Scenarzysta Jeff Lemire i rysownik Dean Ormston kontynuują zabawę superbohaterskimi toposami. W trzecim tomie Czarnego Młota wiele się wyjaśnia, ale dalsze losy bohaterów nadal pozostają niepewne.
Uderzenie Młota
Era zagłady rozpoczyna się od mocnego uderzenia. Lucy Weber, jako nowy Czarny Młot, ma w końcu wyjaśnić, w jaki sposób protagoniści utknęli na farmie. Jednak, jak to w historiach o superherosach bywa, następuje nagły zwrot akcji, w wyniku którego bohaterka trafia do innego wymiaru. Znaczną część albumu wypełnia jej podróż powrotna poprzez obce światy – z piekłem włącznie.
Jeff Lemire wie, jak nie przeciągać wątków. Po dwóch tomach utrzymywania w sekrecie natury prowincjonalnego więzienia głównych bohaterów (oraz kilku opowieściach pobocznych) scenarzysta zdecydował, że najwyższy czas uchylić rąbka tajemnicy. Oczywiście po dopisku „Część 1” w podtytule łatwo się domyślić, że w tym tomie nie doczekamy się jeszcze szczęśliwego zakończenia. Przed protagonistami próba powrotu do Spiral City oraz zmierzenie się z jej konsekwencjami. I chociaż autorzy nie zostawiają czytelnika z bezlitosnym cliffhangerem, to rozbudzają ciekawość w tak znacznym stopniu, że najchętniej od razu sięgnęłoby się po kolejny album.
Dziedzictwo Stana Lee i Jacka Kirby’ego
Lemire i Ormston nadal znakomicie bawią się motywami zaczerpniętymi z klasyki amerykańskiego komiksu superbohaterskiego i nie tylko. W wizjach innych światów, które przemierza Lucy, pobrzmiewają echa Hellblazera i Gaimanowskiego Sandmana. Przede wszystkim jednak trzeci tom Czarnego Młota nawiązuje do kosmicznej i magicznej spuścizny Jacka Kirby’ego i Stana Lee. Międzywymiarowe i międzyplanetarne podróże, potężne, pradawne istoty oraz zagrożenia o galaktycznej skali – w Erze zagłady można bez trudu dostrzec hołd oddany tym szalonym, przeszarżowanym pomysłom, jakie rodziły się w głowach dwóch tytanów komiksu w latach 60. i 70.
Nie zabrakło również wątków obyczajowych, które stanowiły spory atut poprzednich tomów. Lemire kontynuuje pogłębianie portretu psychologicznego swoich bohaterów i bardzo konsekwentnie przedstawia ich reakcje na dynamicznie zmieniającą się sytuację. Wszystkie podejmowane przez nich decyzje są wiarygodne, a zachowania – spójne i uzasadnione. Co istotne, protagoniści nie działają w próżni. Scenarzysta nieustannie konfrontuje ze sobą ich osobowości i systemy wartości. Ta warstwa opowieści jest co najmniej tak samo interesująca, jak świat przedstawiony zmontowany z przerobionych elementów komiksów Marvela i DC. Jeśli nie ciekawsza. Czarny Młot. Era zagłady. Tom 1, podobnie jak poprzednie części serii, świadomie nawiązuje do opowieści ze srebrnej ery superbohaterów, dekonstruuje je i remiksuje, jednocześnie próbując zajrzeć do serc i umysłów zamaskowanych herosów.
Konsekwentna kontynuacja
W kwestii wydania Era zagłady nie różni się od pozostałych albumów z historiami ze świata Czarnego Młota. Poszczególne rozdziały zostały przedzielone okładkami oryginalnych edycji zeszytowych, a na końcu zbioru znajdziemy też przykłady kolejnych etapów powstawania kilku plansz wraz z krótkimi opisami. Brak jakiegokolwiek wstępu (nie licząc streszczenia poprzednich odcinków) czy posłowia nie jest odczuwalny i w żaden sposób nie przeszkadza w odbiorze komiksu.
Czarny Młot. Era zagłady. Część 1 godnie kontynuuje wątki z dwóch poprzednich tomów i utrzymuje wysoki poziom zarówno warstwy estetycznej, jak i fabularnej. Główny cykl z uniwersum Czarnego Młota zdaje się być nieco poważniejszy i lepiej napisany od spin-offów. Większy nacisk kładzie się w nim na rozwój psychologii postaci, a mniejszy na pulpową historię. Nie zmienia to jednak faktu, że fabuła również intryguje i sprawia, że z niecierpliwością oczekuję ukazania się kolejnego albumu.