Wydany przez Wydawnictwo 23 komiks Mówili na niego Karol pokazuje tragiczne ostatnie chwile chłopaków mających to samo imię i (najwidoczniej) tego samego pecha. Jest cukierkowy, kolorowy i bardzo zabawny. O ile lubicie czarniawy humor. Porozmawialiśmy przez chwilę z jego twórcami.
Agnieszka Czoska: Na sam początek powiedzcie, skąd pomysł na taki komiks? Praktycznie niemy, pojawia się w nim tylko jedno zdanie. Zbiera tragiczne historie i jest bardzo… ładny – świetne kolory, mnóstwo energii w rysunkach Ewy. Jaka była jego historia?
Jerzy Łanuszewski: Super, dzięki! A pomysł… nie wiem…
Ewa Ciałowicz: Jerzy, nie zrzucaj tego na mnie, bo pomysł jest twój! (śmiech)
J: Ale nie wiem, skąd się wziął… Po prostu przyszedł mi do głowy, a był akurat scriptober, więc nastukałem tego szesnaście komiksów i cztery pomysły na ilustracje.
A: A jak się to stało, że Ewa narysowała Karola?
J: Bo Ewa zaj*biście rysuje! Pomyślałem, że „fajnie by było”, a ona się zgodziła.
A: Ewo, co pomyślałaś, kiedy dostałaś propozycję narysowania tego komiksu? Ma bardzo mocny koncept, ewidentnie się nie opłaca… Chodzi mi o to, że sprawia wrażenie dość niszowego.
J: Czemu się nie opłaca? Mamy go dopiero od lutego i ciężko stwierdzić, jak się sprzedaje, bo ze względu na koronawirusa, nie ma festiwali. Ale wydaje się, że całkiem spoko.
E: Na początku była sama propozycja współpracy. Potem Jerzy podesłał mi scenariusz. Chciałam to robić, bo wcześniej próbowałam sama napisać jakiś komiks, ale…
A: A skąd pomysł na takie kolory?
E: To był raczej wynik długiego researchu, próbowania, jak chcemy, żeby to wyglądało. Co najbardziej chciałabym zrobić. Akurat byłam w fazie na takie kolory. Jeżeli chodzi o kreskę, to jak dla mnie ten komiks prosił się o cartoonową stylistykę – troszeczkę mniej realistycznej śmierci i wypadków, a bardziej potraktowania tematu z humorem.
A: Możecie zdradzić, kim jest Karol? Jest jeden, wielu?
E: Karol to bardziej stan ducha.
J: Różne Karole. To popularne imię. To może być Karol Marks, Karol Wojtyła, Karol Wielki, Karol Darwin… Dobra, skończyły się Karole.
A: Potem już tylko znajomi. Rozumiem, że Karol Darwin walczy z Godzillą?
E: Książę Karol!
J: Nie, ja go nie lubię.
A: W pierwszym komiksie są ładne kamieniczki, to może być Londyn.
J: Ale w Londynie też są inne Karole…
A: Jak Mówili na niego Karol wpisuje się w to, co robicie? W wasz sposób pracy, wasze plany? Interesuje mnie też, jak się on wpisuje w Wydawnictwo 23.
J: Kiedy napisałem ten komiks, jeszcze nie miałem wydawnictwa. Pierwotny plan był taki, ze Ewa go narysuje „na prędkości” i wydamy Karola jako zina na Złote Kurczaki w zeszłym roku (2019 – przyp. red.). Ale Ewa tak super dopieszczała każdą planszę, że zajęło to trochę więcej czasu. No i po pierwsze, ja założyłem wydawnictwo, a po drugie, ten komiks wygląda tak, że trochę głupio byłoby go wydać jako zina w niewielkim nakładzie. Więc skoro mam wydawnictwo i świetny towar… Trzeba to połączyć! I jak najbardziej Mówili na niego Karol wpisuje się w politykę wydawniczą Wydawnictwa 23, bo jest to komiks dziwny, polski i fajny. Co do moich artystycznych prac… Robię głównie krótkie rzeczy, a to jest zbiór krótkich form. Raczej nie planuję robić z niego cyklu komiksowego. To żart, który świetnie działa, przynajmniej tak mi się wydaje, na tych dwudziestu stronach, a gdyby go kontynuować, mógłby się przejeść.
