Wypełniając luki
Dość nagłe zakończenie wątku Czarnej Wdowy w Avengers: Koniec gry mogło rozczarować wielu fanów uniwersum Marvela. Postać grana przez Scarlett Johannson, mimo długiego stażu w MCU i sympatii widowni, fabularnie była względnie mało eksponowana i gdy na dobre zaczęła się rozwijać, scenarzyści brutalnie ucięli potencjał. Po latach Natasha Romanoff, w końcu otrzymała własny film, który na swój sposób uzupełnia dotychczasową linię fabularną kinowego świata Marvela.
Znowu w cieniu
Główna część filmu Cate Shortland rozgrywa się niedługo po scenach znanych z Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów. Kto pamięta ten crossover, ten wie, że w wyniku tamtych wydarzeń, Czarna Wdowa musiała usunąć się w cień. Jak się jednak szybko okazuje, o spokoju nie może być mowy i urlop w Norwegii zostaje przerwany, gdy bohaterka wplątuje się w niebezpieczną intrygę z niejakim Taskmasterem. Nowe zagrożenia okazują się związane z trudną przeszłością protagonistki, co scenariusz (autorstwa Erica Pearsona) wykorzystuje do rozbudowania tła fabularnego świata Marvela. Tak więc w trakcie seansu przyjdzie nam poznać tajemnicę koncepcji Wdów w MCU. Nie próbowano przy tym jednak stworzyć typowego origin story (i dobrze!).
W kwestii historii i jej prezentacji trudno uniknąć porównań do Zimowego żołnierza braci Russo. Także w przypadku Czarnej Wdowy mamy na wierzchu kino szpiegowskie w stylu przygód Jasona Bourne’a (inspiracje mogą być szczególnie widoczne w scenach akcji), co pozwala zepchnąć na bok superbohaterską telenowelę. Pojawia się też dość podobny motyw kontroli postaci, więc chwilami czuć lekką powtórkę z rozrywki. Mimo to film zdecydowanie stoi na własnych fundamentach i choć odnosi się do poprzednich filmów, to prezentuje zwartą i zamkniętą historię, jednakże z dość mieszanymi efektami.
Witajcie w rodzinie
Lekko zaskakuje fakt, że w pierwszym i możliwe, że ostatnim „solowym” filmie Natasha Romanoff wcale nie okazuje się najważniejszą bohaterką i miejscami wręcz można poczuć niedosyt treści. Wiążę się to z przedstawieniem historii o powrocie dysfunkcyjnej rodziny i przepracowaniu dawnych traum (w przerwach od pościgów i wybuchów, oczywiście). Szczególnie dużą rolę ma druga z Wdów, Yelena Belova, grana przez Florence Pugh, a tragikomiczną przeciwwagę przynosi Red Guardian (David Harbour) – radziecki odpowiednik Kapitana Ameryki, niemogący pogodzić się z utratą dawno minionej sławy. W kwestii castingu absolutnie trudno coś zarzucić (standardowo dla Marvela) – obsada błyszczy. Jednak, szczerze mówiąc, film ogląda się to nieszczególnie angażująco. Mimo próby odświeżenia formuły nie wyzbyto się komediowego tonu MCU, co w połączeniu z cięższą tematyką, daje mieszane rezultaty i trudno uwierzyć w emocje. Również narracyjnie rzecz trochę się gubi – miejscami fabuła pędzi na złamanie karku, podczas gdy w innych momentach dłuży się i odbiorca czuje się znudzony. Problemy wynagradza jednak satysfakcjonujący, finałowy akt, przepełniony widowiskową akcją i zamknięty w całkiem rozsądny sposób.
Jeśli zaś chodzi o DVD Czarnej Wdowy, to Galapagos utrzymuje dobrze znany, poprawny standard domowych wydań filmów MCU. Na płycie znajdziemy sam film, bez dodatkowych scen czy innych materiałów specjalnych, w jakości na tyleż zadowalającej, na ile pozwala ten leciwy już format. Należy zaznaczyć, że przewidziano za to zarówno możliwość obejrzenia filmu w oryginalnej wersji językowej, z angielskimi, polskimi i czeskimi napisami, jak i również z polskim i czeskim dubbingiem, co powinno ucieszyć osoby mające różne preferencje. Myślę, że ze względu na skromną zawartość wydanie DVD zadowoli przede wszystkim osoby, które chcą nadrobić Czarną Wdowę względnie szybko (wszak na streaming w wiecznie nieobecnym w Polsce Disney+ przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać), a wysoka jakość obrazu i dźwięku oraz dodatkowe materiały w wydaniu Blu-Ray nie są wystarczającym argumentem dla zakupu znacznie droższego krążka.

Źródło: theverge.com
Misja wypełniona
Czarna Wdowa to film nieco nierówny, pozostawiający odbiorcę z różnymi odczuciami. Z jednej strony dobrze się stało, że postanowiono uzupełnić luki w historii Natashy Romanoff i to w sposób przystępny dla osób nieśledzących całego MCU, ale paradoksalnie – w ostatnim pożegnaniu z bohaterką czuć niedosyt jej obecności. Również średnio sprawdza się rozłam pomiędzy tradycyjną marvelowską narracją, a bardziej przyziemnym kinem szpiegowskim. To jest kierunek, który warto rozwijać, aby uniknąć wtórności, ale niekoniecznie w tym przypadku. Nie wyróżnia się przy tym na plus i wątpię, żeby Czarna Wdowa została zapamiętana jako jeden z lepszych filmów MCU. Niemniej, dla tych, co jeszcze nie mieli możliwości zobaczyć tej pełnej akcji produkcji, wydanie DVD od Galapagos może być interesujące.