzegł się błędów, ale ma też sporo zalet. Jest to gra, która z pewnością przypadnie do gustu fanom samych X-Menów, ale i osobom, lubiącym wątki fabularne. Ci, którym bardziej zależy na ciekawej mechanice, szybko się znudzą. Już po kilku rundach dojdą bowiem do wniosku, że wszystko opiera się na przestawianiu figurek i dopasowywaniu wyników z kości. Trzeba też przyznać, że sporo pracy i wysiłku włożono w grafiki przedstawiające samych bohaterów, ale jednocześnie pominięto obrazki dla kart zagrożeń. Choć to gra kooperacyjna, to bardziej nadaje się do gry w samotności. Zasady gry są z kolei proste i łatwe do wyjaśnienia, ale żeby je dokładnie poznać, będziemy musieli poszperać trochę w Internecie. Obszerna instrukcja nie zawiera bowiem wszystkich zasad i łatwo się w niej zgubić. Ostatecznie plusy i minusy w dużej mierze się pokrywają, przez co w ogólnym rozrachunku musimy określić X-Men: Bunt mutantów mianem przeciętniaka.