Na grę Nioh w wersji na PC czekałam od jej pierwszej zapowiedzi, wcześniej dokładnie oglądając wiele Let’s play, aby poznać produkcję, która, jako fankę Dark Souls, ogromnie mnie zaciekawiła, a jako miłośniczka posługiwania się klawiaturą – nie mogłam zagrać w ten produkt. Czy jednak jestem zadowolona z konwersji? Niekoniecznie, ale może o tym za chwilę.
O fabule słów kilka
Pewnie większość z was sporo słyszała już o tym tytule, jednak czułabym się źle, gdybym nie wspomniała o swoich własnych odczuciach. Głównego bohatera, Williama, poznajemy podczas jego ucieczki z londyńskiego Tower, następnie kiedy to zamiast odpoczynku po odzyskaniu upragnionej wolności, czeka go długa pogoń za złodziejem Saoirse’a, czyli alchemikiem Edwardem Kelleyem. Akcja szybko przenosi się do Japonii, gdzie znajdują się największe złoża drogocennej amrity. Dodatkowo, w 1600 roku trwał proces jednoczenia Kraju Kwitnącej Wiśni, jak się okazuje, zamieszkanego przez się mitologiczne stworzenia.
Fabuła owszem, może wydawać się prosta, ale nie jest opowiadana w tak zagmatwany sposób jak we wspomnianej wcześniej serii Dark Souls, z której niewątpliwie w naprawdę licznych przypadkach czerpali twórcy z Team Ninja. W Niohu otrzymujemy o wiele wyraźniej zarysowaną opowieść, przerywaną naprawdę ładnymi wstawkami filmowymi.
System walki – coś całkowicie nowego, czy dobrze znany i utarty schemat?
System walki był jednym z najmilszych elementów w Niohu. Chociaż może słowo „najmilszy” nie jest tutaj odpowiednie. Nie ma tutaj miejsca na lekceważenie żadnego, nawet małego przeciwnika, trzeba więc dokładnie przemyśleć strategię niemalże każdej walki. Oczywiście nie można również bezsensownie wymachiwać kataną, gdyż to najpewniej skończy się śmiercią i utratą amrity (choć oczywiście nie ma przeszkód, abyśmy po utraconą walutę powrócić). Tu w dużym stopniu odniosłam wrażenie inspiracji grami od FromSoftware, tym razem jednak nie całą serią Dark Souls, a jedynie dodatkiem The Ringed City oraz Bloodbornem. Nie uważam tego za coś złego, przeciwnie – wyszło naprawdę ciekawie.
Jednak nie wszystko jest wspaniałe. Z początku ciekawi przeciwnicy stają się z czasem powtarzalni, przez co walki zaczynają sprawiać mniejsze trudności. Mogłabym powiedzieć, że bossowie mają te same sekwencje ruchów, więc przy kolejnej próbie pokonania gracz za bardzo się nie namęczy. Jednakże skłamałabym. Owszem, kiedy nauczymy się sekwencji ruchów, stajemy się coraz lepsi, a główni wrogowie wydają nam się łatwym, acz przyjemnym urozmaiceniem rozgrywki. Pomimo to, pokonanie kolejnego przeciwnika daje nam ogromną satysfakcję.
Ach, Nioh, czemu brakuje ci miłości dla klawiatur i myszek?
Nadszedł czas, aby powiedzieć o tym, co zostało przeze mnie wspomniane już na początku, to znaczy porcie na PC. Sam producent zakładał chyba od początku, że gra będzie tylko dla graczy używających padów. Można zauważyć to chociażby w sytuacji, gdy musimy odgadnąć metodą prób i błędów klawisze przypisane określonym czynnościom, ponieważ zarówno w menu, jak i na ekranie ujrzymy jedynie schemat sterowania za pomocą kontrolera. W tym miejscu aż chciałabym głośno wyrazić swoje myśli, gdy próbowałam poznać tajemną wiedzę, jak użyć lekarstwa inaczej, niż odszukując je w menu ekwipunku, co w trakcie walki było niewykonalne. Kamerę również musimy obracać klawiszami, gdyż nie przewidziano użycia myszki, ale nie oszukujmy się, niewiele osób ma na to ochotę.
Czas na podsumowanie
Nioh, chociaż jest grą liniową pod względem fabularnym, to często potrafi naprawdę zaskoczyć. Misje poboczne, wiele rodzajów uzbrojenia oraz najróżniejsze zbroje zachęcają do powrotu w poznane już przez nas regiony Japonii. To naprawdę wielka przyjemność dla ludzi, którzy tak jak ja lubią eksperymentować z wieloma, często bardzo oryginalnymi buildami lub podejmować wyzwania. Można więc stworzyć postać walczącą jedynie katanami, drugą w wytrzymalszej zbroi z dwuręcznym toporem w dłoni, albo spróbować zagrać na gołe pięści, nie podwyższając tym poziomu doświadczenia ani razu. Trzeba jednak jeszcze raz wspomnieć o ogromnej wadzie gry, czyli potraktowaniu klawiatury w sposób lekceważący i całkowitym zignorowaniu myszy. Jeśli więc chcemy zagrać w Nioha na komputerze, musimy przygotować się albo na zakup pada (co do najtańszych wydatków nie należy), albo, tak jak ja, posiłkowanie się modami, pozwalającymi przypisać według własnego uznania odpowiednie funkcje danym klawiszom oraz, chociaż w niewielkim stopniu, operować kamerą za pomocą myszki.