Lawinowo rosnąca liczba gier komputerowych wymusiła na graczach podejmowanie trudnych decyzji. W które uniwersum się dziś przenieść? Której historii chcę doświadczyć osobiście? Który świat pozostanie nieodkryty? (Przynajmniej na razie).
Niestety doba wciąż ma tylko dwadzieścia cztery godziny i nie jest możliwe przetestowanie wszystkich interesujących nas tytułów. Stąd, jeszcze zanim dana gra zostanie wydana, w interesie jej twórców leży zainteresowanie nią potencjalnych odbiorców. Im lepiej ją wypromują, tym większa szansa, że odniesie sukces. W teorii wszystko się zgadza, jednak co w momencie, jeśli jest to gra indie i w przeciwieństwie do dużych studiów, jej twórcy nie dysponują gigantycznymi nakładami finansowymi na marketing? Co sprawia, że sięgamy po niszowego RPGa zamiast grę typu AAA?
Po pierwsze, wyrastają z pasji
Alersteam, niezależne studio pracujące nad Exoplanet: First Contact, rozwiązało tę kwestię wręcz perfekcyjnie, tworząc kampanię crowdfundingową na Kickstarterze. Jak zaznaczali sami autorzy, pomysł na stworzenie Exoplanet wyłonił się z frustracji i niezadowolenia z kierunku, w którym podążają obecnie RPGi (tę kwestię rozwinę w dalszej części). Projekt, początkowo traktowany tylko jako hobby, przerodził się w sposób na życie. Stało się to możliwe za sprawą ponad dwóch tysięcy osób z całego świata, które zaproponowane uniwersum zafascynowało do tego stopnia, że wpłacili sto pięćdziesiąt procent niezbędnej kwoty, umożliwiając tym samym powstanie gry.

Witamy w piekiełku
Crowdfunding wynosi proces tworzenia na wyższy poziom. Działając w oparciu o zewnętrzny fundusz, twórcy nie zrzekają się swojej niezależności. Często również społeczności graczy zainteresowanych projektem dzielą się swoimi przemyśleniami czy propozycjami, które mogą zostać uwzględnione w finalnym projekcie.
Po drugie, nie są egoistyczne
Diametralnie zmienia to dynamikę w relacjach pomiędzy twórcą a graczem. Stają się one znacznie bardziej partnerskie, co widać choćby na przykładzie zamieszczonego na stronie kampanii diagramu, pokazującego na jakie cele zostaną wykorzystane pozyskane pieniądze. W moim odczuciu transparentność ceny jest niezwykle istotna. Pozwala na chwilę zajrzeć za kulisy powstawania danego produktu i zastanowić się, jaką drogę przebył, zanim znalazł się w naszych rękach. Umożliwia podjęcie świadomego wyboru, czy kupując grę, chcemy powiększyć bonus świąteczny jednego z wielu marketingowców, czy może jednak przyczynić się do zrealizowania celów niszowych twórców.

Wróg czy przyjaciel?
Gdy autorzy są jednocześnie fanami gatunku, gra przestaje być produktem, który ma osiągnąć jak największe zyski. Staje się natomiast celem samym w sobie, spełnieniem marzeń. Te perspektywy łączą się na poziomie wspólnych praktyk i dążeń, obie strony chcą aby uniwersum było jak najlepiej przemyślane i dopracowane. W końcu od tego zależy, jak mocno będziemy mogli się w nim zanurzyć i jak dużą przyjemność z tego czerpać.
Po trzecie, mają co opowiedzieć
Świat stworzono w konwencji space western. To dość oryginalne ujęcie, a gdy dodać do niego jeszcze rys postapokaliptyczny, robi się jeszcze ciekawiej.

Nie ma to jak naturalne oświetlenie
Warto dokładnie zagłębić się w fabułę Exoplanet, gdyż stanowi ona mocny rdzeń produkcji i jej najlepszą wizytówkę. Wcielamy się w postać Jacka Sharpa, międzygalaktycznego najemnika. Łączy on cechy Hana Solo z Clintem Eastwoodem, co sprawia, że jest postacią intrygującą i nietuzinkową. W trakcie realizowania jednego z kontraktów jego statek został napadnięty, a on sam wyrzucony przez śluzę i pozostawiony na pewną śmierć. Odzyskuje jednak przytomność na dawnej górniczej planecie K’Tharsis i rozpoczyna walkę o utracone życie. Swoją drogą, nie mogę pozbyć się wrażenia, że nazwa planety jest w tym przypadku metaforyczna i ma wskazywać na oczyszczającą moc produkcji w stosunku do kierunku, w którym podążają mainstreamowi twórcy RPGów. Wielowątkowość fabuły pozwala na eksplorowanie planety pod różnymi kątami i rozwijanie naprawdę wciągających historii pobocznych.
Po czwarte, mają własny styl
Gry indie stanowią źródło prawdziwej artystycznej bezkompromisowości, świadomą reakcję na produkcje z głównego nurtu, rodzaj pewnego buntu i rebelii. Wymaga to przełamywania konwencji i wychodzenia poza utarte schematy. Z tego powodu twórcy mieszają gatunki i wytwarzają własny, unikalny styl, dążąc do realizacji swoich wizji.

Świat Exoplanet to nie tylko pustynia
Muszę przyznać, że już po krótkim czasie spędzonym przy Exoplanet miałam wrażenie przeniesienia się w przeszłość o ponad dekadę. I piszę to w całkowicie pozytywnym znaczeniu. Jest to gra, która nie stara się przeprowadzić nas od jednego punktu do drugiego, pokazując przy okazji parę ładnych obrazków. Samouczek został ograniczony do absolutnie niezbędnego minimum, autorzy stawiają na samodzielność i inteligencję gracza. Zaczynamy bez mapy, a nawet jeśli uda nam się ją zdobyć, to jej działanie może być szokiem dla osób przyzwyczajonych do nowych produkcji. Mianowicie, nie ma na niej zaznaczonych miejsc oddawania questów ani ważnych npców, czasem pojawia się nasza lokalizacja. Istotne jest więc zwracanie uwagi na dialogi i aktywne słuchanie, nie bezmyślne klikanie i bieganie po uprzednio zaznaczonych punktach. Twórcy zdecydowali się na powrót do klasycznych konwencji RPGów, stawiając na myślenie i kombinowanie. I tego zdecydowanie należy im pogratulować.

Tylko nie patrz w dół!
Bezpośrednie odwołanie do tradycji gatunku ujawnia się również poprzez zrezygnowanie z voice overów. Wszystkie dialogi są wyświetlane na ekranie i gracz musi je samodzielnie przeczytać, głos bohatera wypowiada jedynie jego własne myśli w kluczowych momentach.
Po piąte, możemy im więcej wybaczyć
Wiadomo, że nie ma produkcji idealnych. Niezależnie od czasu poświęconego na testy, do ostatecznej formy i tak przedostaną się jakieś bugi. O ile w przypadku dużych produkcji takie niedopracowania niesamowicie rażą i denerwują (stąd mój wielki zawód Elexem), o tyle w przypadku tych mniejszych jestem w stanie potraktować je o wiele łagodniej. Nie zmienia to faktu, że zacięcie się w teksturach nadal nie należy do najprzyjemniejszych przeżyć, jednak już wrzucenie później w podobne miejsce potwora wywołuje raczej sentymentalny uśmiech.

Klimat łączy ze sobą western i postapo