Reżyser Joseph Kosinski udzielił ostatnio wywiadu, w którym zdradza, czemu wciąż nie wróciliśmy do świata z komputera.
„Tron 3” jest w stanie hibernacji. Nie jest martwy, żyje i czeka na właściwy moment. Musicie zwrócić uwagę, że kiedy nakręciliśmy „Tron: Dziedzictwo”, Disney nie był w posiadaniu Marvela ani Lucasfilm. Teraz mają zaś wszystko. Z punktu widzenia studia wygląda to więc tak, że mają określoną ilość pieniędzy na robienie filmów. I wybór jest prosty. Kolejne „Gwiezdne wojny” czy filmy Marvela zarabiają świetnie. Nowy „Tron” pewnie też by się sprzedał. Pytanie tylko: czy aż tak dobrze? Nie zobaczyliśmy nowej części ze względu na to, że Disney ma obecnie za dużo lukratywnych marek. To jednak nie znaczy, że nigdy go nie zobaczymy.
A co mieliśmy zobaczyć w trzeciej odsłonie?
Film miał nosić tytuł „Tron: Ascension”. Napisaliśmy około 80% scenariusza. Szło nam dobrze, zdradził Kosinski. Bardzo podobał mi się wyjściowy pomysł. Miał to być film o inwazji – ale z wnętrza maszyny – inny niż zazwyczaj. Zasugerowaliśmy to już w finale „Dziedzictwa”, gdy Quorra wydostała się na zewnątrz. Myślę, że to rozwija koncept „Trona” w sposób, który byłby ekscytujący. Do tego doszłoby ciekawe studium charakteru: Quorra jako „obca w obcym kraju”, próbująca zrozumieć, do którego świata należy.
Słowa reżysera w pewnym stopniu mogą napawać optymizmem. Przynajmniej wiemy, że ktoś nadal myśli o tym cyklu. Chcielibyście, aby powstała kontynuacja?
Źródło: comingsoon.net