Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że twórcy stanęli przed sporym wyzwaniem, celując w segment szczelnie wypełniony przez Destiny 2 od Bungie, The Division Ubisoftu i darmowe Warframe. Dwa lata temu boleśnie przekonało się o tym EA przy okazji Anthem. Wszystkie te gry to jednak produkty w formule usługi – nastawione na przyciąganie użytkowników do długo rozwijanej zawartości dla wielu osób. Outriders docelowo ma być jednak tytułem diametralnie innym, skupiającym się na liniowej kampanii fabularnej, stroniącej od otwartych lokacji. Na tym polu dominuje seria Borderlands, ale z uwagi na mechanikę i specyficzną stylistykę różni się ona gruntownie, stąd też polska produkcja jak najbardziej ma szansę się wybić i zdobyć uwagę graczy – a twórcy zdecydowanie chcą się o to postarać. Od dłuższego czasu cyklicznie odbywają się transmisje prezentujące grę. Trzeba także przyznać, że w dzisiejszych czasach udostępnianie wersji demonstracyjnych na kilka tygodni przed premierą nie jest czymś częstym, zaś w tym przypadku dostaliśmy spory wycinek początku gry. Zasadnicze pytanie brzmi jednak: czy te kilka godzin spędzone z Outriders zachęci do zapoznania się z pełną wersją? Odpowiedź nie jest oczywista.

Początek wita nas spokojnymi widokami i… nieprzetłumaczonymi fragmentami interfejsu.
Szukając nowego domu
Udostępniony build to dość rozbudowany prolog, na który składa się kilka głównych misji (i pięć pobocznych zadań), zaś celem całości jest wprowadzenie w historię. Outriders zabierze odbiorcę w przyszłość na odległą planetę. Jako jeden z tytułowych Outriderów ma przygotować nowy świat do kolonizacji, jako że Ziemia przestała być zdatna do życia. Marzenie zostaje jednak zniszczone, gdy planeta pokazuje swoje niebezpieczne oblicze – pełne tajemniczych anomalii, którym towarzyszą wyładowania elektryczne. Co gorsze, stworzona postać szybko trafia do komory kriogenicznej, z której budzi się dopiero po trzydziestu latach, za to wzbogacona o nadzwyczajne umiejętności, zależne od wybranej klasy. Te zaś zdecydowanie się przydadzą, jako że przez te kilka dekad świat uległ zniszczeniu i pełen jest bandytów oraz bestii czyhających na nasze życie. Udostępniony początek historii może i nie należy do szczególnie oryginalnych, ale prezentuje się interesująco i budzi ciekawość względem dalszego rozwoju w finalnym produkcie.

Umiejętności specjalne często przydadzą się na polu bitwy
Klasyczne podstawy
Bez wątpienia najważniejszym elementem Outriders pozostaje jednak rozgrywka. U podstaw mamy do czynienia ze względnie korytarzową strzelaniną TPP z charakterystyczną mechaniką chowania się pod osłonami. Niestety te podstawy wymagają jeszcze doszlifowania. Mechanika poruszania się w połączeniu z przyklejaniem do osłon mogłaby być płynniejsza (nie mówiąc o tym, że brakuje mechaniki skoku, więc w stosownym momencie uruchamia się oddzielna cutscenka), zaś strzelaniu z części z broni brakuje odpowiedniego „kopnięcia”. To nie tak, że elementy te wykonane są źle, ale sporo im brakuje do satysfakcji płynącej z obcowania z podobnymi rozwiązaniami w serii Gears of War czy wspomnianym The Division. Szczęśliwie wrażenia z potyczek zmieniają się zdecydowanie na plus po ukończeniu pierwszej misji, pełniącej rolę podstawowego samouczka, gdy na wierzch wychodzą loot shooterowe elementy. Trudno przewidzieć, jak będzie to wyglądać w pełnej wersji gry, ale zdaje się, że twórcy wiedzą, jak zachować balans rzucania kolejnymi elementami wyposażenia tak, by nie było ono zmieniane za rzadko, ale też nie zmuszać graczy do zbyt częstego przebierania w złomie. Walkę zupełnie zaś zmienia dostęp do umiejętności specjalnych. Każda z czterech klas bazuje na innych zdolnościach, przystosowanych pod różne taktyki, a więc najbardziej skuteczne starcia będą mieć miejsce w trybie kooperacji, gdy drużyna będzie mogła wzajemnie się uzupełniać. Najwięcej czasu spędziłem z piromantą, korzystającym zarówno z efektownych ataków wymierzonych w konkretnego przeciwnika, jak i potrafiącego przywołać obszarową falę ognia. Co istotne, umiejętności bardzo szybko się odnawiają. Pozwala to na bardziej ofensywne podejście, aniżeli cierpliwe chowanie się za osłonami, jak wydawałoby się na samym początku. Oczywiście z racji, że udostępniono jedynie początek rozgrywki, nie mogę ocenić, jak w dalszej części będą wyglądać możliwości rozwoju postaci. Warto zaznaczyć, że obecne są dwa wskaźniki rozwoju. Pierwszy odpowiada zdobywaniu typowych punktów doświadczenia dla naszej postaci. Drugi zaś dotyczy tzw. poziomów świata. Wraz z postępami uzyskujemy dostęp podbicia trudności, co z kolei owocuje możliwością zdobycia lepszych łupów. Przełączanie poziomów dostępne jest bezpośrednio z poziomu gry. Takie rozwiązanie prawdopodobnie może też w pełnej wersji pomóc samotnym graczom, chcącym skupić się na głównym wątku, bez potrzeby dodatkowego grindu lub po prostu nieprzepadającym za tzw. gąbkami na pociski, od czego trudno w tym gatunku uciec. Należy też zwrócić uwagę, że choć Outriders grą-usługą nie jest, to treści sieciowe są na tyle istotne, że tytuł wymaga stałego połączenia z serwerami (przez co też na początku trudno było w ogóle rozpocząć rozgrywkę). Co więcej, nawet podczas samotnych sesji nie można zapauzować gry. Na plus za to należy dodać, że w pełnej wersji pojawi się możliwość przeniesienia postępów z dema.

