Odszukany
Loki zaczyna się dokładnie tam, gdzie historia tytułowego trickstera zakończyła się w Avengers: Endgame. Brat Thora budzi się, leżąc twarzą w piasku, w krainie podobnej do tej znanej z trailerów Diuny, otoczony przez oddział ubranych w czarne zbroje strażników, którzy szybko go zabierają do przypominających lata 30. korytarzy siedziby Time Variance Authority (TVA). Pierwszy odcinek świetnie się spisuje, przybliżając nam koncepcję ochrony Świętej Osi Czasu przed nieautoryzowanym manipulowaniem, wykorzystując samego Lokiego jako pośrednika dla publiczności, gdyż wszystko mu zostaje wyjaśnione. Niestety mam wrażenie, że same dialogi z ekspozycją ktoś mocno wzorował na pierwszym sezonie DCs’ Legends of Tomorrow. W każdym razie serial może funkcjonować mniej więcej sam, zamiast wymagać wcześniejszego przebrnięcia przez 20 filmów. Dobrym przykładem jest to, że urzędnicy w TVA używają tutaj wszechpotężnych Kamieni Nieskończoności jako zwykłych przycisków do papieru.

Źródło: metro.co.uk
Urok Hiddlestona
Tom Hiddleston jak zawsze bryluje na ekranie i pokazuje swoje wysokie umiejętności aktorskie, jeśli chodzi o mieszankę żartobliwej arogancji i nieco błazeńskiej niepewności, które składają się na jego postać. Unosi zdumienie Lokiego istnieniem władzy (jej agenci są w stanie wymazać wszelkie ślady swoich wtargnięć do strumienia czasu) i oburzenie z powodu bycia w niewoli. Znakiem rozpoznawczym dotychczasowych produkcji Marvela na platformie Disney Plus była ich samoświadoma chęć udowodnienia, że mają więcej do pokazania niż typowe seriale o superbohaterach. Loki z Hiddlestonem również poszukuje dodatkowej tekstury w stosunkowo łatwy, a tym samym skuteczny sposób. Wśród udręczonych urzędników i klaustrofobicznych labiryntów władzy czasu pojawia się zabawny element opresyjnej komedii biurowej. Jest też metafikcyjny wątek o tym, że zarządzanie osią czasu jest podobne do budowania opowieści fantasy lub, co jest bliższe tematyce serialu, nadzorowania ogromnego imperium rozrywki opartej na komiksach.
Wśród nowych bohaterów wyróżnia się agent Mobius grany przez Owena Wilsona, który wnosi do Lokiego nowe życie za każdym razem, kiedy pojawia się na ekranie. Połączenie charakterystycznej suchej wypowiedzi Wilsona ze sprytnym scenariuszem, pozwalającym zaprezentować się aktorowi z zupełnie nowej strony, sprawia, że widz nigdy się nie nudzi, zwłaszcza gdy pojawia się Loki Hiddlestona i otrzymujemy coś w stylu buddy comedy. Przez to najsłabszym w tej sześcioodcinkowej serii okazuje się epizod numer trzy, w którym tracimy nasz dynamiczy duet, a zamiast tego Loki zostaje wprowadzony na rozgałęzioną ścieżkę z nowym towarzyszem.

Źródło: gizmodo.com
Początek nowości
Ten pomysł odizolowania się od reszty uniwersum Marvela nie jest zupełnie nowy. To część tego, co sprawiło, że WandaVision jest tak atrakcyjny – przynajmniej na początku. Odmienność inspirowanego sitcomem świata serialu była odświeżająca, ale stopniowo coraz więcej elementów podobnych do MCU wkradało się do głowy Wandy, a przez to do samego serialu. Był to produkt stanowiący dobitną kontynuacje fabuły Avengers – Loki jest bardziej samodzielny. Są oczywiście odniesienia do postaci i fabuł, ale wydają się one drugorzędne. I nawet jeśli dzieło ujawnia swój większy cel w machinacjach uniwersum kinowego Marvela (wprowadza postać graną przez Jonathana Majorsa, Kanga Zdobywcę, która ma pojawić się w Ant-Man and the Wasp: Quantumania za kilka lat), to nie stanowi on sporego cliffhangera do wydarzeń, które mają dopiero nadejść. Jeśli nie masz wiedzy na temat Marvela, prawdopodobnie nawet nie będziesz sobie zdawał sprawy z tego, co się dzieje.
W rzeczywistości, jeśli jesteś nowy w tej całej marvelowej rzeczywistości, poleciłbym Lokiego jako miejsce do rozpoczęcia. To najlepsze z tego, co ma do zaoferowania gatunek superbohaterów, bez odrabiania całej pracy domowej w postaci 20 poprzednich filmów.