Dziś przedstawiam drugą część seriali z dreszczykiem, tym razem dla trochę starszej widowni. Mam przyjemność zaprezentować młodsze produkcje niż ostatnio i trzeba przyznać, ostatnie lata przyniosły nam co nieco dobrych serii. Pomijam tytuły takie jak na przykład American Horror Story, The Walking Dead czy nawet Ash kontra martwe zło, i żywię nadzieję, że w poniższej topce znajdziecie coś, czego jeszcze nie oglądaliście, lub o czym nawet jeszcze nie słyszeliście i namówię was do obejrzenia chociaż pierwszego odcinka. W końcu każda nowa historia to nowa przygoda.
Scream (2015-…)
Dobry slasher dla nastolatków… I nie tylko, bowiem wykorzystując „dobrodziejstwa” współczesnych czasów, mocno nawiązuje do klasyków gatunku. Do internetu trafia nagranie, które ośmiesza nastolatki. Niedługo po tym incydencie zostaje zamordowana autorka filmu. Mieszkańcy miasteczka Lakewood nie mają szczęścia – lata temu grasował w nim seryjny morderca, a teraz historia się powtarza. Niegdyś prześladowana była Maggie, dziś jej córka Emma. Serial lubię za dobrą fabułę, która rzeczywiście wciąga i trzyma w napięciu od początku do końca, oraz postać Noah zdającego się wiedzieć wszystko o slasherach. Swoimi mądrościami wywołuje na twarzy widza uśmiech, począwszy od tekstu, że ze wspomnianego gatunku nie da się zrobić serialu. Jego teorie nie tylko zbierają przed ekranami widzów, którzy twierdzą, że jeśli zginie, nie będą już oglądać Scream, ale i wyróżniają serię spośród innych jej podobnych.
Dead of Summer (2016. Nic więcej)
Również slasher dla nastolatków, również nawiązujący do klasyki, choć już nie tak często i wyraźnie. No dobra, zacznijmy od tego, że akcja rozgrywa się w latach ’80 nad jeziorem, gdzie niegdyś doszło do serii makabrycznych morderstw. Czujecie już ten klimat? Możliwe że na tym skończy się wasze wczucie w fabułę, bo co tu ukrywać, nie zebrał zbyt pozytywnych opinii i nie doczekał się nawet drugiego sezonu. Historia opowiada o grupce, która ma przywrócić niegdyś zamknięty przez tragiczne wydarzenia obóz do stanu używalności. Postacie są stereotypowe, wiecie – mięśniak, superlaska, szara myszka, gej na 200% i tak dalej, co się sprawdza, jeśli produkcja w zamyśle jest komedią. Ale to nie ten gatunek. Jeśli lubicie kiepskie filmy klasy B, gwarantuję, że z chęcią obejrzycie i Dead of Summer.
Channel Zero: Candle Cove (2016-…)
Pierwszy sezon serii przywodzi od razu na myśl American Horror Story – wspólny tytuł, różne historie. Candle Cove opowiada o psychologu dziecięcym, który wraca w rodzinne strony, by odkryć zagadkę – przeszłości i teraźniejszości. Niegdyś miał brata bliźniaka, ale gdy byli jeszcze dzieciakami, ten zaginął. Podobnie jak kilkoro innych dzieci. Obecnie historia się powtarza. Rozwiązanie może tkwić w programie telewizyjnym. Podczas gdy dorośli widzą w odbiorniku tylko śnieg, ich córki i synowie oglądają bajkę, której bohaterami są dziwne laleczki. Bardzo dziwne. Tak dziwne, że gdybym ja zobaczyła takie bajki za młodu, to nocami, za przeproszeniem, szczałabym po gaciach. Pierwszy sezon Chanel Zero ma mroczny klimat, dawkowany między wydarzeniami z lat ’80 i współczesnymi. Zostaniecie przed ekranem do momentu, kiedy nie pojawią się końcowe napisy ostatniego odcinka. A drugi sezon o podtytule The No-End House jest jeszcze lepszy (i zapowiadane są już dwa kolejne).
The Living And The Dead (2016)
Jak ja nie lubię niedokończonych historii. Jeśli wy też, nawet nie zaczynajcie tego serialu, bo choć ewidentnie fabuła została urwana w takim momencie, w którym widać zapowiedź kontynuacji, BBC zrezygnowało z jej stworzenia. A wielka szkoda, bo dla mnie The Living And The Dead było powiewem świeżości na rynku seriali paranormalnych. Małżeństwo Nathan i Charlotte Appelby’owie przeprowadzają się z miasta do posiadłości na wsi, którą otrzymali w spadku. Ze względu na ogromny sentyment pana młodego do tego miejsca, wspólnie z żoną postanawia on osiąść tu na dłużej i zmagać się z trudnymi warunkami atmosferycznymi, nieurodzajem, robactwem… Nad Nathanem jednak wisi widmo jego tragicznie zmarłego synka. Jest to spokojna opowieść dla wszystkich tych, którzy lubią dramaty i filmy obyczajowe, których fabuła płynie swoim powolnym tempem, opowiadające o życiu codziennym innych ludzi. No dobra, tak mniemam, bo sama nie jestem miłośniczką wspomnianych gatunków, a jednak zimne barwy i ciężki klimat omawianej produkcji raz za razem przypominały mi o sobie, nie pozwalając przestać oglądać po pierwszym czy drugim odcinku.
Dead Set (2008)
Na koniec najstarszy na dzisiejszej liście serial i zarazem najkrótszy, najbardziej pomysłowy, choć niskobudżetowy, oraz najzabawniejszy. Całość obejrzycie w niewiele ponad dwie godziny, czyli w tyle, co normalny pełnometrażowy film. Uczestnicy Big Brothera siedzą bezpiecznie w pełnym kamer domu odgrodzonym od świata zewnętrznego murem. Ich jedynym kontaktem z tym, co dzieje się na zewnątrz, jest Wielki Brat. Ale gdy Ziemię opanowują zombie, nawet ten głos z głośników zaczyna milczeć. Grupka ludzi, nieświadoma walki na zewnątrz, prowadzi dalej „normalne” życie, choć coraz bardziej niepokoi się o brak nowych wiadomości. Brzmi wystarczająco absurdalnie? To dobrze, bo takie jest. Rzeczywiście i sam pomysł, i wykonanie wyjątkowo mnie zachwyciły oraz zapewniły krótką, ale dobrą rozrywkę na wieczór.