Co sprawiło, że do dzisiaj wierzę w smoki, lubię spędzać godziny w nieistniejących światach i dalej uwielbiam superbohaterów?
Zaczynamy na Fox Kids
Pierwsze spotkanie z fantastyką, superbohaterami i potworami to seriale animowane, oglądane głównie na kanale Fox Kids. Najlepiej wspominam X-Menów oraz Spidermana. Uwielbiałem przygody Dr. Xaviera i jego mutantów oraz człowieka-pająka, który miał świetne riposty względem przeciwnikóww trakcie walki z nimi. I zapewne dlatego do dziś tak bardzo uwielbiam wszelkich bohaterów, którzy w jakiś sposób nawiązują do świata zwierząt, z tego samego powodu zawsze też wolałem złoczyńców pokroju doktora Octopusa czy Jaszczura. Obecnie także darzę sympatią postacie, które nie są jednolite, a przy wspominaniu tej cechy charakteru nie mógłbym nie wspomnieć jeszcze o Dragon Ballu i epickich bitwach Goku i jego przyjaciół. Każdy odcinek tych przygód był przeze mnie wyczekiwany, także z powodu słynnego francuskiego dubbingu z nałożonym polskim lektorem. I nie śmiejcie się, ale moją ulubioną postacią jest Yamcha. Do dziś pamiętam, jak podniosłem ręce do góry, by pokonać Buu!
Natomiast jednym z najlepszych filmów animowanych, jakie obejrzałem za dzieciaka, jest na pewno Magiczny miecz – Legenda Camelotu. Do dziś pamiętam słowa piosenki Rubera: ”Świat o wojnie znów usłyszy…”
A może byś się za książki wziął?
Z wielką przyjemnością! Odkąd tylko nauczyłem się czytać, to zagłębiałem się w dziesiątki książek o dinozaurach i zwierzętach. Kolejnym etapem rozwoju nowej pasji czytelniczej były mity z całego świata: greckie, rzymskie, opowieści Indian z Ameryki Północnej czy intrygujące historie Aborygenów z Australii. Uwielbiałem podania z dalekich krajów, które są egzotyczne pod względem kulturowym. W tym samym czasie zaczytywałem się także w polskich legendach i moją ulubioną (a jakże) stała się ta o Smoku Wawelskim.
Pierwszą serią książkową, jaką się podjąłem przeczytać, były przygody młodego czarodzieja, czyli saga o Harrym Potterze. Z biegiem czasu straciłem szacunek do tej serii, jednak nie mogę jej odmówić tego, że mnie wciągnęła i potrafiłem Zakon Feniksa przeczytać trzy razy z rzędu. Przyczyną mojego zauroczenia cyklem był zapewne fakt, że dorastałem razem z bohaterem książki a także w tym samym czasie pojawiały adaptacje kinowe owych książek, co tylko dodatkowo mnie wkręcało w to uniwersum. Nieco później wpadło mi w ręce dzieło pewnego angielskiego profesora: Władca Pierścieni. Od tego momentu zaczęło się moje totalne oddanie fantastyce. Mistrz Tolkien stworzył tak cudowny, interesujący i bogaty świat, że z przyjemnością nawet dziś do niego wracam. Obecnie nie licząc książek historycznych lub społeczno-politycznych, nie sięgam po inne dzieła literatury. Po prostu… nie lubię świata bez magii czy smoków.
Mati chodź – dinozaury w telewizji!
O tym, że lubię gady kopalne, wie chyba każdy mój znajomy. Trudno więc nie wspomnieć tutaj o dziełach kinowych. Jurassic Park to zdecydowanie jeden z najlepszych filmów, jakie w życiu obejrzałem. Wizja stworzenia parku z żywymi dinozaurami do dzisiaj pobudza moją wyobraźnię i marzenia. Gdy po raz pierwszy w telewizji zobaczyłem scenę, jak Rexy wydostaje się ze swojego wybiegu, nie mogłem zamknąć buzi z wrażenia. Podobnie się czułem, gdy raptory dostały się do kuchni w samym centrum parku. Później w trakcie zabaw na podwórku wielokrotnie udawałem raptory albo tyranozaura. Jednak człowiek nie tylko wielkimi gadami żyje. Kolejna seria filmów, które pobudzały moją dziecięcą wyobraźnię, to oczywiście Władca Pierścieni Petera Jacksona. Epickie bitwy, wyraziści bohaterowie i potwory. Czegoś więcej mógł chcieć kilkuletni chłopak? Do tego dochodziły wspaniałe gry komputerowe osadzone w uniwersum Śródziemia. A jeśli o grach już mowa…
Przestań grać w komputer!
Mamo, dopiero zacząłem! Ach, ile razy używałem tego zwrotu. Największy wpływ na to, że dzisiaj uwielbiam fantastykę, miały oczywiście moje ukochane gry wideo. Nie sposób wymienić wszystkich gier fantasy, jakie mnie wciągnęły. Chyba najważniejszymi były te, w których mogłem rzucić fireballem: Gothic oraz The Elder Scrolls III: Morrowind. Jedna dawała mi świetną fabułę i postacie, w drugiej – setki godzin tworzyłem swoje wymarzone postacie z fantastyki. Nawet nie macie pojęcia, ile czasu zajmowało mi wymyślanie nazwy klasy i jej opisanie. Czasem sam początek gry zabierał mi 2-3 godziny. Nie mógłbym zapomnieć o strategiach typu Władca Pierścieni: Bitwa o Śródziemie, w którą zagrywałem się godzinami czy Jurassic Park: Operation Genesis, które nagrał mi na płytę mój kumpel (na swoją obronę powiem, że gra nie była sprzedawana w Polsce). A o tym, że spędzałem dziesiątki godzin przed monitorem, nie muszę chyba wspominać. Moja mama też to zauważyła i cóż… nie była zadowolona. Jednak nic się nie zmieniło w moim dorosłym życiu, bo jeśli się spojrzy na pracę, jaką wykonuję, zobaczy się, że dalej przesiaduję przed ekranem.
Czas leci, jednak serce pozostało w fantastyce
Niestety, przychodzi moment, że człowiek dorasta. W miarę jak lat mi przybywało, miałem coraz mniej czasu na czytanie książek, granie w ulubione gry czy oglądanie filmów. Jednak nie mogłem odmówić sobie przyjemności z obcowania z magicznymi światami, wielkimi bestiami i niezwykłymi bohaterami i dlatego wybrałem się na studia dziennikarskie. Uwielbiam pisać o potworach, grach i sprzęcie komputerowym . Zawodowo więc chcę pozostać tam, gdzie dusza już od dawna należy — w fantastyce. I ciągle kombinuję, jak sklonować dinozaury…
niech pan wie że z fantazy jestem nie w temacie