Tak poukładany jest świat, że dzieci i uczniowie muszą dorosnąć, a rodzice i nauczyciele pozwolić im odejść. (…) Kiedy zgodziliśmy się, że będziemy interweniować w sprawy śmiertelników wyłącznie przez wskazywanie im drogi, wszyscy wiedzieliśmy, że taki jest nieunikniony rezultat: że dorosną.1
Choć z niecierpliwością wyczekiwałam ciągu dalszego Królów Dary, trochę się też go obawiałam. Wojna chryzantemy z mleczem dobiegła końca, na tronie zasiadł gotów zmieniać świat na lepsze cesarz Ragin. O czym zatem mogłaby opowiadać Ściana burz? O kolejnej wojnie, rebelii, zamachu stanu? Obawiałam się wtórności, ponieważ nie wyobrażałam sobie, co nowego można o Darze napisać. Wydawało mi się, że Kuni Garu, choć to niezwykle interesujący, a przy okazji budzący niemałą sympatię bohater, nie udźwignie na swoich barkach fabuły jeszcze jednego tomu (mimo że dźwiga przecież niemałe brzemię rządów). Nie doceniłam Kena Liu. Najwyraźniej zdawał sobie sprawę z grożącego mu widma wtórności, przemyślał zatem dokładnie sprawę i wydając drugi tom cyklu Pod sztandarem dzikiego kwiatu, był gotów przedstawić czytelnikom świeże spojrzenie na mieszkańców Dary i dalsze losy tego kraju.
Co oznacza, że Ściana burz, wbrew prowokacyjnej nazwie, jest powieścią, której akcja w przeważającej części toczy się w czasach pokoju (tu z przykrością stwierdzam, że blurb, jaki pojawił się w wersji recenzenckiej, stanowi poniekąd spoiler), a postać Kuniego Garu, choć ważna z perspektywy świata przedstawionego, z punktu widzenia czytelnika schodzi na dalszy plan. Ustępuje pola własnym dzieciom, zwłaszcza trójce z nich: wykształconemu, lecz niepewnemu siebie Timu, sprytnej i zaradnej Thérze oraz zapalczywemu Phyro. Ponadto narrator dużo koncentruje się na poczynaniach wędrownego mędrca Luana Zyi i jego uczennicy, Zomi Kidosu, a bardzo ważną, choć niezbyt prominentną rolę w całej fabule odgrywa cesarzowa Jia.
Skoro to nie wojna jest głównym tematem Ściany burz, to o czym traktuje powieść? Częściowo o polityce: poszczególne regiony i królestwa wchodzące w skład cesarstwa reprezentują w pierwszej kolejności swoje własne interesy, podobnie jak poszczególne klasy społeczne. Inteligencja, arystokraci, wojskowi – wszyscy oni starają się wpływać na cesarza Ragina i nakłonić go lub wręcz przymusić do uchwalania praw korzystnych dla danej grupy. Przypomina się metafora kraju–kawałka sukna ciągniętego przez liczne frakcje w różne strony, aż wreszcie rozdzieranego na strzępy. Najciszej zaś w tym wszystkim wybrzmiewa głos biedoty, lecz i ta warstwa społeczeństwa znajdzie na kartach powieści silnego orędownika. A na tym przecież nie koniec, ponieważ na i tak już skomplikowany układ interesów zbiorowych nakłada się jeszcze siatka indywidualnych pragnień, kaprysów, intryg. Do tego dochodzi problem sukcesji: Timu, choć inteligentny i wyedukowany, nie wydaje się dobrym materiałem na cesarza, jest zbyt uległy, niepewny siebie. Phyro z kolei to urodzony wojownik, nie tak wyrafinowany i cierpliwy, jak wymagałaby tego rola władcy kraju. Poza tym wybór któregokolwiek z braci nieuchronnie doprowadziłby do zaostrzenia konfliktu pomiędzy cesarzową Jią a konsortą Risaną oraz ich zwolennikami. Czy istnieje jakieś inne, lepsze wyjście? Owszem, istnieje; Kuni Garu nie stracił nic na swojej przenikliwości, nie stał się bezwolną marionetką w rękach możnych, toteż wpada na dość przewrotne rozwiązanie problemu.
