Po kilku niezbyt udanych serialach Netfliksa, do ich kolejnych produkcji oryginalnych podchodzę z dużym dystansem. The Innocents po trailerze zapowiadało się dobrze, w co nie do końca wierzyłam, a wyszło… Za moment dowiecie się jak.
Współcześni Romeo i Julia
The Innocents opowiada historię pary zakochanych w sobie nastolatków – wychowywanej pod kloszem June oraz przytłoczonego domowymi obowiązkami Harry’ego – którzy postanawiają uciec z domu, żeby móc żyć razem tak, jak chcą. Bardzo szybko jednak ich plany się komplikują, kiedy okazuje się, że dziewczyna jest zmiennokształtna, a w dodatku ktoś próbuje ją porwać.
Jak na romantyczną teen dramę przystało, momentami dramatyzm historii przeważa nad logiką. Szaleńczo zakochani w sobie nastolatkowie nie zawsze zachowują się rozsądnie i wiarygodnie, jednak ze względu na gatunek produkcji można im to wybaczyć. Akcja rozwija się dosyć powoli, a twórcy nie spieszą się z uchylaniem widzowi rąbka tajemnicy, przez co pierwsze cztery odcinki trochę się dłużą. Od połowy jednak intryga wciąga coraz bardziej, aż do emocjonującego i satysfakcjonującego finału.

The Innocents
Chociaż to miłość i drama stoją na pierwszym planie w The Innocents, to wątek paranormalny spaja całą historię i wszystkie pozostałe wątki. Przypominający nieco drugi sezon Jessiki Jones motyw doktorka o wątpliwych intencjach (w którego wcielił się rewelacyjny Guy Pearce), jest bardzo dobrze poprowadzony i naprawdę wiarygodny. Dodatkowo możecie być pewni, że jeśli w serialu coś zostaje wam pokazane, to nie po to, żeby zapchać czas, ale dlatego, że faktycznie ma znacznie. To ogromna siła tego serialu, że większość scen, nawet jeśli początkowo wydaje się niezrozumiała i przypadkowa, ma swoje uzasadnienie w całokształcie zdarzeń.
Odbicie w lustrze
The Innocents wypada bardzo dobrze pod względem aktorstwa. Obsada została świetnie dobrana do ról i radzi sobie wyjątkowo w scenach związanych z zamianą ciał. Kiedy June przemienia się w inną osobę jej odbicie nadal pozostaje takie samo, co daje ogromne pole do popisu aktorskich umiejętności artystom po obu stronach i potencjał ten został wykorzystany.
Moim zdecydowanym faworytem są momenty, kiedy śliczna blondyneczka June (którą zagrała mało znana Szkotka Sorcha Groundsell) przemienia się w brodatego faceta. W tej drugiej roli umiejętnościami popisał się Jóhannes Haukur Jóhannesson – niecodziennie dorosły mężczyzna ma okazję wcielić się w postać zdezorientowanej nastolatki, a Jóhannesowi wyszło to wyśmienicie. Co więcej reszta obsady również nie odstaje od niego talentem.

The Innocents
Z bardzo dobrą grą współgra również reżyseria i zdjęcia. Sceny zamiany ciał są bardzo dobrze przemyślane i nakręcone z dbałością o detale wizualne, jak i dźwiękowe. Jak na serial z wątkiem paranormalnym, wykorzystującym minimum efektów specjalnych, fantastyczne sceny wyszły wyjątkowo dobrze. Okazuje się, że bardzo niewiele potrzeba do wiarygodnego przedstawienia zamiany ciał i zachwycenia widzów efektem.
Z pewnością na plus zadziałała też ogromna dbałość twórców o szczegóły. Nie licząc kilku mniej dopracowanych scen, w których ważniejszy od wiarygodności okazał się dramatyzm, większość sekwencji potraktowano bardzo rzetelnie i trudno wyłapać w nich nieścisłości.
Widok zapierający dech w piersiach
To, co zauroczyło mnie w The Innocents od pierwszej chwili i przez co trwałam w zachwycie do samego końca, to oprawa wizualno-dźwiękowa serialu. Akcja produkcji osadzona została w Anglii (w Londynie oraz jakimś małym miasteczku w górach Pennińskich) a także w Norwegii. Obie te lokacje widokami zapierają dech w piersiach, jednak to norweskie krajobrazy dzikiego odludzia skradły moje serce.
Same panoramy to jednak nie wszystko. Ogromne znaczenie dla odbioru serialu ma także kolorystyka ujęć. Barwy we wszystkich miejscach są przygaszone. W Norwegii przeważa żółtawa, ciepła kolorystyka, natomiast w Londynie oraz rodzinnym miasteczku June i Harry’ego znacznie zimniejsza, niebieskawa. Współgra to świetnie z symboliką tych trzech miejsc. Norweski domek na odludziu nazywany jest Sanctum i przedstawiany jest jako jedyne bezpiecznie miejsce dla zmiennokształtnej dziewczyny. Stolica Anglii jest miejsce obcym, które miało oznaczać nowy start dla nastolatków, a okazało się lokacją, w której na każdym kroku czyhają niebezpieczeństwa. Miasto pochodzenia pary zakochanych wydawało się dla nich więzieniem, w dodatku skrywającym mroczne tajemnice. I kontekst tych miejsc emanuje niemal z każdego ujęcia.

The Innocents
Do tego dochodzi jeszcze świetnie dobrany soundtrack, składający się głównie z ckliwych popowych piosenek oraz muzyki elektronicznej, co zaskakująco dobrze współgra z historią łączącą w sobie wątek romantyczny oraz mroczny i tajemniczy. W każdej sekundzie ścieżki dźwiękowej słychać, że została ona wybrana świadomie i celowo.
Pozytywne zaskoczenie
Nie spodziewałam się po tej produkcji zbyt wiele. Patrząc na historię ostatnich produkcji Netfliksa, paranormalna, romantyczna teen drama mogła być w moim odczuciu co najwyżej przeciętna, a okazała się zaskakująco dobra. Chociaż przesadny dramatyzm i lukrowana miłość drażniły niejednokrotnie w trakcie seansu, wątek fantastyczny został świetnie poprowadzony, a realizacja stoi na bardzo wysokim poziomie.
Historia zmiennokształtności June jest spójna, a jej finał w satysfakcjonujący sposób domyka wszystkie wątki. Twórcy jednak pozostawili sobie furtkę na potrzeby potencjalnego drugiego sezonu produkcji. Jeśli jesteście w stanie wytrwać przedramatyzowane i mało logiczne fragmenty oraz do bólu romantyczną historię nastolatków, koniecznie dajcie The Innocents szansę – dla całej reszty warto. Ja z pewnością sięgnę po kolejny sezon, jeśli kiedykolwiek powstanie.