Matt Murdock ponownie wkłada swój czarny strój i rusza do walki ze zbirami. Musi jednak pogodzić życie superbohatera z nowymi obowiązkami w pracy oraz nauczyć się, jak być mentorem dla nowego obrońcy sprawiedliwości!
Superprokurator?
Daredevil. Znowu w czerni to kolejna historia, w której niemal wszyscy nie pamiętają, że pod maską Śmiałka skrywa się Matt Murdock. A sam bohater porzuca rolę adwokata i zaczyna pracę w biurze prokuratora. Nie rezygnuje jednak z superbohaterszczyzny i znów rusza do walki ze złem. A pracy ma sporo. W Hell’s Kitchen wpierw pojawia się powiązany z Dłonią Dziesięciopalczasty chcący otworzyć własny Kościół, powraca Elektra, której ktoś mocno namieszał w głowie, a niejaki Muza tworzy osobliwe dzieła sztuki tworzone z ciał i ludzkiej krwi. Dodatkowo we wszystko zamieszani zostają Inhumans, a Meduza nie kwapi się, by udzielić pomocy Śmiałkowi. Na szczęście ten może liczyć na Spider-Mana, a także nowego bohatera w dzielnicy – Blindspota. Ten drugi jest jednak całkiem nieokrzesany i Daredevil wpierw musi nauczyć go fachu, co wcale nie będzie takie proste. I jak poradzić sobie z tym wszystkim i nie zaniedbać obowiązków zawodowych?
W mrocznym stylu
Nie ukrywam, że Daredevil to jeden z moich ulubionych superbohaterów. Oczywiście, można ponarzekać, że jego przygody są dość powtarzalne i możliwe do przewidzenia. Ale na dobrą sprawę, którego z superbohaterów Marvela taka opinia nie dotyczy? A pierwszy tom Daredevil. Znowu w czerni może wybronić się wysokim poziomem opowiadanej historii. Autor, Charles Soule, poszedł znów w nieco mroczniejszy ton. To samo przed nim robili już m.in. Frank Miller, Ed Brubaker czy Andy Diggle i to się udawało, więc czemu tu miałoby pójść gorzej? Zwłaszcza że twórca postawił nie tyle na ciemną stronę Śmiałka (czy też nie poszedł w krwawe sceny walki, których i tu nie brakuje), co postanowił dać nam komiks grozy. Dwaj nowi rywale Diabła z Hell’s Kitchen, Dziesięciopalczasty oraz Muza, wzbudzać mogą w czytelniku przerażenie zarówno swoim wyglądem jak i czynami. Dostajemy też kilka makabryczno-groteskowych scen, jak chociażby obraz namalowany ludzką krwią, a także potwory rodem z koszmaru. Także historia Elektry powinna nieco przerażać. Jednocześnie to nadal historia o niewidomym prawniku, więc dobrze znanych z innych zeszytów wstawek z sądu nie brakuje. A nasz tytułowy bohater czasem faktycznie stawia na prawo, a innym razem zaprowadza porządek sam, za pomocą pięści. Wszystko jest świetnie zbalansowane i ani przez chwilę nie można się tu nudzić. No może jedynie historyjka, gdzie to Matt zmienia się w Jamesa Bonda i korzysta z pomocy Spider-Mana, wypada nieco słabiej, ale nadal ocenić ją należy jako ponadprzeciętny przerywnik. A co z nowym pomocnikiem Śmiałka, Blindspotem? To z pewnością dobry pomysł, by dać Daredvilowi side-kicka i jednocześnie ucznia, by sprawdzić, jak poradzi sobie w roli nauczyciela. Warto przekonać się o tym samemu.
Nie tylko w czerni
Komiks to oczywiście nie tylko słowa, ale także oprawa graficzna. I w wielu przypadkach to właśnie obrazki jako pierwsze przykuwają wzrok i nakłaniają do sięgnięcia po dany tom. A ilustracje w Daredevil. Znowu w czerni są zdecydowanie unikatowe. Ale czy dobre? Ja osobiście jestem zachwycony. Bardzo klimatyczne, momentami realistyczne, czasem z wieloma ilościami szczegółów, by za chwilę dać nam wyraźne skupienie na bohaterze czy jego przeciwniku. Jest tu dynamizm, ale czasem i odpowiednie stonowanie. I te wspomniane już przeze mnie „dzieła” Muzy wzbudzające lęk, niesmak, ale i zaintrygowanie. Wszystko niby nieco surowe, mroczne, w oszczędnej palecie barw skupiającej się głównie na czerni, czerwieni i szarości. To coś, czego zupełnie się nie spodziewałem i bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło.
Jak to się stało?
Czego najbardziej zabrakło mi w Daredevil. Znowu w czerni? Wstępu. Jako stały czytelnik i fan Domu Pomysłów doskonale wiem, w którym momencie historii jesteśmy i co się wydarzyło. Natomiast wielu osobom mogło umknąć, dlaczego Matt założył czarny strój i kiedy postanowił zostać prokuratorem. Ale to akurat dwa mniejsze problemy. Największym jest fakt czemuż to nikt (poza Foggym) nie pamięta, iż to on jest Daredevilem. To oczywiście nigdy całkiem nie wyciekło do informacji publicznej, ale przecież wiedzieli o tym choćby członkowie Avengers, Elektra czy Spider-Man. Warto by było choć w skrócie przypomnieć jak do tego doszło. A przecież zwykle Egmont daje nam tego typu informacje. Szkoda, że tutaj tak się nie stało.
Zapraszamy do Hell’s Kitchen
Nie tak dawno na polskim rynku ukazał się przecież Oto nadchodzi…Daredevil Marka Waida, który pokazał nam nieco jaśniejszą stronę Diabła z Hell’s Kitchen. Soule znów postawił na mrok. Dwa zupełnie inne style, ale oba moim zdaniem udane. Skupiając się wyłącznie na omawianym tytule, trzeba przyznać, że jest wciągający, intrygujący i, choć niby to znów Matt Murdock walczący z przestępstwem na różne sposoby, jak najbardziej ciekawy. Jeszcze bardziej niż fabuła zachwycić może niekonwencjonalne podejście do oprawy graficznej. To ona dodaje mroczny tom tej opowieści, z której fani Śmiałka z pewnością będą zadowoleni.
PS. Podczas D23 Expo ogłoszono, że Muza ma być jednym z głównych rywali superbohatera w serialu Daredevil: Born again. Jest więc okazja poznać go wcześniej!