Heksalogia o Dorze Wilk
Od razu zastrzegam, że nie powiem Wam, jak bardzo zmieniona została nowa edycja Złodzieja dusz. Bardzo lubię tę autorkę, ale z cyklu o Dorze znam w zasadzie tylko najnowszy tom, bo do Jadowskiej siadłam dopiero po pojawieniu się w uniwersum alternatywnych miast Warsu z Sawą i działającej w nich Nikity. Pozwolę sobie wobec tego popatrzeć na początek heksalogii z perspektywy nowych tekstów pisarki.
Podejrzewam, że większość czytelników fantasy w Polsce coś o Jadowskiej i jej alternatywnych miastach słyszała, więc będzie krótko. Większa część cyklu skupia się na wydarzeniach dziejących się w Toruniu i jego magicznym odpowiedniku – dużo starszym i gęściej zamieszkanym Thornie. To tylko jedno z wielu miejsc, gdzie zbiegają się linie mocy, i które w związku z tym zajęli magiczni. Uniwersum zaludniają przede wszystkim postaci z pogańskich porządków – wilkołaki, wampiry, bóstwa czy rusałki. Ale w Złodzieju dusz jednym z ważniejszych motywów jest obecność w tym świecie istot judeochrześcijańskich, aniołów i diabłów. W centrum zamieszania staje Dora, wiedźma o skomplikowanym pochodzeniu, bardzo przywiązana do idei prowadzenia zwykłego śmiertelnego życia „mimo wszystko”. Kiedy poznajemy ją w pierwszym tomie, jest niepokorną, ale skuteczną policjantką, ukrywającą moce przed współpracownikami, niezbyt przywiązaną do swoich magicznych umiejętności i uznającą się za mało utalentowaną.
Cała heksalogia pisana jest z perspektywy głównej bohaterki, która snuje hipotezy na temat rozwiązywanych aktualnie zagadek kryminalnych. Dora opowiada czytelnikowi też o sobie, a życie traktuje dużą dozą sarkazmu. Na szczęście ta twarda baba wie, kiedy stosować boks i magiczne metody walki, a kiedy przytulać. To ostatnie jest w alternatywnym świecie bardzo ważnym zagadnieniem. Chociaż heksalogia to, gatunkowo rzecz biorąc, kryminał i urban fantasy, cykl zawiera bardzo dużo wątków, opisujących budowanie relacji oraz takich, które są związane z odnajdywaniem samego siebie. Nie dotyczy to jedynie Dory, Jadowska potrafi tworzyć bardzo ciekawe postaci drugoplanowe.
Złodziej dusz, czyli początki
Jak wspomniałam, to nie tylko pierwszy tom heksalogii, ale powieściowy debiut Jadowskiej. Rozpoczyna on serię, która stała się kultowa, wywindowała autorkę na listę sław polskiego fantasy i pozwoliła jej pisać zawodowo. Teraz Dora i Nikita są kochane przez czytelniczki, zbierają fejm i prowokują intensywne rozmowy na bookstagramie. Wiem, bo jestem jedną z fanek. I z tej zaszczytnej pozycji pozwolę sobie teraz trochę pomarudzić na Złodzieja dusz, bo – choć poprawiony – nie stracił charakteru debiutu. To uczciwe podejście do książki, ale może zniechęcić niektórych nowych czytelników.
Pierwszy tom heksalogii Jadowskiej, jak i kolejne, opowiada równolegle o śledztwie Dory i dziejącej się w tym samym czasie historii z jej życia osobistego. Nie jest to – co prawda – origin story, ponieważ główna bohaterka wychowała się, nie wiedząc o swojej magicznej naturze (musiała w związku z tym przejść przyspieszoną edukację i treningi), ale o tym dowiadujemy się tylko z uwag na marginesie, nawet nie retrospekcji. Nie zobaczycie też typowego “zbierania drużyny”, wiedźma od jakiegoś czasu odwiedza Thorn i jego sławne puby, ma tam bliskich znajomych, a nawet “siostrę krwi”. Dora od pierwszego tomu jest postacią pełnowymiarową, z przeszłością i mocnym zapleczem złożonym z mentorów, współpracowników i przyjaciół. Osobiście bardzo cenię takie podejście do czytelnika – wrzucenie na głęboka wodę i tłumaczenie kontekstu tylko wtedy, kiedy ta wiedza może się naprawdę do czegoś przydać.
