Nie przepadam za grami, w których większość czasu zajmuje rzucanie kośćmi determinującymi dalszy przebieg rozgrywki – wygrana lub przegrana walka, pozyskanie danej umiejętności czy liczba potworów, które mnie zaraz zaatakują. Nie mam na to wpływu, więc ewentualne zwycięstwo lub porażka nie są wynikiem moich umiejętności, ale szczęścia lub pecha. Dlatego z ciekawością przyglądam się planszówkom, które biorą kojarzone z przygodówkami kości i wykorzystują je w inny sposób.
W bardzo niedocenionym Tidal Blades mogliśmy modyfikować nasze sześciany, zmniejszając losowość przy rzutach. W Gangesie zarówno kolory, jak i liczbę oczek można było wykorzystać na kilka sposobów, co zmuszało do kalkulacji i planowania kolejnych ruchów. Swój udział w rozgrywce kości miały także w zeszłorocznej premierze wydawnictwa Portal, czyli Bitoku. I choć według Board Game Geek Woodcraft jest nieco prostsze, moim zdaniem ma większe szanse na zdobycie szerszego grona fanów z uwagi na bardziej zrozumiałe zasady, czytelniejszą planszę i symbole oraz przystępniejszy temat.
Nie od razu warsztat zbudowano
Jako właściciele zakładów stolarskich będziemy musieli realizować zamówienia. Zanim do tego dojdzie, czeka nas trochę przygotowań. Niestety w pudełku nie znajdziemy wypraski, dlatego rozłożenie wszystkich komponentów do pobierania (borówki, kości, ścinki, klej, ostrza piły, lampiony, narzędzia i żetony ponownego użycia kafelka) jest trochę czasochłonne.
Na planszy z kołem umieszczamy losowo siedem płytek z możliwymi akcjami do wykonania oraz kości we wskazanych w prawym dolnym rogu kolorach. Poniżej kładziemy drugą planszę z torami reputacji, przychodu orzechów i przychodów borówek, a także pola odliczające rundy do końca gry. Obok powinna znaleźć się także plansza z torem punktacji oraz kilka talii z kartami pomocników i zamówieniami, z których po kilka odkrywa się od razu.
Każdy otrzymuje także własną planszetkę, na której znajduje się miejsce na kostki reprezentujące drewno, drzewa, karty zatrudnianych pomocników, oraz kafelki piłowania, sprasowania i klejenia. Po prawej stronie zostawiamy miejsce na zamówienia, dostajemy kilka początkowych zasobów i możemy zacząć rozgrywkę.
Klej i piła – to jest siła
Na początku tury nasze drzewa rosną, czyli przypisane im kości zwiększają swoją liczbę oczek, o ile jakieś mamy. Następnie wybieramy jeden z siedmiu kafelków na kole i przenosimy na najdalsze wolne miejsce kolejnej ćwiartki. Początkowo przenoszenie i korzystanie z akcji mogą wydawać się nieco skomplikowane, ale po rozpoczęciu rozgrywki wszystko staje się jasne.
Główne akcje to kupno drewna (kości), wymiana kostek, zatrudnienie pomocnika, dobranie zamówienia, produkcja lub zasadzenie drzewa, ulepszenie warsztatu oraz kupno materiałów (klej, ścinki, ostrza piły). W dowolnym momencie swojej tury możemy także wykonywać darmowe akcje, czyli użyć umiejętności pomocnika, spiłować lub skleić drewno, sprasować ścinki, ściąć drzewo lub zrealizować zamówienie. Pracownicy i zamówienia to oczywiście karty, ale większość pozostałych akcji wykonujemy na kościach. Są one w miarę logicznie powiązane z czynnościami, np. sklejenie drewna oznacza zamianę dwóch kostek na jedną, która ma wartość równą ich sumie, a piłowanie to akcja odwrotna – jeden sześcian zamieniamy na dwa, których suma jest równa wartości tej pierwszej.
Oczywiście to tylko zarys mechaniki, ponieważ występuje tu kilka rzeczy, o których szerzej nie będę się rozpisywała, jak zbieranie narzędzi na poddaszu, coraz mniejsze nagrody, a ostatecznie kary za niezrealizowane zamówienia czy orzechowe zamówienia, które jako jedyne pozwalają na skorzystanie ze zlecenia publicznego. Na szczęście instrukcja jest dobrze napisana, a na dodatkowe pytania, które miałam podczas rozgrywki, bez problemu znalazłam odpowiedzi.
Gra kończy się po określonej na planszy liczbie rund. Osoba z największą liczbą punktów zostaje najlepszym stolarzem, a inni mogą zazdrościć mu umiejętności.
Jak dobry, solidny mebel
Od momentu, w którym zobaczyłam okładkę Woodcrafta, miałam dobre przeczucia odnośnie do tej gry. I na szczęście się nie pomyliłam, bo jest to kawał dobrego euro. Taki sposób wykorzystania kości pozytywnie mnie zaskoczył. Można je podzielić, połączyć, dołożyć do nich ścinki, zwiększając ich wartość, kupić, sprzedać, zasadzić i czekać, aż urosną do potrzebnej nam wartości, lub użyć umiejętności pomocnika, aby zmienić liczbę oczek. To wszystko, aby realizować zamówienia i zdobywać punkty. Mimo iż klimatu, jak na eurogrę przystało, za dużo tu nie ma, to nazwy akcji z wykonywanymi czynnościami zostały bardzo fajnie powiązane.
Chociaż Vladimír Suchý to dosyć znany projektant, jest to dopiero druga jego gra, z którą miałam okazję się zapoznać. I obie, zarówno Podwodne miasta, jak i Woodcraft, pozostały w mojej kolekcji. Zmagania stolarzy to kilka mniejszych mechanik, które dobrze ze sobą współgrają. Daje to finalnie planszówkę, która wymaga planowania i optymalizacji, aby jak najlepiej wykorzystać dostępne akcje.
Najbardziej podobają mi się wspomniana manipulacja kośćmi, a także spadająca wartość zamówień, która ma odzwierciedlać próbę wykonania zleceń klientów w wyznaczonym terminie, oraz dodatkowe profity z wybierania dawno nieużywanych akcji z planszy z kołem. I chociaż podobne zabiegi stosowano już w innych tytułach, to w Woodcrafcie tworzą zaskakująco dobrze działającą całość. Występuje tu „krótka kołderka”, więc ciągle czegoś brakuje, aby zrealizować cały nasz plan, ale jest także dużo satysfakcji, gdy uda nam się tak pozamieniać kostki, że w ostatniej turze wykonamy ostatnie wyłożone zlecenia.
Gra powinna spodobać się fanom optymalizacji, małych i zazębiających się mechanik oraz wielu możliwości płynących z kilkunastu dostępnych akcji. Na pewno nie powinni po nią sięgać początkujący, ponieważ odbiją się od instrukcji i nadmiaru zasad. Po opanowaniu reguł wszystko staje się prostsze, na planszach są podpowiedzi przeliczników i skrót tury gracza, więc każda kolejna partia będzie szybsza i płynniejsza.