E: Nie wiem do końca, jak się wpisuje w moje, powiedzmy, artystyczne życie. Na pewno w trakcie rysowania miałam takie podejście, że chcę zrobić coś skończonego – wreszcie, bo mam duże problemy ze zbieraniem się do kończenia rzeczy. Dla mnie, jeżeli chodzi o komiksy, jest to trochę debiut. Nie miałam dotąd szansy narysować dłuższej formy. A jeszcze żeby się pojawiła na rynku wydawniczym! Dla mnie to początek, mam nadzieję. Kariery i rozwoju osobistego (śmiech).
A: Planujecie dalszą współpracę? Macie kolejne komiksowe projekty na tapecie?
E: Jeden z moich shortów pojawi się w 26. Antologii Krakowskiego Klubu Komiksu, która niedługo wyjdzie. Chciałabym spróbować zrobić coś do swojego scenariusza, może dłuższego. Zobaczymy w przyszłości.
J: Za trzy lata…
A: Masz pomysł na konkretny temat?
E: Znając moje tempo (śmiech)… Chciałabym zrobić coś własnego, najbardziej w klimatach horrorowych. Nie takich komediowo-horrorowych, jak Karol, bardziej na poważnie. Zobaczymy, jak to wyjdzie.
A: Inspiracje horrorem właściwie was łączą. Czy stąd wzięła się chęć współpracy?
E: Czarny humor na pewno nas łączy. Mnie bardzo ciągnie do horrorów. Książek, filmów, podcastów. Nie wiem, jak Jerzy…
J: Też. Może nie jakoś bardzo, bardzo. Lubie horrory, tę estetykę… Nie, nie można chyba mówić, że jest jakaś horrorowa estetyka. Lubię klimat niesamowitości, może nie slashery czy jump scare’y, tylko subtelny mrok, połączony z groteską, czarnym humorem, albo rzeczy poj*bane.
A: Bardzo konkretna kategoria! To znaczy, że takich klimatów będzie więcej w Wydawnictwie 23?
J: Brom był pierwszy, jest horrorowaty. Schachmann to komedia fantasy, Karol jest… „poj*bany”… I Rotmistrz Polonia też! Będą jeszcze rzeczy bardziej horrorowate.
A: Rotmistrz Polonia zrobił na mnie duże wrażenie, zwłaszcza sam pomysł, który urodził się jeszcze w 2010 roku.
J: Jakoś tak. Na początku to był żart, z którym Łukasz Kowalczuk jeździł po festiwalach. A może był na jednym? W każdym razie wygłaszał prelekcję, niby popularnonaukową, o pierwszym polskim superherosie. Później mu się to rozrosło w artykuł, komiks, no i ostatnio doszło opowiadanie.
A: A jak doszło do wydania?
J: Spytałem Łukaszów, czy chcieliby to u mnie wydać. Powiedzieli, że tak (śmiech). Według mnie to najlepszy scenariusz Kowalczuka. Lubię też rysunki Łukasza Godlewskiego. Ten komiks ukazywał się pierwotnie w czasie, kiedy Łukasz Kowalczuk startował z trzema webowymi projektami. To były Rotmistrz Polonia, Ultra Minion i Valiant Skateboarding French Bulldogs. Te komiksy miały się wtedy jakoś ukazać drukiem, nie ukazały się. Ultra Miniona w końcu opublikowano w Profanum i gdzieś jeszcze za granicą. Buldogi były przerobione i wydane jako Violent Skate Bulldogs. A Rotmistrz tak został. Było mi przykro z tego powodu (śmiech). Tyle. Zwykle nie ma tu żadnych skomplikowanych historii, przynajmniej w moim przypadku – coś mi się podoba, chcę to wydać i wydaję.
