Countdown
Istnieją produkcje niedorastające do miana „wybitnych”, czy nawet „bardzo dobrych”, ale przy których warto się jednak na chwilę zatrzymać, i zamienić na ich temat parę zdań, by uchronić je przed całkowitym zapomnieniem, bo i na nie sobie nie zasłużyły. Takim właśnie obrazem z końcówki 2019 roku jest Countdown w reżyserii Justina Deca.
Tym, co wyróżniło ten tytuł w moich oczach było przede wszystkim nieoczekiwanie udane wzięcie na warsztat niemiłosiernie już wyświechtanego tematu fatum dosięgającego kolejnych nieszczęśników za pośrednictwem najświeższych nowinek technologicznych. Sam opis filmu odstraszył zapewne niejednego potencjalnego widza, całą resztę zaś nastroił sceptycznie – ja sam spodziewałem się boleśnie wtórnego gniota o padających jak muchy amerykańskich nastolatkach.
Produkcja ta okazała się jednak swoistym powiewem świeżości, który udowadnia, że ze sztampą i oczekiwaniami odbiorcy można pogrywać subtelnie, bez gwałtownego wypychania widowni ze „strefy komfortu”. Zdążyły już powstać liczne dzieła łamiące wszelkie schematy horroru z uporem maniaka, jak i arthouse’owe twory o skrajnie pogmatwanej fabule, w której mało kto się połapie po pojedynczym seansie – Countdown tymczasem podchodzi do sprawy znacznie delikatniej i wchodzi z widzem w cichą polemikę na temat własnej nieoryginalności. – Krzysztof Dzieniszewski
Serio lubię Wasz portal ale c’mon, czy artykuły tutaj serio musza przypominać onet i serwisy plotkarskie – artykuły podzielone na 10 stron? xd