Obcy są wśród nas
Bez wątpienia dla autora książki naukowe sfery nie są obce, gdyż z zawodu jest on lekarzem. Można więc doszukać się w tworzonych przez niego tekstach wątków, które przynajmniej zakrawają o tę dziedzinę. Prezentowane nam treści w „Bladości powłok” mają nas bawić, traktować prześmiewczo rozwój cywilizacyjny i współżycie (w tym również symbiozę) z istotami obcymi. Z punktu widzenia osoby postronnej poznajemy konsekwencje eksperymentów medycznych i technologicznych. Faktycznie jest to taki ubaw? Marcin Pełka jest fanem krótkich i pełnych humoru opowiadań, ja niestety zbyt głośno podczas czytania się nie śmiałam.
Tu zaczynamy przygodę
„Bladość powłok” liczy sobie dwadzieścia jeden krótkich, niezależnych historii. Tych niespełna 260 stron okazać się może dla nas jednorazową wyprawą. Jednak czy będzie ona do tego stopnia porywająca, że nie będziesz mógł oderwać się nawet by zrobić krótki spacer do kuchni w celu zaparzenia kolejnej herbaty? Dla mnie nie była.
Autor pragnie przedstawić nam futurystyczną wizję świata i bardzo się przy tym stara, ale mnie nie do końca to przekonało. Opowiadania napisane są poprawnie i znalazło się ich nawet kilka, w które na moment się wciągnęłam. Ponadto w moim odczuciu są one dość oryginalne, mimo, że poruszają już do bólu przerobiony temat.
Czego więc zabrakło?
Czytając niektóre historie miałam wrażenie jakby ktoś wyciął fragment dłuższego tekstu, robiąc w ten sposób czytelnikom nie małego psikusa. Kosztem tego pewne rzeczy zdawały się nie mieć dla mnie sensu i nie potrafiłam zrozumieć puenty wynikającej z sytuacji. A szkoda, bo jeśli część z tych historii rozwinąć, efekt końcowy mógłby być o wiele ciekawszy.
Drugą ważną kwestią jest fakt, że bohaterowie nie wzbudzali we mnie podczas lektury żadnych emocji. A to spory minus! W dużej mierze jest to konsekwencją długości opowiadań (większość z nich liczy raptem kilka stron), tutaj zabrakło mi wyrazistości. Winę za to odczucie ponoszą również dialogi, które niejednokrotnie odbierałam jako mało rzeczywiste.
Podsumowując
W trakcie czytania miałam nieodparte wrażenie, że to nie jakość, a ilość tekstów ma tu swoje pierwszeństwo. Wiadomo, że każdy zbiór opowiadań zawiera zarówno lepsze, jak i gorsze historie. „Bladość powłok” utrzymuje się raczej na stabilnym, średnim poziomie. Nie jest to pozycja, którą gorączkowo będę polecać, ale jeśli nie masz nic innego w tej tematyce na horyzoncie, może ona sprawić odrobinę przyjemności.pa