Crash Team Racing Nitro-Fueled to gra, jakiej brakowało na PlayStation 4. Twórcy wycisnęli z dwudziestoletnich gokartów maksimum możliwości. Wyścigi w świecie Crasha Bandicoota dają masę frajdy zarówno w grupie, jak i w trybie solo.
Po ogromnym sukcesie gry Crash Bandicoot N. Sane Trilogy przed dwoma laty powrót wyścigowej gry z jamrajem w roli głównej był mocno wyczekiwany przez fanów. W grudniu 2018 roku producenci w końcu potwierdzili prace nad odnowioną wersją Crash Team Racing. Podobnie jak w przypadku platformówki, CTR to remake odtworzony całkowicie od zera, w dodatku łączący zawartość oryginału z elementami Crash Nitro Kart i Crash Tag Team Racing, co budzi jeszcze większy podziw.
Na bogato
Do wyboru otrzymujemy dwadzieścia sześć grywalnych postaci, z których od początku dostępnych jest osiem (dziewięć, jeśli użyjemy kodu do odblokowania Penty Penguina*). Różnią się one między sobą statystykami: szybkością, zwrotnością i przyspieszeniem. Dodatkowo mamy możliwość wybrania skórek dla kierowcy (w tym uroczej, kanciastej wersji retro) oraz modyfikacji wyglądu pojazdu. Personalizacja wehikułu jest całkiem miłym dodatkiem, chociaż nie jest zbyt rozbudowana. Do dyspozycji otrzymujemy różne modele nadwozia oraz opon, opcję zmiany kolorystyki, a także naklejki do umieszczenia na masce. Daleko temu pod tym względem do mojego ideału, jaki stanowi Lego Racers.
Tory są zróżnicowane, wyraziste i niezwykle barwne. Podczas gry jeździmy między innymi po skutej lodem zimowej scenerii, przez podwodne tunele, pośród starożytnych budowli oraz wewnątrz steampunkowych fabryk. W sumie do przejechania mamy ponad trzydzieści tras. Wszystko to w przerysowanej, kreskówkowej estetyce, doskonale znanej miłośnikom serii. Podobnie jak w przypadku N. Sane Trilogy, modele i tekstury zostały zaprojektowane od nowa. Dodano również elementy otoczenia, które z racji ograniczeń sprzętowych pierwszego PlayStation nie mogły znaleźć się w pierwowzorze. Mimo jedynie trzydziestu klatek na sekundę animacja jest bardzo płynna i dynamiczna. Dzięki temu wszystkiemu nowa odsłona CTR naprawdę cieszy oko.
Oczywiście w tego typu grze nie mogło zabraknąć rozmaitych broni i wzmocnień. Do dyspozycji Crasha i spółki są różnego rodzaju pociski, materiały wybuchowe i eliksiry, dopalacz, urządzenie zaburzające czas dla przeciwników oraz magiczne maski dające tymczasową nietykalność i przyspieszenie. Dodatkowo, żeby nie było nudno, trasy upstrzone są polami zwiększającymi naszą prędkość, przeszkodami oraz skrzynkami z owocami, które wzmacniają działanie ekwipunku.
Remake Crash Team Racing nie posiada polskiej wersji językowej, co jest w dzisiejszych czasach trochę zaskakujące. Menu gry jest jednak na tyle przejrzyste, a dialogi tak nieskomplikowane, że brak lokalizacji nie powinien być dla nikogo uciążliwy.
Dawno, dawno temu w odległej części Australii…
Nie ma co udawać, że fabuła Crash Team Racing Nitro-Fueled nie jest pretekstowa. W końcu mówimy o grze, w której antropomorficzne zwierzaki, obcy i wódz z nadwagą ścigają się w gokartach po trasach pełnych przeszkód, strzelając do siebie i zastawiając na siebie pułapki. Niemniej jednak jakaś tam historia się za tym kryje. Można ją streścić jednym zdaniem: kosmita Nitros Oxide przybywa, by zamienić Ziemię w gigantyczny parking, jeśli nikt nie pokona go na torze wyścigowym. Naszym zadaniem jest wygrywać kolejne rajdy, żeby w końcu zmierzyć się z przybyszem z kosmosu. Oczywiście są tu pewne niuanse i dodatkowe motywacje poszczególnych postaci (na przykład czołowy antagonista Crasha, doktor Neo Cortex, chce wygrać, bo zabetonowanie planety pokrzyżowałoby jego plany zdobycia władzy nad światem). Jednak tak naprawdę chodzi wyłącznie o zwariowaną, kolorową zabawę.
