Niebezpieczne reakcje chemiczne
Zasady gry w Chemików Magików są banalnie proste. Ciągniesz kafelek z całej sterty i albo możesz go dołożyć do swojego laboratorium, albo wybuchasz, jeśli już taki posiadasz. Mamy trzy rodzaje kafelków: zasilania (3 typy), naczyń z eliksirami (7 typów) oraz kocich asystentów. W dwóch pierwszych przypadkach typy kafelków nie mogą się powtarzać, bo inaczej wybuchamy. A co, gdy mamy pecha i raz za razem dociągamy powtarzający się żeton? Wtedy możemy użyć jednej z siedmiu kart awaryjnych, dzięki czemu cofniemy naszą akcję, albo przed dobraniem kafelka odwrócimy trzy (PS: dzięki kocim asystentom możemy odzyskać użyte karty). Aby jeszcze wyostrzyć mechanikę push your luck, zebranie 3 typów zasilania albo pięciu różnych naczyń daje nam 3 PZ. Ważne jest też, aby nie wybuchnąć, bo wtedy nie otrzymamy żadnych punktów, a jeśli w porę się wycofamy, również coś nam skapnie.
Po przeczytaniu tej prostej instrukcji byłem przekonany, że to nie zadziała. Po wyjaśnieniu zasad moim współgraczom, widząc ich miny, byłem jeszcze bardziej przekonany, że mechanika jest zbyt nudna i losowa. A tymczasem okazało się, że w tej prostocie tkwi metoda. Wbrew pozorom każda partia dostarczała nam masę frajdy i emocji. Były i jęki zawodu w momencie wybuchnięcia i okrutny zwycięski śmiech, gdy szczęśliwym trafem zdobyło się 3 PZ. Aczkolwiek dostrzegłem też jeden istotny problem – jeśli ktoś ma dużego pecha, może dość szybko odpaść, a wtedy pozostaje mu jedynie czekać na koniec rundy, co może być bardzo nużące.
Piękno szalone nauki
Pod względem jakości wydania nie mam żadnych zastrzeżeń do Chemików Magików. W pudełku znajdziemy w miarę grube żetony eksperymentów, podobnej grubości plansze graczy i do tego stos kart oraz żetony punktów. Instrukcja jest klarowna i dobrze napisana. Nic tu specjalnie nie zachwyca, jedynie okładka przyciąga wzrok, ale jednocześnie nie ma się też do czego przyczepić. Wspomnieć wypada jedynie o dodatkowym trybie, który rzekomo skraca czas rozgrywki. Nie jest to do końca prawda, bo choć gramy o jedną rundę mniej, to dzięki dodatkowym kartom chroniącym nas przed wybuchem (które możemy odzyskiwać, odrzucając żetony punktów), rozgrywka może się wydłużyć.
Czy warto wybuchnąć?
Choć wiem, że Reiner Knizia ma na swoim koncie wiele świetnych gier i sam uwielbiam wiele z nich (zwłaszcza Wyprawę do El Dorado), tak w przypadku Chemików Magików byłem pewien, że kosa trafiła na kamień. Tymczasem okazało się, że to lekka, szybka gra, która dostarcza mnóstwo radości. Oczywiście wszystko pod warunkiem, że nie nastawiasz się na zwycięstwo. Za dużo tu losowości, aby myśleć o jakiejkolwiek strategii. Bardziej chodzi o zabawę, ryzykowanie i śmianie się z wybuchania czy niespodziewanych łutów szczęścia. Chemicy Magicy to przykład gry opartej w swoich założeniach jedynie na prostocie, losowości i farcie. Na pewno nie wszystkim to się spodoba, a jednocześnie w tej kategorii znam grę, która według mnie i moich współgraczy jest lepsza. Mam na myśli oczywiście Diamenty, które dostarczają trochę więcej emocji.