Alana Moore’a nie trzeba przedstawiać, jest jednym z największych twórców komisów na świecie. To właśnie on napisał scenariusze do wielu ponadczasowych hitów.
Urodzony w 1953 roku autor zaczynał od rysowania i pisania dymków do Roscoe Moscow. Potem skoncentrował się już na scenariuszach m.in. do Doctor Who Weekly następnie V jak Vendetta oraz Marvelman. W latach 80. zaczął pracować dla DC Comics, a także Marvel. Wtedy powstały serie Saga o potworze z bagien, Tales of the Green Lantern Corps, Batman Annual, Superman a także najbardziej znane Strażnicy. Jego prace były tak dobre, że przyczynił się do spopularyzowania sztuki komiksowej. Pod koniec lat 80. zerwał z tymi wydawnictwami, uważając że nie dostał odpowiedniej gaży za swoje scenariusze. Pracował niezależnie, jednak nie odniósł sukcesu. Po wielu zawirowaniach założył w końcu wydawnictwo ABC, w którym opublikował Ligę Niezwykłych Dżentelmanów, czy Prometheę. Jest też pisarzem, w 2016 wydał pt. Jerusalem, pisane przez 10 lat dzieło swojego życia, mające prawie 1300 stron.
Obecnie artysta promuje swój najnowszy projekt pt. The Show, którego akcja dzieje się w miejscu urodzenia samego Moora, czyli w przemysłowym mieście Northampton. Pod tym adresem możecie zobaczyć zwiastun:
https://www.ign.com/videos/2020/10/08/the-show-official-trailer
W wywiadzie udzielonym Deadline Moore oświadczył między innymi:
Nie interesuję się już komiksami, nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.
Robiłem komiksy od 40 lat, kiedy w końcu przeszedłem na emeryturę. Kiedy wszedłem do przemysłu komiksowego, wielką atrakcją było, że było to medium, które było wulgarne; zostało stworzone, aby bawić ludzi z klasy robotniczej, zwłaszcza dzieci. Sposób, w jaki zmienił się przemysł, że to teraz „powieści graficzne”, jest w całości obmyślony dla publiczności składającej się z ludzi z klasy średniej. Nie mam nic przeciwko ludziom z klasy średniej, ale to nie miało być medium dla hobbystów w średnim wieku. Miał być medium dla ludzi, którzy nie mają dużo pieniędzy .
Powiedział też, że filmy o superbohaterach „skaziły kulturę”. Nie ogląda żadnych, a nawet odżegnuje się od adaptacji filmowych własnych komiksów.
Nie da się ukryć, że faktycznie komis, już w szlachetniejszej nazwie „powieści graficznej” został wywindowany z piwnicy na parter budynku zwanego kulturą. Czy to źle? Co na ten temat sądzicie?
Cóż, Iwa, sądzę, że zupełnie nie zrozumiałaś tego, co Moor chciał przekazać. I niepotrzebnie dodałaś tutaj jakąś dramatyczną interpretację. Ja rozumiem jego przekaz, może dlatego, że wiem co chciał pokazać ludziom w swoich komiksach i co podarował mi: pewne wzruszenia, przemyślenia, ale i konkretną, mocną wizję. I tak, ma rację, to nie jest przekaz dla znudzonych kolekcjonerów z klasy średniej. Więc jeśli artysta nie może znaleźć w jednym miejscu właściwej publiczności, to szuka jej w innym. Proste, prawda?