Cosplayerka ze sporym doświadczeniem, której zdarzało się reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej. Dziewczyna z pasją, talentem, pomysłowością, ale przede wszystkim przemiła osoba. Co ciekawego powie nam o sobie Lina Sakura?
Wielu ludziom może wydawać się, że cosplay w Polsce jest czymś dość świeżym, jednak nic bardziej mylnego. Tym bardziej warto posłuchać kogoś, kto ową sztuką zajmuje się już od wielu lat. Gdy przy tym mamy do czynienia z sympatyczną osobą, rozmowa może być tylko przyjemnością. Tak oto, z niekłamaną frajdą, zapraszam do zapoznania się z owocami kolejnego wywiadu z przedstawicielką tego artystycznego fachu.
Przed państwem — Lina Sakura!
Ostatnia Tawerna: Pierwszy pomysł, pierwszy strój, pierwszy występ, wszystko ma swój początek. Jak wyglądało to w Twoim przypadku?
Lina Sakura: Kiedy jechałam na pierwszy konwent, reAnimation4 w Bydgoszczy, w 2005 roku, pomyślałam, że fajnie by było zabrać ze sobą jakiś strój. Ten pierwszy był złożony z rzeczy znalezionych w szafie, ale był dla mnie bardzo ważny i czułam się fantastycznie, gdy go zakładałam. Była to Mireille z anime „Noir”.
OT: W swym dorobku masz naprawdę pokaźną kolekcję strojów. Czy jest wśród nich jakiś, który uważasz za swój ulubiony? Jeśli tak, to dlaczego właśnie ten?
LS: Kocham każdy strój, który zrobiłam, chociaż chyba powinnam użyć tutaj innego czasu – kochałam każdy w chwili, w której go kończyłam, potem bywało różnie. Gdybym teraz miała wybrać taki ulubiony, to byłby to strój Anny z krótkometrażowego filmu „Kraina Lodu. Przygoda Olafa”. Wyszywałam go ponad sto godzin, uczyłam się wielu nowych rzeczy, gdy go tworzyłam, pochłonął wiele czasu i pieniędzy, ale było warto. Czuje się w nim jak prawdziwa księżniczka Anna.
OT: W tym roku minęło piętnaście lat od kiedy zaczęłaś zajmować się sztuką cosplayu. To naprawdę spory kawał czasu. Czy przy takim doświadczeniu, trema przestała być dla Ciebie problemem, czy zdarza Ci się odczuwać stres przed wystąpieniem?
LS: Za każdym razem okropnie się stresuję, gdy mam występować na scenie albo stanąć przed obiektywem w czasie sesji. Co prawda cosplay nauczył mnie walki z własnymi słabościami, w tym z obezwładniającym stresem, ale trema nadal potrafi mnie złapać. Wydaje mi się, że stres związany z wystąpieniami publicznymi nigdy nas nie opuszcza, ale z czasem zastępujemy jego złą formę tą dobrą, motywującą do działania. Zawsze biorę głęboki wdech zanim wyjdę na scenę, liczę do dziesięciu i wypuszczam powietrze, a potem mówię sobie i osobom, z którymi występuję, że wszystko wyjdzie i będzie dobrze. To pomaga.
OT: Skąd czerpiesz inspiracje? Czy wybierasz te postacie, które najbardziej odpowiadają Ci wizualnie, czy raczej kierujesz się sympatią do nich?
LS: Różnie. Kiedyś wybierałam postaci patrząc… na ich buty! To brzmi niedorzecznie, ale często to właśnie obuwie stanowiło dla mnie duży problem. Z czasem i to uległo zmianie, tak samo jak powody mojego decydowania się na dany strój. Jeżeli nie robię kostiumu na potrzeby jakiejś większej grupy, staram się wybierać stroje, które pomogą mi się rozwinąć. Nauka nowych rzeczy to ważna rzecz w rozwoju każdego cosplayera. Staram się cały czas próbować nowych rzeczy.
OT: Wiem, że bardzo lubisz prace zbiorowe, gdzie współpracujesz z innymi cosplayerami. Pomijając obecną sytuację na świecie, czy ciężko jest zorganizować wspólny występ lub sesję zdjęciową z innymi artystami, którzy wszak mają swoje plany?
