Dawno, dawno temu, bo w latach 1995-97, powstawały sobie gry z serii Exile, stworzone przez niewielkie studio Spiderweb Software. A były to czasy, kiedy tworzono wspaniałe RPG. W tym duchu stworzono Exile oraz jego poprawionego następcę – Avernum (rok 2000). Powstające aż do dziś gry z tej rodziny zachowały taką samą mechanikę oraz styl graficzny. Totalny oldschool.
Avernum 3: Ruined World to klasyczny fantastyczny turowy RPG. Grafika i rozgrywka rodem z lat 90. Były to dobre lata dla erpegów, ale czy taki styl sprawdzi się i w 2018 roku? Myślę, że tak. Pamiętając o tym, co serwują nam inni twórcy gier indie, stylistyka Avernum nie odbiega jakoś szczególnie od aktualnych trendów.
Niech nie zmyli was trójka w tytule. Tak naprawdę jest to część trzecia (podobno już ostatnia) reboota gier z tej serii (wcześniej było ich siedem), które są w sumie ulepszonym Exile (a miał on cztery odsłony). Co prawda wcześniej nie miałam styczności z żadną z tych gier, mój brak cierpliwości dla topornych interfejsów został wystawiony na ciężką próbę, a znikające już na początku przygody save’y (i konieczność powtarzania początku gry) nie poprawiły mi zdecydowanie humoru, ale ostatecznie udało mi się pograć w Avernum 3.
„Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda!”
Grę zaczynamy od wyboru postaci, które chcemy zabrać ze sobą na przygodę. Dla początkujących graczy twórcy przygotowali zbilansowany zestaw bohaterów: żołnierza, rebelianta, księdza oraz czarodziejkę. Zaawansowani lub niezadowoleni z takiego układu mogą sobie pozmieniać klasy (z dziewięciu dostępnych), rasy (z trzech dostępnych) i imiona członków swojej drużyny. Dalej do wyboru mamy cztery poziomy trudności (ja zastosowałam najniższy, nie chciało mi się męczyć, za stara jestem, wolałam, żeby przeciwnicy sami nadziewali się na miecze).
Z krótkich scenek dowiadujemy się, że przebywamy w podziemnym świecie Avernum – krainie, do której złe i niedobre Imperium zsyła swoich wrogów. Po latach wygnania, życia w ciemności, a nawet i wojen, Avernici postanawiają w końcu wrócić na powierzchnię i to właśnie ty zostajesz wysłany z misją rozpoznania krain naziemnych.
Na początku wyprawy udajemy się do Górnego Avernum – krainy umiejscowionej w ogromnej jaskini, w której to uczymy się walczyć i zdobywamy pierwsze poziomy doświadczenia. Kiedy już głównodowodzący całej operacji uzna, że pora na dalszą wędrówkę, w końcu możemy ujrzeć światło słoneczne. Tam, jak się okazuje, nie tylko jest pięknie i egzotycznie (jak dla kogoś, kto całe życie spędził w jaskiniach oświetlonych fluorescencyjnym grzybem), ale też i niebezpiecznie. I to wcale nie przez żołnierzy Imperium – świat na powierzchni został bowiem opanowany przez plagę glutowatych potworów, niszczących wioski i zabijających ludzi. Od teraz naszym zadaniem jest nie tylko eksploracja, ale też i pozbywanie się grożących wszystkim stworów.
Na swojej drodze spotkamy wiele miast, jaskiń oraz przeciwników – do niektórych trzeba będzie wracać po zdobyciu odpowiednich przedmiotów czy poziomów, bo na przykład za pierwszym razem byliśmy zbyt słabi, aby odbyć konkretną walkę.
Weź wazon, na pewno się przyda!
Każdy bohater z naszej grupy posiada swój ekwipunek, swoją torbę na rzeczy (oraz dodatkową na śmieci) oraz swoje drzewko umiejętności (co ciekawe, niektóre skille, jak otwieranie zamków, sumują się międzybohaterowo). Po drodze możemy zebrać praktycznie wszystko, co nam wpadnie w łapki (ewentualnie ukraść). Od broni, po jedzenie, przez kamienie. Totalny dramat dla takiego zbieracza jak ja – pomimo sporej ilości miejsca w torbach i tak miałam wiecznie wypchane kieszenie… Ale jak to tak chodzić bez kawałka ceramiki albo śmieci, których nie można nawet sprzedać?!
Jeśli chodzi o umiejętności, do wyboru mamy dwa główne drzewka rozwoju: walki oraz magiczne. Jako dodatek mamy też zestaw cech, które możemy rozwijać u postaci. Drzewka nie są zbyt skomplikowane, wybór umiejętności odpowiednich dla danej klasy nie jest w związku z tym trudny. Przy okazji opisy umiałek okraszone zostały uroczymi obrazkami.
Sama walka również nie jest skomplikowana. Postaci turowo zadają obrażenia przeciwnikom, pierwsi atakują ci z większą inicjatywą, walczący wręcz muszą podejść, żeby zadać cios, postaci magiczne mogą z dystansu atakować, leczyć, wzywać pomocników, wspomagać swoich lub przeszkadzać wrogom. Warto dobrze zaplanować ataki – pozwala to zaoszczędzić sobie czasu na wczytywanie gry w przypadku przegranej. Trzeba wspomnieć, że przy śmierci jednego, dwóch czy trzech bohaterów możemy ich wskrzesić, wchodząc do przyjaznego miasta, natomiast przy śmierci wszystkich widzimy już przykry ekran przegranej. Wstyd się przyznać, ale mimo wyboru najniższego poziomu trudności i tak całkiem często zdarzało mi się widzieć ten smutny obrazek…
Koniec końców
Avernum 3, pomimo swojego wyglądu, mechaniki i ogólnej toporności, na pewno ucieszy fanów klasyki. Jest przede wszystkim dobrze zrobionym RPG-em. Ciekawe rozległe krainy, ładnie rysowane mapy, czasem nawet i wymagający przeciwnicy składają się na całkiem dobrą grę. Na pewno warto będzie w nią zagrać drugi raz już innym zestawem bohaterów.
Co mnie trochę zawiodło to dźwięk. Chociaż przy stracie gry towarzyszy nam piękna muzyka, w późniejszej rozgrywce głównie można już tylko usłyszeć odgłosy walki lub przeciwników (choć przyznaję – ciamkanie jaszczurek mnie urzekło).