Ale Ściana burz to nie tylko polityczne intrygi – inaczej Pod sztandarem dzikiego kwiatu niewiele by się różniło od Gry o tron. Jak sugeruje przytoczony na wstępie cytat, to także powieść o dojrzewaniu – w wielu tego słowa znaczeniach. Rozwinięcia i lepszego opisania doczekują się systemy filozoficzne: czytelnik dokładniej poznaje nauki czterech głównych szkół oraz stu pomniejszych. Odbiorca staje się świadkiem rozwoju wiedzy technologicznej Darzan oraz ważnych odkryć geograficznych. Motyw zmiany to w Ścianie burz właściwie leitmotif: subtelnie przenika całą fabułę. W kapitalnie wyważony sposób autor pokazuje, że choć pochopne odrzucanie tradycji jest głupotą, to nie da się powstrzymać zmian. Dotyczy to zarówno polityki, jak i myślenia o rolach społecznych (zwłaszcza funkcji, jakie mogą pełnić kobiety), a także samych bogów Dary – jakby autor chciał pokazać, że nawet coś, co wydaje się wieczne i niezmienne, w rzeczywistości poddaje się ewolucji.
Mimo to wkradła się do Ściany burz pewna naiwność w przedstawieniu bohaterów – czy to indywidualnych, czy zbiorowych – która zaskoczyła mnie o tyle, o ile Królowie Dary zauroczyli mnie przede wszystkim świetnymi, niebanalnymi, spójnymi wewnętrznie postaciami. Tymczasem Lyucu zaprezentowano wyjątkowo jednostronnie. Nawet jeśli domyślam się, że ów obraz będzie raz po raz podważany w kontynuacji, to trudno pogodzić się z ujednoliceniem całego społeczeństwa. Poza tym nie widzę, w jaki sposób działania cesarzowej Jii miałyby przybliżyć ją ku wyznaczonemu celowi – jej poczynania nie wydają się ani logiczne, ani pasujące do kobiety, jaką zapamiętałam z pierwszego tomu. Zabrakło też postaci, wokół której centralizowałyby się wydarzenia – w Królach Dary taką rolę pełnił duet Mata Zyndu i Kuni Garu, w Ścianie burz uwaga narratora (a co za tym idzie, także czytelnika) bardziej się rozprasza. To ostatnie to nie do końca zarzut; ja po prostu lubię skupić się na konkretnym bohaterze, choć zdaję sobie sprawę, że taka konstrukcja nie sprzyjałaby już dłużej rozmachowi wizji zawartej w Pod sztandarem dzikiego kwiatu.
Ściana burz to świetna kontynuacja cyklu, znacznie lepsza, niż się spodziewałam. Autor nie obniża poziomu, nie skazuje czytelnika na ponowne trawienie tych samych wątków i motywów. Jest gotów wymyślać nowe sytuacje, bohaterów i konflikty, a jednocześnie tak wkomponowywać je w dotychczasowe wydarzenia, aby wszystko to stanowiło spójną całość. Poza tym styl powieści wciąż zachwyca: spokojny, liryczny, piękny. Mało mamy współcześnie autorów, którzy warstwę językową swojej twórczości traktowaliby z dbałością dorównującą Kenowi Liu. Praca tłumaczki wywarła na mnie szczególne wrażenie, ponieważ zdaję sobie sprawę, że przekład właśnie tej książki nie należał do łatwych zadań.
Czekam zatem na trzeci tom i myślę sobie: oto właśnie świetny przykład, jak napisać kontynuację, aby nie okazała się recyklingiem.
_______________________________
1 Ken Liu, Ściana burz.