Przy ogromnej ilości eksperymentów, intensywnym eksplorowaniu uniwersum i przedstawianiu coraz to nowych postaci, kolejny film o Thorze w czwartej fazie MCU wydaje się pewnego rodzaju połączeniem er przed i po Avengers: Endgame. Dobrze nam znany bóg piorunów, jeden z najwcześniejszych członków grupy Avengers zmierzy się nie tylko z wewnątrz-filmowym światem po wojnie z Thanosem, ale i z wyzwaniami twórców i oczekiwaniami widzów w związku z tą nową, w pewnym sensie eksperymentalną fazą kinową.
Thor: Love and Thunder rozpocznie swoją produkcję w styczniu 2021 roku. Zdjęcia będą mieć miejsce w Australii, tak samo, jak było to w przypadku poprzedniej części Thor: Ragnarok. Wiadomości związane z tą datą były przez jakiś czas sprzeczne i niepewne w związku z rolą, jaką Chris Hemsworth ma zagrać w nadchodzącym filmie Mad Maxa (zobacz: Trwają prace nad spinoffem „Mad Maxa”), ale w końcu styczeń stał się terminem oficjalnym. Drobnemu przesunięciu kalendarzowemu uległa też sama premiera, którą zapowiedziano na tydzień wcześniej, niż było to pierwotnie w planach — na 11, zamiast 18 lutego 2022. Reżyser, Taika Waititi, zareagował na tą zmianę ze znanym sobie humorem, zamieszczając na Twitterze wpis:
What the hell. I'm on holiday! https://t.co/d64OFfQpJj
— Taika Waititi (@TaikaWaititi) April 25, 2020
Na Comic Conie w San Diego w 2019 roku pojawiła się informacja, że Thor: Love and Thunder będzie czerpać inspirację fabularną z komiksów. Zostało też ogłoszone, że w filmie pojawi się żeńska wersja Thora, grana przez Natalie Portman, której (z wyjątkiem gościnnego występu w Avengers: Endgame) nie widzieliśmy w MCU od czasu Thor: Mroczny świat. Na ekran wróci również Walkiria (Tessa Thompson), nowa władczyni Asgardu. Tajemnicą wciąż pozostają szczegóły związane z rolą Christiana Bale’a, choć wiemy, że wcieli się on w czarny charakter. Jak na razie nie ma też informacji, że Tom Hiddleston miałby znów pojawić się u boku Chrisa Hemswortha jako jego brat, Loki.