W trybie fabularnym (Adventure) naszym zadaniem jest zdobycie kluczy, dzięki którym będziemy mogli stanąć w szranki z Nitrosem. W tym celu musimy wygrać kilka rajdów. Możemy bawić się w dwóch trybach, klasycznym (całą grę musimy przejść jedną postacią) lub łatwiejszym Nitro-Fueled (możemy ustawić poziom trudności, zmieniać bohatera oraz gokart między rajdami, a także łatwiej odblokowujemy możliwość grania bossami).
Poszczególne światy są połączone ze sobą w jeden hub, po którym poruszamy się w naszym pojeździe, wybierając, gdzie chcemy się ścigać. Dzięki temu, jeśli idzie nam kiepsko, możemy spróbować sił na innym torze. Nie mamy jednak całkowitej dowolności, ponieważ dostęp do niektórych plansz wymaga posiadania na koncie odpowiedniej liczby wygranych. Takie rozwiązanie sprawia, że gra nie jest liniowa, a jednocześnie gwarantuje, że nie będziemy bez sensu męczyć się na poziomach o zbyt wysokim poziomie trudności. Minusem tego mechanizmu jest natomiast brak możliwości szybkiej zmiany planszy. Jest to szczególnie uciążliwe, gdy chcemy ścigać się na torze z innego świata. Chociaż pomysł z menu w postaci wyspy, po której jeździmy, jest sympatyczny i bardzo estetycznie zrealizowany, na dłuższą metę powoduje niepotrzebną stratę czasu i nieco frustruje. Na szczęście nie musimy korzystać z obecnych na wyspie ekranów, które służyły do zapisu stanu rozgrywki w oryginalnym Crash Team Racing, ponieważ studio zadbało o zaimplementowanie w nowej wersji funkcji autosave.
Mistrz kierownicy
Jeśli zwykłe wyścigi nas znużą, możemy spróbować sił w bardziej skomplikowanych trybach dla jednego gracza. Nazwa wyzwania czasowego (Time Trial) mówi sama za siebie – naszym zadaniem jest pobicie ustalonego rekordu. Z kolei Relic Race polega na przejechaniu toru w określonym czasie, w czym pomaga nam rozbijanie skrzynek zatrzymujących stoper. Aby ukończyć Crystal Challenge, konieczne jest zebranie dwudziestu ukrytych na mapie kryształów przed upływem limitu czasu. W CTR Challenge musimy zwyciężyć w wyścigu, a dodatkowo zebrać ukryte na trasie trzy litery. Jeśli uda nam się wygrać odpowiednią liczbę rajdów w tym trybie, otrzymamy możliwość wzięcia udziału w składających się z kilku plansz turniejach Gem Cup.
Trzeba przyznać, że jest w czym wybierać, tym bardziej, że poziom trudności nie jest najniższy i czuć w nim ducha dawnych gier, które wymagały wielogodzinnego doskonalenia swoich umiejętności. Jako osoba, która gra sporadycznie, jednak mająca pewne doświadczenie, wybrałem opcję Medium, ale już w drugim świecie miałem nie lada problem z pokonaniem bossa. Wyzwania wydawały się absolutnie poza moim zasięgiem.
W grupie raźniej
Największą frajdę sprawia jednak możliwość zabawy w kilka osób. W Crash Team Racing Nitro-Fueled mamy do wyboru trzy tryby rozgrywki pozwalające na zmierzenie się nie tylko ze sztuczną inteligencją, ale też ze znajomymi. Dość niefortunny jest fakt, że nie są one w żaden sposób wyróżnione ani oznaczone w menu jako multiplayer, więc trzeba po prostu wiedzieć, które to.
Przy jednej konsoli mogą współzawodniczyć maksymalnie cztery osoby. Przy okazji muszę wspomnieć o dość dziwnej decyzji projektantów dotyczącej podziału ekranu, gdy uczestników jest troje. W takim przypadku jedna czwarta jego powierzchni jest pusta. Można było ją sensownie zagospodarować, na przykład umieszczając na niej mapę, jednak pozostawiono ją niewykorzystaną.
Podstawowym wariantem dostępnym dla wielu graczy jest Single Race, czyli najzwyklejszy pojedynczy rajd. Do dyspozycji mamy nieco ustawień (trasę, liczbę okrążeń, poziom trudności, kierunek jazdy). Z kolei Cup Race to turniej składający się z czterech plansz, w którym zdobywamy punkty w zależności od zajętej lokaty. Niestety w rajdach zawsze bierze udział osiem pojazdów, więc nie ma możliwości ścigania się bez udziału SI.