A: Ale ile to czasem trwa! Lubię słuchać historii o tym, że ktoś rzucił żarcik, temat buzował i w końcu, po dziesięciu latach, mamy komiks.
J: W przypadku Karola ja rzuciłem sobie żarcik w głowie, zaśmiałem się i wyszło dwadzieścia stron. Ale jak czytałem te komiksy przed wysłaniem do drukarni, wciąż się śmiałem. Chyba są fajne.
E: Ja dostałam scenariusz, zaśmiałam się i narysowałam.
J: Nie śmiałaś się w trakcie rysowania?
E: W trakcie o to trudno. Nie wiem, czy to u mnie tak działa…
A: Mnie zachwycają miny bohaterek, które dowiadują się, że ktoś umarł, a właściwie – przy których ktoś umiera. Wyglądają raczej na obrażone niż smutne.
J: (śmiech) Bo jak to tak umierać w obecności dam. Bezczelne. To jak przyjść do kogoś w gości i się powiesić.
E: Przyjemnie się rysuje takie rzeczy, po prostu. Jakbym miała narysować dwadzieścia cztery strony tragedii, w której ktoś umiera i wszyscy płaczą, to bym chyba nie wytrzymała psychicznie.
A: Muszę skończyć kanonicznie, pytaniem o wasze plany. I jeszcze o to, jak sobie radzicie bez komiksowych imprez. Widziałam, że Ewa sprzedaje gadżety ze swoimi ilustracjami…
E: To jest taka strona internetowa, która zajmuje się drukiem, ja tak naprawdę tylko udostępniam obrazki. Produkcja jest robiona przez prowadzących. Nie zajmuję się też rozsyłaniem i tak dalej. Założyłam ten profil, bo koleżanka powiedziała, że chce torbę z moją grafiką. Są z tego raczej drobniaki, ale strasznie mnie cieszy, gdy ktoś rzeczywiście coś zamówi, bo potem chodzi po ulicy z moją grafiką na torbie.
J: Planów artystycznych na razie nie mam. To znaczy, są bardzo odłożone w czasie. Z planów wydawniczych na maj będą Super Naukledzy: 2099. To się nie zmieni, mieli być na Pyrkon, który się przesunął – trudno. Wtedy też będą, ale można będzie ich kupić wcześniej. Kolejne plany ogłoszę pewnie na samym Pyrkonie (wywiad przeprowadzaliśmy przed odwołaniem Pyrkonu 2020 – przyp. red.).
Ewa Ciałowicz
Urodzona w Dużym Mieście i wychowana w Małym. Obecnie rezyduje w Krakowie w towarzystwie zdecydowanie zbyt wielu roślin doniczkowych.
Magisterki broniła w Pracowni Rysunku Narracyjnego na krakowskiej ASP – komiksem. Do dziś nikt nie jest w stanie ze stu procentową pewnością powiedzieć, o czym był ten komiks. I dobrze. W życiu nie może być za łatwo.
Przez pięć lat pracowała jako ilustrator w studiu animacji. Aktualnie w game devie jako grafik 2D.
Publikowana w zinie Warchlaki.
Jerzy Łanuszewski
Znak zodiaku: czołg. Scenarzysta, wydawca, redaktor.
Współautor serii: Giacomo Supernova (rysunki: Robert Jach) i Rogdena (rysunki: Joanna Sępek). W latach 2015-2019 prowadził (razem z Barbarą Okrasą) zina Warchlaki.
Brał udział w antologiach: Rewolucje: Apokryfy, Krztoniowersum, Sliced Quarterly: Special #4. Publikował także w zinach: Brudno, Biceps, Monstrwór.