Michał już pisał o nowym Destiny 2, lecz z perspektywy mikro. W związku z premierą gry na PC podniosę tę kwestię, ale podejdę go z zupełnie innej strony.
Generowanie hype’u osiągnęło tu astronomiczny rozmiar. Piękne trailery, występy aktorskie, żarciki i pojawiające się wszędzie reklamy – budżet marketingowy okazał się niezgłębiony przez zwykłych śmiertelników. Do tego dorzućmy medialną papkę i kula śnieżna gotowa. Ile z tego, co zapowiedzieli twórcy, spełnili?
Odpowiedzi są dwie: po pierwsze dużo. Otóż Destiny 2 jest grą Massive Multiplayer Online Role Playing Game First Person Shooter (MMO RPG FPS), tak jak poprzednia część. Jednak tutaj znajdziemy stosownie długą i ociekającą epickością fabułę, barwne postaci tła i zmienioną ekonomię rozgrywki.
MMO RPG? Na początek tworzymy postać, wybieramy jedną z trzech ras i jedną z trzech klas oraz dobieramy jej cechy charakterystyczne. Następnie nasz bohater zostaje wciągnięty w ciąg wydarzeń, a my dbamy o jego rozwój umiejętności i aktualizacje ekwipunku pomiędzy kolejnymi starciami z falami wrogów.
W lokacjach możemy natknąć się na losowych graczy i wspólnie wykonywać część zadań (polegających na mordowaniu mas przeciwników). Na tak zwane Raidy, lub specjalne misje fabularne, musimy zebrać swoją ekipę, nie ma tu miejsca na przypadkowe spotkania innych ludzi.
Całość rozgrywki zawarta jest w wyżej wspomnianym trybie FPS, czyli gracze widzą oczami swojego Strażnika, namierzając kolejnych niemilców i oddając w ich kierunku nieprzerwane serie.
Stylistyka i oprawa są fantastyczne, już od pierwszego uruchomienia. Grafika i udźwiękowienie wprawiają w zachwyt posiadania tytułu i umilają każdą chwilę spędzoną przy grze. Gdy tylko włączyłem tytuł, wpadłem w podziw z wyniku pracy grafików i designerów. To samo mogę stwierdzić o rozgrywce, zaś po kolejnych przemyśleniach na temat typu karabinu, z jakiego wolę mordować hordy wrogich istot, spostrzegłem, że słońce już dawno zaszło, a ja stanowczo zbyt długo oddawałem się Przeznaczeniu.
Elementarną całość pokryła nasza poprzednia recenzja, więc ograniczę się do skomentowania najnowszej produkcji studia Bungie. Destiny 2 nie jest niczym świeżym, od jedynki różni się fabułą i zmianą ekonomii. Opowieść okazuje się absolutnie sztampowa od samego początku i taka pozostaje. Wielkie i złe siły przybywają i uderzają w te dobre. Teraz zaś należy uderzyć złe bardziej.
Do tego dialogi, które stale wywołują trwały krwotok z uszu. Po kolejnych tekstach wypowiadanych przez postaci lub, co gorsze, przez towarzyszącego mi ciągle Ducha, odnosiłem wrażenie, jakby tytuł był skierowany do dzieci uczących się posługiwania klawiaturą i myszą. Uważam, że z taką intensywnością ciągłego powtarzania powierzonego zadania sześciolatek nie pogubi się w rozgrywce i stanie się nierozróżnialny na tle reszty uczestników.
Szczerze nie rozumiem, dlaczego to tak wygląda. Nie umiem sobie wyobrazić stanu umysłu osoby odpowiedzialnej za tworzenie tych konwersacji i żal mi tłumaczy, którzy musieli przebrnąć przez to piekło. Możesz zapytać: „A co jeśli to polski dubbing jest tak słaby”? Otóż nie, polski dubbing dzielnie odtwarza kwestie, które zostały zaprojektowane z myślą o przedszkolakach. Przyznam, że tworzą skrajny kontrast do bardzo dobrze zbudowanych lokacji. W jednej chwili przeciskam się przez wentylację, by nagle zostać postawiony pod ścianą, desperacko broniąc się przed hordą obcych, w drugiej słucham żenującego głosu Ducha, który po raz trzeci tłumaczy mi, że mam wcisnąć przycisk na końcu korytarza.
Kolejnym argumentem przeciwko grze jest poziom skomplikowania zadań. Nic nadzwyczajnego – idź tam i zabij wszystko, idź gdzieś indziej i zabij wszystko, albo idź w tamtym kierunku i zabij KONKRETNĄ LICZBĘ przeciwników. O ile klimat w lokacjach fabularnych i dodanie odskoczni od ciągłego trzymania za spust w postaci kierowania czołgiem, ciągle trzymając za spust, to świetny zabieg, o tyle gra (mimo wszystko) pozostaje nie różnorodna.
Jeśli tego jest mało, to dodam, że to dopiero początek. Personalizacja postaci została wystarczająco rozbudowana, by użytkownik był kontent ze swego bohatera, lecz różnice pomiędzy trzema rasami (Ludzie, Przebudzeni i Exo) zostały zawarte tylko i wyłącznie w wyglądzie. Za to te w rozgrywce pomiędzy klasami, których notabene także jest trzy, są marginalne.
Skoro już o walce mowa, Destiny 2 nie wymaga dużo od użytkowników. Niemal każda broń, jaką gracz dysponuje, korzysta z hit scanu, czyli w momencie pociągnięcia za spust, gra sprawdza czy trafiliśmy. Wszyscy przeciwnicy plują motorycznie upośledzoną amunicją – kolorowe pociski płyną spokojnie w powietrzu, ostrzegając Strażników przed utratą życia, pozwalając tym samym na krok w bok. Wisienką na torcie są przewielkie hitboxy przeciwników, czyli miejsca, w które faktycznie należy oddać strzał.
Na szczęście tryb fabularny, oraz ściśle związane z nim dialogi, nie jest jedynym elementem rozgrywki. Gracze mogą wybierać pomiędzy zbrojnymi atakami wrogich fortów i walkami gracz kontra gracz. Dostęp do PVP otrzymujemy dość szybko, jeśli chodzi o zbrojne eskapady w otchłanie wrogich twierdz… Cóż, trzeba mieć zgraną ekipę. Pewne sekcje, czy też zadania, są zarezerwowane dla grup, kiedy gra nie pomoże w żaden sposób w zorganizowaniu graczy. Większość jest dostępna z opcją losowej drużyny. Jeśli jednak chcesz wziąć udział w elitarnych przygodach, musisz wkręcić się w społeczność i dołączyć do graczy.
Niestety Destiny 2 z szerokiej perspektywy nie reprezentuje sobą nic szczególnego. To dobrze złożony miks działających mechanizmów z Halo i World of Warcraft. Tytuł jest nafaszerowany elementami, które przyciągają nowych i starych graczy. Jednak po wielu godzinach niszczenia kolejnych tak samo wyglądających wrogów, nie odczuwam nic specjalnego związanego z grą. Jest jak papierosy – uzależnia i można z tego wyciągnąć najwyżej element socjalny, lecz na dłuższą metę opróżnia kieszenie i nic po sobie nie pozostawia.