Lokacje potrafią cieszyć oczy
Technikalia w rozkroku
Od pierwszej zapowiedzi wiemy, że Outriders to tytuł międzygeneracyjny, mający ukazać się zarówno na urządzenia ósmej, jak i dziewiątej generacji konsol oraz pecety. Przez lata przyzwyczailiśmy się, że takie gry często tkwią w kompromisie pomiędzy starym a nowym, przez co oprawa jest dość nierówna. Nie inaczej sprawa wygląda w tym przypadku. Całości trudno odmówić atrakcyjnego klimatu, ale z drugiej strony w oczy rzucają się niektóre przeciętnie wykonane modele. To z kolei kontrastuje z licznymi przyjemnymi dla oka efektami. Celowanie także w starsze konsole, choć wiąże się z kompromisami, sprawia, że odetchnąć z ulgą mogą posiadacze mniej wydajnych komputerów, gdyż minimalne wymagania sprzętowe są dość niskie. Inna sprawa, że choć na starszych komputerach Outriders jest grywalne, to na chwilę obecną optymalizacja pozostawia trochę do życzenia. Częste są spadki klatek – i to wcale niekoniecznie w bardziej intensywnych momentach.
Warto dodać, że – co obecnie rzadko się zdarza – w grze obecny jest polski dubbing. Niestety w najlepszym razie brzmi on dość przeciętnie. Z drugiej strony, angielska wersja językowa (język możemy zmienić w dowolnym momencie) nie wypada znacznie lepiej. Być może dla części graczy to właśnie rodzime głosy będą tymi preferowanymi, z uwagi, że pomogą obejść się bez zwracania uwagi na napisy dialogowe w trakcie dynamicznej akcji w trybie wieloosobowym.

Mieszane uczucia
Demo Outriders daje okazję do zapoznania się z całkiem sporym kawałkiem nowej gry People Can Fly, ale to i tak dopiero początek przyszłej zawartości. Istotnym pytaniem jest więc, czy twórcom uda się w ten sposób zwrócić uwagę potencjalnych odbiorców. Cóż, z jednej strony możemy mówić o pewnym sukcesie, bowiem w premierowy weekend tytuł cieszył się naprawdę dużym zainteresowaniem. Należy jednak pamiętać, że w obecnej chwili próżno szukać dużych premier i mogło to wpłynąć na stan rzeczy. Mam pewne wątpliwości, czy popularność wczesnej wersji przełoży się też na sukces komercyjny. Wszystko przez to, że w demie zabrakło elementów robiących naprawdę bardzo dobre wrażenie. Rozgrywka jest całkiem przyjemna i być może rozwinie skrzydła w pełnej postaci, ale po tym, co zobaczyłem, nie jestem w pełni przekonany i kontakt z demem raczej nie zachęciłby mnie do zakupu. Niemniej, jest to tytuł z potencjałem i warto śledzić, jak rozwinie się sytuacja.