Na początek zajęli się kwestią treści i wartości przedstawionych w „Harrym Potterze” i ocenili, czy można w tej serii doszukiwać się takowych…
Michał: Każdy z nas tutaj obecnych czytał “Harry’ego Pottera” i jest w stanie dużo o nim powiedzieć. Myślę więc, że naszą dyskusję powinniśmy zacząć od najbardziej podstawowej kwestii – powiedzcie, co waszym zdaniem udało się w serii J. K. Rowling, a co nie? Bo osobiście uważam, że seria jest doskonała. Zawiera w sobie wszystko to, co powinna zawierać dobra książka fantasy – bogaty, pełny głębi świat ze złożoną, ciekawą fabułą i nieszablonowymi oraz niesamowicie realistycznymi postaciami. Nie będę zresztą ukrywał, że do dziś wszystkie jej tomy stanowią jedne z moich ulubionych pozycji i uważam je za sztandarowy przykład tego, jak należy tworzyć intrygującą i konsekwentnie rozwijaną historię. Nie wspominając już o tym, że to właśnie od przeczytania Harry’ego Pottera zaczęła się moja przygoda z literaturą fantasy i to dzięki niemu stała się ona moją pasją…
Eliza: To jest temat-rzeka. Ja też uważam, że seria jest genialna dzięki swojej złożoności. Uwielbiam wszystkie zaskakujące zwroty akcji, najbardziej w Więźniu z Azkabanu, ale każda część ma ich wiele. Każda z postaci jest bardzo szeroko rozbudowana psychologicznie, co pozwala nam się z częścią z nich utożsamić, czy też znaleźć u nich cechy ludzi z naszego otoczenia. Przywiązujemy się do nich emocjonalnie. Ale chyba tym, za co ja najbardziej pokochałam Harry’ego Pottera, jest konsekwencja, z jaką fabuła, a wraz z nią postacie, rozwijały się. Ponieważ niemal cała akcja pokazana jest z perspektywy Harry’ego, z każdą kolejną częścią śledzimy także jego rozwój. Obserwujemy coraz bardziej skomplikowany świat, pojawiają się problemy, jakich nie było wcześniej i przemyślenia właściwe dla coraz dojrzalszego człowieka. Wydarzenia stają się coraz bardziej dramatyczne, życie coraz trudniejsze, a bohaterowie muszą uczyć się sobie w nim radzić.
Wszystko to jest dla mnie o tyle ważne, że dorastałam z tymi książkami. Pierwszą część przeczytałam zanim skończyłam 11 lat, więc – rzecz jasna – oczekiwałam listu z Hogwartu. Na wydanie Czary Ognia już czekałam, a każda kolejna premiera była dla mnie ogromnym świętem. Tak, jak zmieniało się podejście Harry’ego do świata, tak moje – paralelnie – się rozbudowywało. Jak on, byłam coraz starsza i doświadczałam nowych rzeczy. I to jest dla mnie największa wartość tej serii.
Mateusz: Harry Potter to dla mnie przede wszystkim zjawisko popkulturowe, które na nowo otworzyło miliony dzieciaków na fantastykę, rozbudzając ich wyobraźnię i miłość do czytania, ale przede wszystkim stworzyło podwaliny dla podobnych książek. Warto zauważyć, jak wiele osób z pierwszego pokolenia czytelników książek Rowling do dziś zakochanych jest w fantastyce, a przy tym stale poszerza swoje horyzonty gatunkowe.
Podobnie jak Eliza, dorastałem z książką, kończąc swoją przygodę w okolicach liceum. Pamiętam każdą chwilę wyczekiwania na kolejną część, gdy przychodziła pocztą, jęk zawodu przy braku przesyłki. Wówczas wydawało mi się, że dzieło Rowling jest bez skazy, jednak przy okazji kolejnych seansów filmów i dorastania, zaczęła uderzać mnie pewna nieporadność w prowadzeniu bohaterów, szczególnie w okolicach Zakonu Feniksa. Protagoniści zaczęli, niczym bohaterowie horrorów, podejmować głupie i często pozbawione logiki decyzje, decydowali się na nikomu niepotrzebne heroiczne czyny, a wątku Snape’a w stylu ewangelii Judasza już całkiem nie kupuję, bo jest zbyt grubymi nićmi szyty. Z kolei po poznaniu Grindewalda doznałem szoku, że jednak Rowling potrafi pisać czarne charaktery. Voldemort jest dla mnie jednak zbyt płytki i jednowymiarowy. Jest po prostu zły. Zabieg ten co prawda świetnie sprawdzał się w pierwszych częściach (dla młodszego czytelnika), jednak po Czarze Ognia warto było rozbudować postać.
Krzysztof: Hmm, ja też raczej nie nazwę tej serii „doskonałą”, mimo całej mojej sympatii dla niej oraz tego, że jako dzieciak czytałem te książki wielokrotnie i znałem je niemal na pamięć. Jeśli już mówimy o początkach, to ja zacząłem całość od Więźnia Azkabanu, którego dostałem akurat w prezencie, a później nadrabiałem pierwszy i drugi tom, żeby uzyskać kontekst. Czarę Ognia czytałem niedługo po jej premierze, a dalej już szedłem po kolei, czekając z utęsknieniem na kolejne odsłony.
Odkładając jednak moje nastoletnie „psychofaństwo” na bok, przyznam, że powieści mają swoje wady i na wielu polach ustępują innym seriom z fantastycznego poletka – bez względu na to, czy szukamy złożonego uniwersum, głębokich portretów psychologicznych bohaterów czy porywającej, nieprzewidywalnej akcji. Tyle że… Potter jednak ma “to coś”. Rzeczywiście jest fenomenem, który do pewnego stopnia tchnął nowe życie w gatunek fantasy i “wychował” nowe pokolenie jego obecnych czytelników. Osobiście uważam, że chodzi tu o pomysły doskonałe w swojej prostocie, a także swoistą radość pisania i entuzjazm, z jakim autorka tworzyła tę historię. Rowling nie jest z pewnością arcymistrzynią pióra, ale zawsze odnosiłem wrażenie, że włożyła w tę opowieść dużo serca – nie tylko sama snuła ją z przyjemnością, ale też cieszyła się faktem, że angażuje w nią wielu młodych ludzi, do których to trafia. A przecież tego właśnie na rynku brakowało w tamtym czasie – barwnej, złożonej, porządnie napisanej serii dla młodzieży, która nie trąci ani infantylizmem, ani wymuszonym moralizatorstwem.
Dołącz do dyskusji