LS: Bywa bardzo ciężko, ale nauczyłam się zarządzać ludźmi i jako lider czuję się cudownie. Uwielbiam planować sesje zdjęciowe, ustalać miejsca do zdjęć, zapraszać ludzi do współpracy i fotografów i cosplayerów. Za każdym razem, gdy udaje się spotkać na jakiś grupowy projekt, a także gdy dostaje w swoje rączki efekty naszej ciężkiej pracy, jestem przeszczęśliwa!
OT: Podczas swojej pracy artystycznej widziałaś, jak polski cosplay rozwija się i dojrzewa. Jak bardzo zmienił się on przez te ostatnie piętnaście lat?
LS: Przede wszystkim rozwinął się i to w cudowny sposób! Mamy genialny poziom i wielu naszych rodaków stawało na podium najważniejszych konkursów cosplayowych. Przez lata uczyliśmy się nowych rzeczy, pozyskiwaliśmy nowe materiały, a nasze zaangażowanie nie malało. Jedyna rzecz, która obecnie nie podoba mi się w świecie cosplayowym to to, że wiele osób woli kupować stroje, niż je robić. Zawsze motywuję innych, by robili coś sami, bo przecież radość płynąca z tworzenia jest niezwykła i nie do opisania.
OT: Podczas pracy nad jednym z moich artykułów, na podstawie wpisów w różnych wersjach językowych Wikipedii, zauważyłem spore różnice pomiędzy podejściem do cosplayu w Polsce i innych krajach. Zdarzało Ci się występować również za granicą. Jak w praktyce wyglądają różnice między konkursami w granicach naszego kraju, a poza nimi?
LS: Niestety nie jestem w stanie powiedzieć, jak wyglądają konkursy cosplayowe za granicą jako takie, bo nie brałam w nich udziału. Udało mi się trzy razy reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej, ale finały takich konkursów różnią się od tych standardowych, lokalnych. Wydaje mi się, że obecnie nie ma większych różnic pomiędzy tym, co widzimy na naszych konwentach, a tym, co mają do zaoferowania nasi sąsiedzi z zagranicy. Nie mogę jednak zaprzeczyć temu, że wielkość sceny czy zaplecza potrafi zrobić efekt „wow”. Rozmach z jakim robione są takie konkursy i chociaż w Polsce mamy już fantastyczne sceny, nagłośnienie i oświetlenie, to nadal brakuje nam przestrzeni i zaangażowania w tego typu eventy. Gdybym jednak miała porównać konkursy zagraniczne do naszych, to Maskarada na Pyrkonie ma bardzo podobny poziom. Jeżeli gdzieś startować w konkursie w Polsce, to właśnie tam.
OT: Jak wygląda działalność cosplayowa w czasie ciążącej na nas pandemii? Wykorzystujesz ten czas do spokojnej realizacji kolejnych projektów, czy są jakieś wydarzenia, w których możesz obecnie uczestniczyć?
LS: Staram się nadrobić cosplayowe zaległości. Skończyłam trzy stroje, wzięłam udział w kilku internetowych projektach i zaplanowałam następne grupy do zdjęć. Dużo się dzieje mimo zamknięcia i bardzo mnie to cieszy!
OT: Cosplay działa na wyobraźnię wielu, nie brakuje przez to ludzi, którzy chcieliby rozpocząć przygodę z tą sztuką, ale nie do końca wiedzą jak. Czy masz jakieś rady dla początkujących?
LS: Najważniejsza rada ode mnie to… NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJCIE! Nie zawsze Wam wyjdzie, nie zawsze będziecie w pełni zadowoleni i nie zawsze będą Was chwalili, ale warto się starać, poprawiać błędy i pracować nad sobą i strojami. Uwierzcie w siebie, kochajcie to co robicie, nawet gdy nie będzie idealne i przede wszystkim, czerpcie z tego tyle radości ile się da!
OT: Piętnaście lat w cosplayu musiało być pełne wspaniałych chwil i wydarzeń. Czego życzyć Ci na kolejną piętnastkę?
LS: Cierpliwości i zdeterminowania. Mam nadzieję, że kolejne lata będą jeszcze ciekawsze i bardziej emocjonujące!
Autor fotografii tytułowej: https://www.instagram.com/rieek_sol/