Bardzo sympatycznym urozmaiceniem jest Battle, który przypomina gokartową wariację na temat paintballa albo laser taga. Zawiera on kilka „podtrybów” różniących się trochę zasadami. Możemy między innymi strzelać do siebie, walczyć o flagę albo zbierać kryształy, w drużynach albo pojedynczo. Możliwości jest sporo. Dodatkowo w tym trybie twórcy pozwalają nam na zabawę bez udziału wirtualnych zawodników, co jest zbawienne dla początkujących graczy.
Online
Jeśli nie mamy pod ręką bratniej duszy, która będzie chciała się z nami pobawić, możemy spróbować sił w wyścigach lub bitwie za pośrednictwem sieci. W trybie online możemy wybrać prywatną rozgrywkę ze znajomymi lub pozwolić systemowi dobrać nam oponentów. Chociaż tuż po premierze w rozgrywce sieciowej było trochę błędów, przy ostatniej aktualizacji gry zostały one podobno wyeliminowane.
Internet daje nam także możliwość wzięcia udziału w Grand Prix. To zmieniające się cyklicznie serie wyzwań, dzięki którym uczestnicy zabawy mogą wygrać dodatkową zawartość do gry: skórki, gokarty, a nawet postacie. Trzeba przyznać, że twórcy nie pozwalają się graczom nudzić.
Trochę mechaniki
System sterowania jest intuicyjny i nie budzi zastrzeżeń. Bardzo dobrze sprawdza się system kontrolowanych poślizgów (Power slide), który pozwala na zwiększenia prędkości przy wyjściu z zakrętu. Twórcy pomyśleli też o osobach, którym sprawia trudność używanie kciuka zarówno do przyspieszania, jak i odpalania broni, i umożliwili zmianę ustawień pada na alternatywny. Dziwne, że nie dodali przy tym opcji zindywidualizowania układu przycisków.
Dobrym pomysłem jest również Pit stop, czyli sklep z dodatkami. Od razu uspokajam, nie ma tu żadnych mikropłatności! Zakupów możemy dokonywać za punkty zdobywane w grze (chociaż w aktualizacji ma pojawić się podobno opcja kupowania wirtualnej waluty za prawdziwe pieniądze). Bardzo miłym rozwiązaniem jest przyznawanie nagrody pocieszenia nawet za zajęcie ostatniego miejsca. Dzięki temu jesteśmy bardziej zmotywowani do ukończenia wyścigu i nie czujemy, że tracimy czas, gdy nie mamy szans nadrobić strat przed metą. W ofercie wirtualnego sklepu są postacie, skórki oraz elementy gokartów. Mieszane uczucia budzi jednak decyzja, żeby asortyment codziennie się zmieniał. Z jednej strony dobrze, że nie jesteśmy zmuszeni do wykupienia czegoś, co nam się nie podoba, tylko po to, żeby pojawił się kolejny przedmiot (nie dotyczy to postaci). Z drugiej – czasem nie mamy wystarczającej liczby punktów i skórka, która wpadła nam w oko, znika na nie wiadomo jak długo, a w jej miejsce pojawia się coś, co kompletnie nas nie interesuje. Myślę, że takie sztuczne podtrzymywanie zainteresowania grą jest niepotrzebne i lepiej byłoby udostępnić całą zawartość Pit stopu od razu.
Remake idealny?
Do niedawna posiadacze Nintendo Switch mogli cieszyć się przewagą w postaci Mario Karta, który nie miał konkurencji na innych konsolach najnowszej generacji. To już przeszłość.
Studio Beenox nie kłamało, dodając do tytułu końcówkę Nitro-Fueled. CTR jest naprawdę wybuchową grą, wypełnioną po brzegi zróżnicowaną zawartością. Mnogość tras, trybów i postaci oraz fantastyczna oprawa graficzna robią piorunujące wrażenie. Przede wszystkim jednak, gdyby nie kilka drobnych elementów interfejsu, produkcja mogłaby uchodzić za zupełnie nowy projekt, a nie odświeżoną wersję tytułu z pierwszego PlayStation. To nie tylko kapitalny remake. To po prostu świetna gra.
*Żeby odblokować Pentę Penguina, należy w głównym menu przytrzymać L1 i R1 oraz wcisnąć: dół, prawo, trójkąt, dół, lewo, trójkąt, góra.