Każdy boss zasługuje na to, żeby zostać zgniecionym przez bohatera.
Boss Crushers to gra typu rogue-lite, w której prowadzimy własną gildię najemników. Nasi bohaterowie ruszają przez portale do różnych krain, aby zgładzić dybiących na ład i porządek bossów i dziesiątki ich sługusów. Twórcy zapewniają, że stawiają tu na wysoki poziom trudności, twierdząc nawet, że „nie masz praktycznie żadnych szans na wygraną podczas pierwszych prób pokonania gry”. Jak jednak wygląda praktyka?

Walka z mobami, mech…
Śmierć to tylko nowy początek
Dzieło studia Space Horse zabiera nas do krainy nękanej przez potężne istoty… i w zasadzie tyle wystarczy wiedzieć. Produkcja nawet nie sili się na budowanie głębszej fabuły czy tłumaczenie tego, co dzieje się w kreowanym świecie. Nie jest to specjalnie wada, gdyż budowa rozgrywki i tak nie wymaga przesadnie dopracowanej otoczki. Zabawę zaczynamy w niewielkiej komnacie od wyboru bohatera, po czym decydujemy się na jeden z trzech portali, gdzie czyhać będą na nas wrogowie. Każda kraina, do której się przeniesiemy, jest losowo generowanym labiryntem pomieszczeń, w których przychodzi nam walczyć z dziesiątkami potworów i maszyn. W część pokoi, po oczyszczeniu ich z niemilców, możemy spotkać kupców lub wypełnione losowymi skarbami skrzynki. Trzeba jednak uważać, gdyż w jednej z sal znajduje się potężny boss, a przestąpienie progów jego włości jest nieodwracalne. Na szczęście drzwi do niej wyraźnie odróżniają się od pozostałych, dzięki czemu możemy zostawić ją sobie na koniec.
Oczyszczanie wszystkich lokacji przed przystąpieniem do głównej walki jest opłacalne nie tylko ze względu na możliwość zdobycia ciekawych, ułatwiających rozgrywkę przedmiotów. W ciągu walki kierowani przez nas herosi zdobywają doświadczenie, a każdy nowy poziom to podwyższenie statystyk i wybór umiejętności pasywnie wpływającej na naszą siłę rażenia. Zabawa trwa tak długo, aż oczyścimy wszystkie trzy lokacje lub zostaniemy zabici podczas próby dokonania tego, po czym wszystko zaczynamy od nowa. Nie oznacza to jednak, że nasz trud idzie na marne, bowiem niezależnie od wyniku, na koniec otrzymujemy doświadczenie dla naszej gildii, którego możemy użyć do odkrycia umiejętności wpływających na całą naszą grę lub odblokowania nowych bohaterów.

Walka z bossem, kwitesencja BossCrushers
Nigdy nie wiadomo, co się w skrzyni skrywa
Pod względem wizualnym gra nie wbija w fotel, ale prezentuje się raczej solidnie. Prosta, nieco kreskówkowa grafika koresponduje z lekkim stylem zabawy, oferując nam całkiem klimatyczne lokacje, posiadające swój własny, unikatowy styl. Również animacje kierowanych przez nas bohaterów, jak i ich przeciwników oddają w pełni ich charakter. Oprawa audio nie odbiega od tego, co widzimy na monitorach, wzmacniając napięcie podczas eksploracji i nadając wyraźną dynamikę w trakcie sekwencji bitewnych. Dodatkowej werwy dodają kawałki uruchamiające się podczas walki z bossami, wyraźnie wskazując, że żarty się skończyły.
Na uwagę zasługuje dość spora różnorodność przedmiotów, jakie możemy zdobyć ze znajdowanych w czasie eksploracji skrzyń. Mikstury wzmacniające i leczące, przedmioty podnoszące statystyki podczas noszenia czy wywołujące określone zdarzenia. Mnogość ekwipunku, jaki da się skompletować, może przyprawić o zawrót głowy. Z ich używaniem należy jednak uważać, gdyż sposób działania znalezionych zwojów odkrywamy dopiero po ich aktywacji, a skorzystanie z przyzywania nie zawsze sprowadzi do nas przyjazne stworzenia. Ze sporym arsenałem mamy też do czynienia w przypadku umiejętności, gdyż każdy bohater dysponuje własnym ich zestawem, a te również można zmieniać z pomocą zdobywanych w czasie gry nowych zdolności.

Wybieram cię… wiedźmo
Temu to zawsze mało
Choć Boss Crushers to produkcja całkiem dopracowana, nie jest to gra idealna. Największy jej problem czai się już w tytule, bowiem jak można mówić o zgniataczach bossów, skoro tych jest raptem kilku. Choć im wyższy stopień trudności, tym nasi finałowi oponenci posiadają szerszy wachlarz ataków specjalnych i stają się mniej przewidywalni, nauczenie się taktyk na paru wielkich wrogów nie wymaga specjalnie dużo czasu. Podobnie jest z mniejszymi sługami, którzy również różnorodnością nie grzeszą. Biorąc pod uwagę, że gra polega na ciągłym powtarzaniu trzech etapów, niskie zróżnicowanie przeciwników sprawia, że nuda wkrada się dość szybko. Byłoby to do przełknięcia, gdybyśmy mieli do czynienia z produkcją we wczesnym dostępie, lecz Boss Crushers ma już premierę za sobą. Słabo, Space Horse, oj słabo.
Nie można oczywiście zapomnieć o tym, iż mówimy o grze multiplayer i tu sprawy maja się całkiem dobrze. Dziesiątkowanie wrogów wraz ze znajomymi potrafi dać sporo frajdy, a możliwość podniesienia współtowarzysza po upadku sprawia, że możemy sobie pozwolić na niewielkie błędy. Tu jednak też nie obyło się bez łyżki dziegciu, gdyż stopień trudności nijak się nie skaluje i większa liczba graczy automatycznie oznacza mniejsze wyzwanie. W ten oto sposób zapewnienia twórców ze wstępu kompletnie tracą na znaczeniu przy zebraniu drużyny.
Nie ma wątpliwości, że Boss Crushers to gra z potencjałem, a studio Space Horse starało się, by była ona dopracowana w każdym detalu, lecz słaba różnorodność przeciwników i niewielka liczba bossów sprawia, iż wszystko to zostaje zatracone przez szybko wkradającą się nudę. Wielka szkoda, mogło być naprawdę dobrze.
Dziękujemy studiu Space Horse za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego na PC.