Site icon Ostatnia Tawerna

Dwa symbionty to za mało – recenzja komiksu „7 miliardów igieł”, t. 2

Klasyczne rozwiązania fabularne i światotwórcze mają swoje konsekwencje – sequel musi być! Hikaru Takabe uratowała świat, ale nie pozbyła się gadatliwego towarzysza… a nawet zyskała kolejnego. Czy taka drużyna jest w stanie sensownie zareagować na kolejny kryzys?

Koniec świata to święto ruchome

Śródtytuł ukradłam z (bardzo dobrego) wystąpienia tłumacza Radosława Kota, które poprowadził na Coperniconie ‘22. Tak, widmo totalnej zagłady powraca co jakiś czas z regularnością Wielkanocy – miesiąc w tę czy w tamtą nie ma tu większego znaczenia. Najczęściej krąży nad USA i Japonią, więc naturalną koleją rzeczy zaowocowało drugim tomem 7 miliardów.

Licealistka Takabe gości teraz we własnym ciele i umyśle swojego największego sprzymierzeńca oraz ich wspólnego śmiertelnego wroga. Przy czym ten ostatni chyba troszkę się ucywilizował i zmiękł, coś jak nasz ulubiony symbiont, będzie nawet motyw drobiu. Towarzystwo ma w perspektywie spokojną egzystencję na kupie, okraszoną spotkaniami z przyjaciółkami Hikaru, sprawdzianami z chemii i marudzeniem, jakim to cieniasem i tłukiem jest nieletnia nosicielka. Ale my wiemy! Wiemy, spodziewamy się i dostajemy! Coś się psuje w ekosystemie, jakby z przestworzy zstąpił kolor i posklejał zwierzaki w upiorne „cosie”.

Wszyscy zostaną zintegrowani!

Koniec świata tym razem będzie inny – zamiast zagłady i anihilacji, integracja. Jak bardzo totalna? Ziemia stanie się myślącym oceanem Solaris? Tylko bardzo brzydkim? Czy symbionty wezmą sprawy w ręce Tanabe i przywrócą ewolucję na bardziej przyjazne ludzkości tory? A może jeden z nich już cieszy się na sabotaż bohaterskich wysiłków reszty?

Ten tom jest miejscami ciekawszy od poprzedniego: więcej tu dialogu, przede wszystkim interakcji między symbiontami, która jest odpowiednio zjadliwa, ironiczna i oderwana od życia zwykłych szaraczków. Główna bohaterka nie jest już bierną i wiecznie wkurzoną dziewczyną, zyskała trochę osobowości. Do tego znajdziecie tu co najmniej dwa udane metażarty, jeden przecudnie puentuje potencjalny fan service, którego, tak przy okazji, tym razem jest mniej niż w jedynce. Drugi to dość gorzka konkluzja ubogiego repertuaru kadrów z ciocią. Kreska Nabuaki Tadano zachowuje swój drapieżny, zadziorny charakter, ale… Nie spojlując, specyficzny rodzaj zagłady sprawia, że zamiast gęstych kadrów dostajemy szerokie, puste przestrzenie, w których oryginalny styl mangaki zupełnie nie jest dostrzegalny. Obok „cosiowatych” potworów w tej odsłonie przygód symbiontów zobaczycie też bishonena, który… no, nie jest najbardziej udanym rysunkiem komiksiarza, ale za to oferuje kosmiczną perspektywę oraz metażarcik na finał.

Hikikomori w słuchawkach

Nie mogę powiedzieć, że mangi Nabuaki Tadano mi się nie podobały. Że pozwolę sobie na recenzencki klasyk – bawiłam się dobrze, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie jest to manga dla każdego. Głównie przez to, że nie można do niej podchodzić jak do typowej przygodowej fantastyki, ostatecznie mangaka nie tylko korzysta ze schematów gatunku, ale świadomie je komentuje. Kosmiczny wymiar sequelu końca świata oraz obecność dinozaurów sprawiają, że nie da się tu uniknąć skojarzeń, chociażby z Devilmanem, którego dzisiaj też nie można czytać do końca na serio. Wreszcie – metatekstowe żarty naprawdę mnie ujęły i rozbawiły. To oczywiste, że przy drugim tomie autor nabrał odwagi i rozpędu, nawet jeśli nie widzicie tego w warstwie wizualnej.

Przy tym wszystkim 7 miliardów igieł zachowuje leciuteńko moralizatorski charakter, bo jakoś tak jest, że na nieszczęścia pomagają przyjaciółki i wyjście ze swojej głowy do rzeczywistości. Z kolei ten wątek Nabuaki Tadano rozwinął uroczo i lekko dużo wcześniej, w krótkim opowiadaniu, gdzie pojawia się pierwowzór Hikaru. Na końcu drugiego tomu znajdziecie właśnie tę nowelkę – tym razem poziom melancholii (na który narzekałam w poprzedniej recenzji) absolutnie mnie zadowala.

Jeśli zaintrygowało was 7 miliardów igieł, kupcie od razu oba tomy, możecie nawet zacząć czytanie od bonusowego opowiadania zamykającego drugi. Cieszcie się specyficzną kreską Tadano, brzydźcie potworami, śmiejcie z nieustających monologów symbiontów. Fabuła? No tak, już to znacie, widzieliście wiele razy. Jakoś tak jest, że z tymi końcami świata jest problem, zawsze ktoś je będzie próbował powstrzymać. Niezbyt fortunne te święta.



Nasza ocena: 7/10

Udana kontynuacja historii o wycofanej licealistce i symbioncie ratujących świat. Tym razem wyraźnie widać zabawę gatunkiem. Nie czytajcie dla fabuły!

Fabuła: 6/10
Bohaterowie: 7/10
Oprawa graficzna: 9/10
Wydanie i korekta: 8/10
Exit mobile version