Któż z nas nie słyszał o Wolverinie, Cyclopsie czy Storm? Drużyna X-Men od lat towarzyszy nam w komiksach, filmach czy książkach. Tym razem, dzięki wydawnictwu Rebel, przenieśli się oni do gry planszowej X-Men: Bunt mutantów!
Ruszamy ratować świat!
X-Men: Bunt mutantów to gra przeznaczona dla minimalnie jednego, a maksymalnie sześciu graczy. Została ona stworzona na licencji Marvela, dlatego też podczas rozgrywki spotkacie dobrze znanych bohaterów (oraz antybohaterów), a także przeżyjecie przygody przeniesione prosto z kart komiksów. Choć sam tytuł jest na rynku nowością, to planszówkowi wyjadacze szybko zorientują się, że grali już w coś podobnego. Otóż jest to przerobiona wersja Znaku starszych bogów. Mamy więc inne postaci, historie i nie przyjdzie nam mierzyć się z Cthulhu, ale cała mechanika pozostaje niemalże bez zmian. Najpierw będziemy musieli odpowiednio rozłożyć na stole wszystkie elementy, a tych jest naprawdę sporo. Znajdziecie tu karty mocy, intryg, misji, złoczyńców, fabuły, szkoły, wsparcia, więzi i zagrożeń, żetony sukcesu, obrażeń, szkolenia i rozstrzygnięcia, tor zagrożenia, znaczniki, specjalne kości, a także figurkę samolotu X-Menów, czyli Blackbirda. Następnie każdy wybiera sobie mutanta, którym chce rozpocząć rozgrywkę (w trakcie rozgrywki możemy zostać zmuszeni do wymiany naszego homo superior na innego), a na koniec przyjdzie nam wylosować główną intrygę, czyli ostateczny cel naszej misji.
Szału nie ma…
Jak większość gier także X-Men: Bunt mutantów ma sporo plusów, ale i minusów. W tym przypadku jednych i drugich jest sporo. Zacznijmy od wad. Jak już wspomniałem, instrukcja składa się z 24 stron. Problemem nie jest jednak jej grubość, a brak dokładności. Nawet po przeczytaniu całej i to kilkukrotnie nie będziemy w stanie w pełni zrozumieć zasad. A to dlatego, że niektórych z nich po prostu tam nie ma! Nie wiadomo tak do końca kiedy możemy wreszcie przejść do realizacji ostatecznego starcia. Nie wyjaśniono też jak dokładnie mamy postępować z kartami zagrożeń. Obie kwestie są przecież kluczowe dla rozgrywki. Na szczęście w sieci można już znaleźć poprawiony i uzupełniony przez graczy zbiór zasad. W rzeczywistości jednak powinien o to zadbać wydawca. Kolejnym problemem jest to, że jeśli nie wczujemy się w X-Menów i nie przeczytamy opowieści przedstawionych na kartach, to nasza gra szybko sprowadzi się do tego, że będziemy tylko przestawiać pionki i rzucać kośćmi. Zbyt duża powtarzalność może sprawić, że gra szybko nam się znudzi. Ponadto, jeśli w drużynie trafi nam się ktoś, kto ma już kilka partii za sobą i lubi być typowym liderem, to zacznie się on rządzić i dyrygować naszymi ruchami. W tym wypadku pobawi się on sam, a nasza rola sprowadzi się już tylko do rzutów. Do tego wszystkiego należy dodać, że nie postarano się o grafiki na kartach zagrożeń. Choć znajdziemy na nich różne opisy, to rysunki pozostaną bez zmian, co mocno popsuje klimat i możliwość przeniesienia się do świata z komiksów.
… ale nie jest najgorzej
Na szczęście w X-Men: Bunt mutantów ma również sporo zalet, które poprawią jej ogólną ocenę. Jak już wspomniałem, na kilku kartach brakuje ciekawych grafik. Większość jednak posiada obrazki rodem z komiksów Marvela. Przywodzą one na myśl przede wszystkim słynną animację z lat 90. X-Men, ale także zeszyty tworzone przez Jima Lee. Zarówno nasi bohaterowie, jak i ich wrogowie wypadają na nich świetnie. Zresztą drużyna jeszcze lepiej prezentuje się na kartonowych figurkach, a ich Blackbird, choć prosty w budowie, zasługuje na uznanie. Nie jest to jednak jedyna rzecz, z której cieszyć się będą fani homo superiors. Wydawcy przygotowali dla nas aż szesnastu różnych uczniów Xaviera, w tym tych najbardziej znanych jak Wolverine, Bestia czy Rogue, ale także mniej popularnych – w postaci Armora czy Shadowcat. Ponadto znajdziemy także pomocników z teamu New Mutants, takich jak Warlock, Wolfsbane czy Cannonball. Oczywiście każdy z nich posiada własne, unikatowe moce. Gra będzie więc dobrą okazją, aby odświeżyć sobie wiedzę na temat mutantów, a także aby wprowadzić w ten świat nowych czytelników. Dzięki prostym zasadom dość szybko rozpoczniemy zabawę z nowymi osobami. Choć w rzeczywistości tytuł ten bardziej nadaje się do gry solo niż w drużynie. W ten sposób nikt nie będzie nami kierował, a my sami sprawdzimy, jacy z nas stratedzy. A do wyboru mamy 8 różnych intryg i 32 karty fabuły. To sprawi, że czeka nas sporo rozrywki, o ile oczywiście wczujemy się w historię i nie znudzi nas powtarzalne rzucanie kośćmi. Przy okazji jest to kolejna gratka dla miłośników Marvela, bowiem wszystkie opowieści znane są z najważniejszych zeszytów opowiadających o przygodach X-Menów.
Wszystko zależy od gracza
Jak widać, omawiany tytuł nie ustrzegł się błędów, ale ma też sporo zalet. Jest to gra, która z pewnością przypadnie do gustu fanom samych X-Menów, ale i osobom, lubiącym wątki fabularne. Ci, którym bardziej zależy na ciekawej mechanice, szybko się znudzą. Już po kilku rundach dojdą bowiem do wniosku, że wszystko opiera się na przestawianiu figurek i dopasowywaniu wyników z kości. Trzeba też przyznać, że sporo pracy i wysiłku włożono w grafiki przedstawiające samych bohaterów, ale jednocześnie pominięto obrazki dla kart zagrożeń. Choć to gra kooperacyjna, to bardziej nadaje się do gry w samotności. Zasady gry są z kolei proste i łatwe do wyjaśnienia, ale żeby je dokładnie poznać, będziemy musieli poszperać trochę w Internecie. Obszerna instrukcja nie zawiera bowiem wszystkich zasad i łatwo się w niej zgubić. Ostatecznie plusy i minusy w dużej mierze się pokrywają, przez co w ogólnym rozrachunku musimy określić X-Men: Bunt mutantów mianem przeciętniaka.
Nasza ocena: 5,2/10
Fani mutantów powinni być zachwyceni. Pozostali gracze już niekoniecznie.Grywalność: 6/10
Jakość wykonania: 7/10
Regrywalność: 5/10