Gra przenosi nas do dalekiej przyszłości, w której pomagamy jednej z cywilizacji znaleźć swoje miejsce w świecie, rozwinąć się i ostatecznie przejąć całkowitą kontrolę nad wybranym przez nas fragmentem galaktyki. To, w jaki sposób osiągniemy te założenia, zależy niemal w całości od nas i od przyjętej przez nas taktyki, bowiem różnorodność narzędzi, które twórcy oddają w nasze ręce przy okazji większości produkcji z prefixem Endless, jest ogromna. Nie inaczej dzieje się też i tym razem. Podczas rozgrywki przyjdzie nam decydować o tym, w jakim kierunku rozwijać się będzie technologia naszej cywilizacji, jak ważną rolę w funkcjonowaniu imperium odegra flota oraz o tym, kto zasiądzie w senacie naszej rasy, i mnóstwie innych kluczowych dla ostatecznego sukcesu składowych.

Endless Space pełną gębą
Grając w najnowszą produkcję studia Amplitude Studios, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że Endless Space 2 jest tym, czym chciałaby być jej poprzedniczka. Deweloperzy w pełni korzystają z doświadczenia zdobytego na przestrzeni lat dzielących te dwie części serii. Doświadczenia i zapewne większego budżetu. Od strony wizualnej gra została wykonana znakomicie, wszystkie plansze i animacje przedstawiające planety są bardzo przyjemne dla oka. Interfejs wydał mi się przepiękny i w pełni wpisał się w moją wizję oprogramowania służącego do zarządzania własnym kosmicznym imperium. Wypełniony mnóstwem symboli i przycisków HUD może na pierwszy rzut oka wydać się nieczytelny i skomplikowany, jednak po rozegraniu kilku partii i rozszyfrowaniu znaczenia większości symboli staje się on dla nas intuicyjny. Jest to niewątpliwie trafiona i znacząca zmiana w stosunku do tego czego mogliśmy doświadczyć w poprzedniej części. Interfejs był toporny i przepełniony ikonkami niemalże niemożliwymi dla mnie do rozszyfrowania. To właśnie ten element rozgrywki przeraził mnie wtedy tak bardzo, że prawie zrezygnowałem z kosmicznej przygody oferowanej przez pierwszą produkcję tego dewelopera.
Samouczek nie ciągnie nas za rękę
W Endless Space 2 nie mamy do czynienia z samouczkiem, przeciągającym nas przez wszystkie elementy rozgrywki i rozkazującym wybierać te opcje, które według niego będą dla nas najlepsze. Po tym jak zdecydowałem się na pomoc zaawansowanego samouczka ten odzywał się do mnie, kiedy przechodziłem pomiędzy kolejnymi ekranami zarządzania imperium i przekazywał mi swoje wskazówki. Robił to na tyle subtelnie, że podczas przebywania w znajomych mi zakładkach dostrzegałem jego obecność dopiero, gdy szukałem jakiejś opcji na wyświetlaczu. Możliwość wybrania najmniej zaawansowanego poziomu samouczka pomoże odnaleźć się graczom, dla których Endless Space jest pierwszym kontaktem ze strategiami Amplitude Studios.
Złoto, owinięte w jedwab i polane ambrozją, czyli frakcje i sposób ich realizacji
Zabawę zaczynamy od wybrania rasy, którą poprowadzimy ku międzygwiezdnej chwale, a tych, póki co, jest nieco mniej niż w poprzedniej części. Należy jednak pamiętać, że nie wszystkie z cywilizacji zostały udostępnione w niej od początku, tak więc możemy być pewni, że dodatki zawierające kolejnych grywalnych mieszkańców kosmosu są już w drodze. Warto również zwrócić uwagę na to, że twórcy ponownie postanowili pozwolić nam na stworzenie własnej rasy i określenie jej przy pomocy ogromnej puli zalet i wad.
