Kaczor Donald to już prawie dziadek. W tym roku ten zacny przedstawiciel „drobiu” skończył 85 lat, a mimo to nadal dobrze się trzyma. A co z jego wujkiem? Jeśli przyjmiemy chronologię Dona Rosy, zauważymy, że w 2019 Sknerus McKwacz skończyłby sto pięćdziesiąt dwa lata. Nie przeszkadza to jednak leciwemu Szkotowi w poszukiwaniu skarbów.
Legendy kluczem do sukcesu
Sto pięćdziesiąt dwa lata to jednak trochę dużo. Całe szczęście, że w moich rękach znalazł się tom z dziełami Carla Barksa, które powstały w okresie 1955-1956. Wtedy wujek Donalda miał prawie dziewięćdziesiąt lat (lub według jednego z kadrów zaledwie siedemdziesiąt pięć), więc poszukiwanie skarbów na pewno go tak nie męczyło. Wiadomo, że Sknerus kocha swoje pieniążki, w związku z tym w wolnych chwilach stara się je pomnażać. A co może być bardziej opłacalne niż granie na giełdzie czy inwestowanie? Rzecz jasna poszukiwanie mitycznych skarbów, zorganizowanych po okazyjnym cięciu kosztów.
I tak już pierwsza historia ukazuje nam, jak mity stają się rzeczywistością. Kamień filozoficzny, bo tak brzmi jej tytuł, opowiada o legendarnej substancji, mogącej dać życie wieczne lub zamieniać rzeczy w złoto. Oczywiście ta druga rzecz interesuje starego kaczora, lecz musi on mieć się na baczności, gdyż wszystko ma swoją cenę. Według mnie niemniej interesującą historią jest Złote runo, ukazujące nam zmagania kaczej rodziny ze smokiem, harpiami, a także problem garderobiany, który w pewien sposób rozwiązuje tkanina wcześniej odnaleziona przez Jazona.
Bardziej konwencjonalne metody zarabiania
Ma się rozumieć poszukiwanie mitycznych skarbów to nie wszystko. Czasem Sknerus decyduje się na zarabianie nieopodal swojego skarbca. W recenzowanym przeze mnie tomie znajdziemy też wiele jednostronicowych czy też kilkustronicowych historii o tym, jak McKwacz zakłada sklep z artykułami glinianymi na zakręcie, próbuje wzbogacić się na odziedziczonym przez przodka zegarku czy oszczędza na pomysłowym picu kawy.
Historie o najbogatszej kaczce świata nie stanowią całości omawianego przeze mnie tomu. W książce znajdziemy też wiele zabawnych historii o siostrzeńcu McKwacza, który musi zmagać się z rolą wujka-opiekuna i walczyć z dziwnym zamiłowaniem Hyzia, Dyzia i Zyzia do brudu. Ponadto próbuje on swoich sil w różnych konkursach, a także podejmuje się pracy jako ubezpieczyciel społeczny. Wszystko to ubarwione zostało genialną kreską mistrza disnejowskiego komiksu, Carla Barksa. Na pierwszy rzut oka możemy mieć wrażenie, że ilustracje są narysowane prostą linią charakterystyczną dla komiksów z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, podkreśloną wieloma kolorami. Cóż, warto choć odrobinę dłużej zawiesić oko na ilustracjach. by zobaczyć, że mimika każdego kaczego dziobu jest oryginalna i wyraża więcej niż tysiąc słów.
Oszczędne słowa podsumowania
Jak każdy tom z serii Kaczogród, także i ten opatrzony został w krótkie artykuły problemowe, przedstawiające inspiracje autora i nawiązania do legend. Znajdziemy wyjaśnienia o nawiązaniu do konkretnych mitów, a także krótki ilustrowany słowniczek o legendarnych bohaterach, występujących w kaczym uniwersum.
Wiele z historii, jakie mamy okazje czytać w tym ciekawym cyklu wydawniczym Egmontu, ukazują się po raz pierwszy na naszym polskim rynku. Warto jednak dodać, że są tą opowieści dowcipne, nietuzinkowe, dla czytelnika w każdym wieku. Świat przedstawiony amerykańskiego twórcy kaczego świata jest ponadczasowy i swoją różnorodnością zachwyca zarówno starych, jak i nowych czytelników.