Mówi się, żeby lepiej nie odświeżać sobie starych tytułów. To, w co grało się za dzieciaka, zazwyczaj zapamiętywane jest jako ładniejsze, lepsze i przyjemniejsze. Kiedy po wielu latach wracamy do tytułu, okazuje się on często za trudny, zbyt brzydki czy nad wyraz infantylny. Ale nie w tym przypadku…
Panie i Panowie! Przedstawiam wam NIESAMOWITEGO SPIDER-MANA!
Po wczytaniu pierwszego poziomu, słyszymy głos lektora. To nie kto inny jak prawdziwy ojciec Spider-Mana – Stan Lee. Miły akcent dla fanów Człowieka Pająka. Wstyd się przyznać, ale gdy ogrywałem ten tytuł w trzeciej klasie podstawówki, w ogóle nie zwróciłem na to uwagi.
Fabuła produkcji jest niczym sztampowy komiks. Ktoś „wypuszcza” trujący gaz na ulice Nowego Jorku. Na dodatek jakiś koleś podszywa się pod Spider-Mana i kradnie jakąś super technologię wystawiając przy tym naszego niewinnego bohatera na celownik dla NYPD. Rozpoczyna się pościg, w którym nasz Pająk musi pokonać przeciwników, jak i udowodnić swoją niewinność. Po drodze pojawiają się jeszcze oba symbionty (Venom i Carnage), które dodatkowo komplikują sprawę, a jeden z nich, po dłuższej przepychance, decyduje się stanąć po stronie dobra. Pomieszanie z poplątaniem, ale jako dziecko również nie zwracałem na to uwagi. Śmieszne jest też to, że teraz również puściłem to mimochodem i skupiłem się na przyjemności płynącej z samego grania.
Babciu! Ten pasztet jest zaj@#$%ty!
Wierzcie lub nie, ale gra pod względem grafiki w ogóle nie odstrasza. Owszem, mocno się postarzała i widać w niej ograniczenia konsol ówczesnych generacji. Pierwszym tego przykładem jest konstrukcja poziomów. Przez gaz unoszący się nad ulicami przemieszczać się można tylko po dachach wieżowców. W wygodny sposób zostało to wytłumaczone fabularnie i pozostało praktyczne w rozgrywce. Wnętrza budynków z kolei to proste wielopoziomowe mapy. Nic skomplikowanego – i o to chodzi. Produkcja firmy Neversoft (tej od Tony’ego Hawka), wydana przez Activision, wyszła w pierwszej kolejności na Nintendo 64 i Play Station w roku 2000. Następnie w roku 2001 wypuszczono odświeżoną wersję na Dreamcasta i PC. Widać znaczną różnicę pomiędzy obydwoma wypustami i zdecydowanie lepsze są te dwa ostatnie. Modele postaci dalej pozostają kanciaste i odrobinę pokraczne, ale tekstury zyskują o wiele więcej na wyrazistości i dokładności niż w wersjach z roku 2000. Myślałem, że przy próbie powrócenia do tej gry zmuszony będę obejść się tylko wspomnieniami z powodu braku kompatybilności z moim obecnym systemem. Ale gra śmigała na siódemce bez zarzutów. Nie wiem, jak z nowszymi wersjami oprogramowania, ale posiadacze starszych wersji Windows’a na pewno będą mogli odpalić ją na swoich maszynach.
Przebieraj się i walcz
Następnym miłym wspomnieniem tej gry było to, że można w niej odblokowywać różne stroje dla naszego poczciwego Pająka. Szafa bohatera mieści takie wdzianka, jak kostium Spider-Mana z roku 2099, czarną wersję symbionta, wersję Unlimited z serialu o tej samej nazwie wyemitowanego w 1999 roku, Scarlet Spider-Mana oraz kostium Bena Reillego z historii o klonach Człowieka Pająka, cywilną wersję Petera oraz wdzianko Captaina Universe’a z alternatywnej historii pająka w innym uniwersum Marvela. Każdy ubiór ma swoje mocne i słabe strony dające przewagę lub utrudniające rozgrywkę. Inną fajną sprawą, która dodaje uroku tej grze, okazuje się jej prostota. Nie mylić z tym, że jest banalna. Wymagająca, ale prosta w obsłudze. Sterowanie to raptem sześć przycisków i klawisze kierunkowe. Razem dają okrągłą dychę. Nie można się pogubić. Natomiast kombinacje uderzeń to tylko kopnięcia, ciosy rękoma oraz strzały pajęczyną (która się kończy i należy o tym pamiętać). Standard misja – trzy wciśnięcia dają nam kombo. Można je ze sobą mieszać, ale na próżno tu szukać wyszukanych kombinacji rodem z Mortal Kombat lub innych późniejszych gier z Pająkiem. Dla ludzi opornych na zapamiętywanie nieskończonych kombinacji (w tym mnie) to strzał w dziesiątkę.
Jajek tyle co na Wielkanoc
Tytuł jest po brzegi wypełniony easter eggami. Każda misja ma ich co najmniej kilka. Z tym że zobaczymy je dopiero po aktywacji odpowiedniego kodu, który włącza odpowiedni tryb gry o nazwie „Co jeśli…”. Po ponownym rozpoczęciu przygody będzie ona dosłownie naszpikowana odniesieniami do innych gier, filmów lub komiksów. Uważny gracz z pewnością nie raz uśmiechnie się pod nosem, kiedy gra tu lub tam wprowadzi jakieś zabawne odniesienie do innych dzieł, w postaci podmienienia jakiejś tekstury, napisu w grze lub kwestii mówionych przez jej bohaterów.
A glitchy jeszcze więcej…
Aby nie było zbyt słodko i kolorowo, gra ma też swoje wady. Niestety w niektórych momentach były one tak poważne, że wymagały użycia kodu służącego do pominięcia planszy. Taki już urok tej produkcji. Błędy nie są spowodowane upływem czasu czy też tym, że gra wysypuje się do pulpitu. Często po prostu przerywniki filmowe blokują postacie lub momenty, gdzie Spider-Man ma po zakończeniu animacji stać w miejscu, ni z tego, ni z owego wyskakuje w powietrze, nie dając graczowi szansy na uratowanie, i spada w przepaść. W moim przypadku stało się tak trzy razy. Podczas ucieczki przed policją oraz pogoni za Venomem widoczny był problem nadgorliwego bohatera, skaczącego tam gdzie nie trzeba. Trzeci problem pokazał się podczas walki z Mysterio, gdy ten po zadaniu kilku początkowych ciosów zaczyna raptownie strzelać laserem, a animacja jego ruchu jest klatkowa, przez co niemożliwa do zastosowania skutecznego uniku. Dodatkowo wszystkie „przeszkadzajki” wyglądają właśnie w ten sposób (zacinają się i nie znają określenia „płynność ruchu”), co grozi epilepsją przed monitorem. Nie polecam.
Panie, bierz pan
W ogólnym rozrachunku Spider-Man jest dobrą grą, z pewnością lepszą niż szereg innych tego pokroju produkcji z tamtych lat. Nadal bawi tak samo, nie przytłacza skomplikowaną mechaniką, potrafi w niektórych miejscach rozbawić, a zdecydowanie dotyka te sentymentalne struny, które nie pozwalają mi powiedzieć o tej grze zbyt wielu złych rzeczy. Dobrze było ją odświeżyć, choćby po to, aby docenić szereg smaczków dosłownie z niej kipiących.