Autorem Zaklinaczy cienia jest Ramy Badie – człowiek odpowiedzialny za znane już polskim graczom Odjechane jednorożce, To ja tnę! oraz Dinokalipsa. Gra jest średnio skomplikowanym tytułem, w którym podczas rozgrywki wcielamy się w jedną z czterech magicznych istot: wilka, lisa, aksolotla lub smoka. Naszym zadaniem jest przetrwać oraz pokonać przeciwników, a pomóc w tym mogą nam posiadane umiejętności i zbierane po drodze zasoby oraz kupowane za nie zaklęcia.
Świat przyjemny dla oka
Przy pierwszym spotkaniu z Zaklinaczami cienia od razu w oczy rzuca się przepiękne wydanie. Pionki mają kształty dostępnych dla graczy zwierząt oraz są w odpowiadającym ich kolorach. Karty postaci wykonano z bardzo sztywnej tektury, w której umieszczono dodatkowo pokrętła służące do zmiany wartości posiadanego życia oraz poziomu energii cienia. Każdy z elementów planszy to sześciokąt z namalowanym konkretnym miejscem w świecie gry, co pozwala wczuć się lepiej w realia wydarzeń. Kostki służące do losowania zasobów wykonane zostały z perłowego materiału, co ponownie dodaje tytułowi swoistej magii, gdyż zdecydowanie prezentują się bardzo ładnie. Nawet karty z zaklęciami wydrukowano na lepszej jakości papierze o wysokiej gramaturze.
Oczywiście nie sposób pominąć faktu, że najwięcej uroku posiadają w tym tytule grafiki. Barwne, żywe, kojarzące się z pokemonami postacie w wersji podstawowej są zwyczajnie urocze, by po przemianie dzięki pomocy cienia stać się walecznymi, budzącymi szacunek i strach istotami. Wydanie zdecydowanie zostało bardzo kompleksowo przemyślane i opracowane.
Krótka instrukcja – to dobry znak!
Gdy już wybierzemy postacie, samo wprowadzenie w zasady oraz ich zrozumienie nie zajmie długo. Uczestnik może poruszać się w obrębie siedmiu kafelków, a na nich czasami otrzymuje się bonusy lub dostaje możliwość zakupu karty. Podczas tury gracz ma określoną liczbę ruchów do wykonania, pośród których mogą znaleźć się przerzut kości, zakup karty, atak czy też ruch po planszy. Grę cechuje całkiem duża losowość (nigdy nie wiemy, czy uda się nam obronić albo zebrać odpowiednie zasoby, by zdobyć karty, na których nam zależy), więc pod kątem strategii nie można tutaj zaplanować wszystkiego, co wymusza na graczach szybkie dostosowywanie się do zmiennego środowiska. Przez to, iż po kolejnych atakach postać może tracić punkty życia, cała rozgrywka jest dość emocjonująca, bo nigdy nie wiadomo, czy uda się nam przetrwać.
Dobra dla dwojga, dobra dla czworga
Myśląc o największej zalecie Zaklinaczy cienia (poza oprawą wizualną), wymienić należy dobrze skonstruowaną rozgrywkę, która wciąga i trzyma w napięciu niezależnie o tego, czy gra się we dwie, czy w cztery osoby. Jest to zdecydowanie tytuł, do którego z przyjemnością się również wraca, ponieważ próg wejścia jest dość niski, a sam przebieg gry za każdym razem jest inny dzięki dużej losowości. Nie znam innych gier Ramy’ego Badie, więc niestety nie mam porównania, ale jeśli pozostałe jego dzieła są na podobnym poziomie, chętnie się z nimi zapoznam. Samych Zaklinaczy cienia bardzo polecam.