Teraz będzie marudzenie. Chociaż narratorka usilnie daje nam do zrozumienia, że śledztwo jest najważniejsze w tej historii i jest w nie osobiście zaangażowana (przestępca porwał i więzi najbliższą jej osobę) zupełnie tego nie czułam. Dużo więcej miejsca zajmował wątek relacji Dory z diabłem Mironem i aniołem Joshuą. Sprawiał też wrażenie dużo bardziej emocjonującego dla głównej bohaterki. Nie, to nie jest romans, chociaż różne rzeczy wiszą w powietrzu. Jadowska ewidentnie miała sporo frajdy, pisząc o relacjach międzyludzkich, ale policyjna robota interesowała ją w stopniu umiarkowanym. Myślę, że to typowa choroba wieku debiutanckiego, polegająca na uzupełnianiu książki zbyt wieloma wątkami naraz. W końcu nikt autorowi nie zagwarantuje, że jeszcze kiedyś coś opublikuje.
Czytać tę heksalogię?
Koniecznie! Obawiam się tylko, że z Jadowską jest tak, że jeśli nie polubiło się jej stylu, to przepadliśmy. Dlatego najlepiej zacząć od czegoś absolutnie dobrego. Złodziej dusz nie nadaje się na prezent dla koleżanki, którą chcecie zarazić fantasy. Lepiej kupić jej Dziewczynę z dzielnicy cudów (jeśli lubi mroczne historie) albo Dzikie dziecko miłości – chociaż jest to najnowszy tom heksalogii, można go spokojnie czytać jako niezależną rzecz. Autorka pielęgnuje tradycję gatunku. W końcu także Nesbo, Rankin czy Chmielewska piszą długie serie, w jakie da się wskoczyć właściwie w dowolnym momencie. Poza tym Dzikie dziecko miłości wykorzystuje podobny schemat fabularny w wątku kryminalnym, co Złodziej, ale został on ciekawiej rozwinięty.
Dora Wilk stała się postacią kultową, bo to bohaterka, na którą czekaliśmy. Ma skomplikowane magiczne pochodzenie: w połowie północne (z twardą, bojową mocą), w drugiej – związane z magią płodności. Intensywnie się przed tą ostatnią broni, co jest jasną metaforą dla każdej dziewczyny, chcącej być najpierw osobą, potem ewentualnie (kiedyś, pośmiertnie, nigdy – niepotrzebne skreślić) tym uroczym stworzeniem z instynktem macierzyńskim. Poza główną postacią świat Thornu zamieszkuje mnóstwo interesujących stworzeń, które Jadowska potrafi ciekawie pokazać – jest to kolejna zaleta heksalogii i pozostałych książek autorki. Wreszcie, wspomniane propozycje to prawdziwe kryminały, trzymają w napięciu, czasem szokują brutalnością, są wiarygodne, jeśli chodzi o psychologię przestępców. I mimo że to pozycje rozrywkowe, spokojnie da się je czytać wielokrotnie.
Nowe wydanie i co dalej
Pierwsze wydanie Złodzieja dusz i kolejne tomy przygód Dory zostały wydane przez Fabrykę Słów, ale już od paru lat Jadowska jest związana z Sine Qua Non i to właśnie ta ekipa odpowiada za powrót heksalogii w poprawionej wersji. Zmienił się tekst, ale, jak wspomniałam, wiem o tym tylko z cudzych uwag i informacji, że wydanie jest poprawione. Dodano także nowe ilustracje. Jak w wydawanym oryginalnie przez SQN cyklu o Nikicie odpowiada za nie Magda Babińska. Stopniowo pojawią się kolejne tomy, więc całość będzie można dostawić bez wstydu do Dziwnego dziecka, pierwszej Dory z Sine Qua Non. A gdyby ktoś miał ochotę na czytanie w dobrym towarzystwie, niedawno powołano do życia Szatański book club, grupę czytelniczą poświęconą heksalogii i innym książkom Anety Jadowskiej. Znajdziecie ją na Facebooku i Instagramie.