Site icon Ostatnia Tawerna

Numer 28 – recenzja komiksu „Akira”, t. 2-3

O problemach z publikacją ekskluzywnego wznowienia Akiry mógłby powstać osobny komiks. Wystarczy powiedzieć, że tom drugi wyszedł w maju 2020 roku, a trzeci w lipcu następnego roku. Od tego czas minęło więcej niż dwanaście miesięcy, a licencjodawca wymyślał kolejne to powody do wprowadzania poprawek. Niemniej, ten czas już się skończył i kolejne odsłony mają trafiać do rąk czytelników znacznie szybciej.

Pierwszy tom Akiry posiadał fabułę zbliżoną do początku równie znanej (a może nawet popularniejszej?) ekranizacji. Dlatego byłem bardzo ciekawy, w jakim kierunku potoczy się reszta historii. Wszakże premiera filmu miała miejsce w 1988 r., a manga skończyła się dopiero w 1992 r., więc materiału źródłowego do adaptacji jeszcze nie było. Czasem, w podobnych sytuacjach, gdy animacja wyprzedza cykl wydawniczy komiksu, twórcy idą w pełny fanfic – pisząc własne zakończenia (vide pierwsze seriale Full Metal Alchemist i Hellsing). W przypadku Akiry zadanie było jeszcze trudniejsze, bo tam, gdzie manga rozpisana jest na tysiące stron, film zamyka się w zaledwie 124 minutach. A jednak powstało dzieło wybitne – zapewne dlatego, że pieczę nad obiema wersjami sprawował Katsuhiro Otomo.

Filler night

I ten przydługi wstęp służy temu, by wyjaśnić, że tom drugi i trzeci Akiry czytało mi się jak filler, jednocześnie wiedząc, że przecież nie może być tu o tym mowy, gdyż jest to pełnoprawny materiał źródłowy. Cóż jednak poradzić; pomimo tego, że wszystko, co przeczytałem, bardzo mi się podobało, to nie czułem, by tych wątków brakowało w ekranizacji.  Paradoksalna sytuacja, ale świetnie ukazująca, jak dobrze przygotował się Otomo do adaptowania własnych treści na potrzeby innego medium.

Pierwszy tom przypominał początek filmowego Akiry: Tetsuo w wyniku wypadku zyskał moce i odbiła mu szajba, a jego niegdysiejszy przyjaciel, Kaneda, postanowił go powstrzymać. Sęk w tym, że Tetsuo znalazł się również na celowniku organizacji rządowej z ambitnym Pułkownikiem na czele, który ma dla chłopaka własne plany. W dalszych odsłonach historia toczy się własnym torem, a akcja praktycznie nie zwalnia tempa.

I tak w tomie drugim Tetsuo, którego moce wciąż się rozwijają, konfrontuje się z innymi esperami (dziećmi z parapsychicznymi mocami), uwalnia się spod kontroli Pułkownika i zmierza do podziemnego kompleksu, gdzie znajduje się Akira. Ostatecznie obiekt testowy, który niegdyś zniszczył Tokio, okazuje się niepozornym chłopcem. Trzeci tom to z kolei nieustanne próby przejęcia Akiry przez wszystkie strony zainteresowane jego mocami, podczas gdy w tle toczy się wojskowy zamach stanu.

AKCJA!

Wprawdzie dokonałem tu sporych skrótów, ale w obu częściach nie ma wcale dużo więcej fabuły. Stąd też moje poprzednie wynurzenia o fillerowatości, bo z jednej strony na kartkach komiksu dzieje się wiele – sceny akcji są niemal nieustanne i zrealizowane z ogromnym rozmachem, ale z drugiej – historia pozostaje bardzo prosta. Owszem, pojawiają się pewne komplikacje i dodatkowe strony sporu (jak np. tajemnicza stara esperka z własnym kultem), ale też nie poświęcono im zbyt wielu stron, by lepiej się z nimi poznać. Czasem miałem wręcz wrażenie, że rozpierduchy jest tu za dużo. Niemniej, zdecydowanie najciekawszym elementem jest sam Akira – w filmie występujący w bardzo ograniczonym wymiarze, a tu jako pełnoprawna postać, dlatego bardzo jestem ciekawy, jak ten wątek się rozwinie.

Masterclass

Katsushiro Otomo to mistrz. Mistrz nad mistrze. I wcale tu nie przesadzam, bo tak dobrze narysowane mangi zdarzają się wyjątkowo rzadko. Nie lubię popadać w tony „kiedyś to były czasy, dzisiaj nie ma czasów”, ale czytałem ostatnio hitowe serie Spy x Family i Kaiju No. 8 i pomimo mojej sympatii do nich, warstwa graficzna tam była niesamowicie leniwa, pełna pustych kadrów i prostych teł. Nuda. Natomiast w Akirze każdy element dopieszczony został do granic możliwości. Wszystko tu wypada dobrze: mimika postaci, sceny akcji, pojazdy i architektura. Nawet elementy w dalekim tle potrafią być oddane w drobnych szczegółach.

Komiks był lepszy?

W tej recenzji wielokrotnie odwoływałem się do filmowego Akiry, ale dla osoby, która najpierw poznała ekranizację, a dopiero potem oryginał, trudno od takich porównań uciec. Na tym etapie nie potrafię powiedzieć, którą wersję lubię bardziej – skondensowaną czy rozciągniętą, ale przez to też wzbogaconą o wiele nowych wątków. Po prostu oba te podejścia są bardzo dobre. Z ciekawością będę wypatrywał kolejnych tomów.



Nasza ocena: 8/10

Mistrzowskiej klasyki ciąg dalszy.

Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa graficzna: 10/10
Wydanie: 8/10
Exit mobile version