Nie mogę też przestać porównywać pod tym względem Endless Space 2 z Cywilizacją VI. Członkowie studia Amplitude Studios stawiają na jakość nie na ilość, w przeciwieństwie do ludzi odpowiedzialnych za produkcje sygnowane nazwiskiem Sida Maiersa. Cywilizacji, które możemy poprowadzić, jest mniej, ale ich unikatowość sprawiła na mnie ogromne wrażenie. Oczywiście taką różnorodność można było wprowadzić głównie dzięki odrzuceniu realiów naszego świata i popuszczeniu wodzy fantazji, niemniej jednak, żeby tego dokonać należało mieć odpowiednią wizję całości, która w ostatecznym rozrachunku okazała się doskonała. Osadzając realia gry w przestrzeni gwiezdnej, deweloperzy mogą wymyślić i zaimplementować do produkcji niemalże wszystko co przyjdzie im do głowy. A członkowie Amplitude Studios robią to naprawdę dobrze.
Wszystkie frakcje oprócz wyjątkowych zdolności posiadają unikatową historię, wyjątkową i zróżnicowaną flotę oraz niepowtarzalne i charakterystyczne dla siebie możliwości ekspansji. Nacje wyglądają, jakby każda z nich została zaprojektowana z myślą o konkretnym stylu gry, ale jestem niemalże pewien, że przy odpowiedniej wiedzy o mechanikach panujących w grze wszystkie z nich dałoby się dopasować do własnej wizji podboju wszechświata.
Cechy i zdolności przypisane do poszczególnych nacji, w połączeniu z aż sześcioma różnymi warunkami osiągnięcia zwycięstwa, dają nam niespotykaną do tej pory dowolność w sposobie doprowadzenia własnej cywilizacji do ostatecznego sukcesu.
Przykład tego, jak dobrze wprowadzić elementy polityki wewnętrznej do gry
Co dziesięć tur w obrębie naszego imperium odbywają się wybory mające na celu wyłonienie składu Senatu. Podczas każdego głosowania, jako imperator, możemy udzielić poparcia danemu ugrupowaniu będącemu przedstawicielstwem jednej z frakcji, mianowicie ekologom, militarystom, pacyfistom, przemysłowcom i naukowcom. Wspieranie odpowiednich formacji politycznych jest niezbędne do zmaksymalizowania prędkości rozwoju naszego imperium. Poziom zakorzenienia się danej partii w zarządzie wpływa na ustawy, jakie możemy przyjmować, co z kolei bezpośrednio oddziałuje na niemalże wszystkie czynniki, od których zależy funkcjonowanie galaktycznego mocarstwa.
Stara wystarczająco dobra mapa galaktyki
Po wybraniu frakcji i skonfigurowaniu ustawień docelowej przestrzeni kosmicznej naszym oczom ukaże się mapa galaktyki, z poziomu której zarządzać będziemy całym imperium. Na tej płaszczyźnie nie doznamy żadnych zaskoczeń, wygląd mapy i jej założenia dokładnie oddają to, czego mogliśmy doświadczyć w pierwowzorze.
W Endless Space było to dla mnie pewnego rodzaju rozczarowanie, mapa przedstawiała planety i statki, i nic oprócz tego. W kontynuacji twórcy postarali się zapobiec stagnacji występującej w tym aspekcie gry i dać nam dodatkowe powody, by odkrywać galaktykę. Podczas eksploracji statkami zwiadowczymi możemy się natknąć na pola asteroid, czarne dziury i część drugiej kluczowej dla rozgrywki nowości, pomniejsze cywilizacje.
Porównałbym je do miast-państw znanych z serii Cywilizacja, napotkawszy jedną z nich możemy przedsięwziąć w stosunku do niej pewne działania mające na celu wcielenie jej na stałe do naszego imperium. Żeby to osiągnąć twórcy oferują nam dwie drogi, podbój lub dyplomatyczną asymilację. W zależności od naszego stylu gry każdy sposób może być dobry, by wchłonąć pomniejsze cywilizacje, a wraz z nimi bonusy, które oferują.
Byłoby idealnie gdyby nie… walka
System rozgrywania bitew w poprzedniczce był skomplikowany, dla mnie dość niezrozumiały i słabo zaprojektowany, ale jednak był. Deweloperzy, zapewne świadomi popełnionego błędu, nie powtórzyli go w przypadku kontynuacji. To wcale jednak nie znaczy, że jest dobrze. Wpływ gracza na przebieg potyczki ograniczony został do wyboru rodzaju zachowania, które przyjmie “dowodzona” przez nas flota. Reszta odbywa się sama. W przypadku starć w przestrzeni kosmicznej wygląda to tak, że statki poruszają się po wyznaczonych wcześniej ścieżkach, ostrzeliwując się wzajemnie dopóki jedna ze stron nie zostanie zniszczona lub nie skończy się ścieżka, wówczas mamy do czynienia z remisem. W przypadku inwazji i podczas batalii odbywanych przez piechotę wygląda to podobnie. Wybieramy model zachowania i możemy obejrzeć symulację strzelających do siebie żołnierzy. Jest to dla mnie co najmniej rozczarowujące, zwłaszcza kiedy dawałem się czarować niewypowiedzianą obietnicą drzewka technologicznego dotyczącego militarnych aspektów naszego imperium, które poziomem rozbudowania dorównuje każdej z pozostałych dziedzin badań.
Uproszczeniu uległ też sposób budowania statków, co w ostatecznym rozrachunku należy zaliczyć na plus. Zmniejszona liczba modułów, które pojawiają się stopniowo w miarę rozwoju odpowiedzialnych za nie technologii, w połączeniu z dobrze przejrzystym ekranem konstrukcji powodują, że projektowanie kolejnych jednostek stało się prostsze. Dzięki temu byłem w stanie eksperymentować z częściami i możliwie najlepiej dostosowywać kadłuby statków do zadań, które musiały wypełnić.
Podsumowanie
Endless Space 2 jest pełnoprawną kontynuacją pierwszego dzieła studia Amplitude Studios, ale niewiele poza tym. I to moim zdaniem jest w niej najlepsze, nie widzę powodu, dla którego twórcy mieliby zmieniać coś, co było dobrze zaprojektowane i dawało sporo satysfakcji. Rozpoczynając grę, czułem, że w recenzji napiszę coś w stylu “Endless Space 2 nie jest grą dla wszystkich, ale…”, jednak twórcy wybili mi to z głowy, czyniąc tę kosmiczną strategię przyjazną również graczom, którzy wcześniej nie doświadczyli niczego podobnego. Produkcja świetnie wykorzystuje format rozgrywki charakterystyczny dla strategii 4X i przez wyjątkowość każdej z ośmiu frakcji połączonej z wieloma ścieżkami rozwoju możliwymi do obrania powoduje, że chce się rozgrywać partię za partią i odkrywać kolejne smaczki zaimplementowane przez deweloperów. Nie jest jednak perfekcyjnie, idealny obraz dzieła zaburza system walki potraktowany totalnie po macoszemu i błędy w lokalizacji gry na język polski. O ile w przypadku pierwszej wady raczej nie możemy spodziewać się poprawy, tak jeśli chodzi o błędy w tłumaczeniu, to już w chwili, w której piszę tę recenzję, twórcy wystosowali do graczy taką wiadomość:
Gra na dzień dzisiejszy jest produkcją dobrze zaprojektowaną i wykonaną, jednak schemat rozgrywki pozostawia twórcom duże możliwości dalszego rozwoju tytułu za pomocą dodatków. Jeśli tylko będą one poszerzały zawartość właściwie, to zostaną spełnione wszelkie wymagania do tego, byśmy mogli uznać ES 2 za jedną z najciekawszych strategii kosmicznych na rynku.