Lśnienie– Stephen King
Muszę przyznać na początku, że po żadnej z książek tego gatunku, a nawet tego pisarza, nie czułam oporów przed wejściem do własnej łazienki i zajrzeniem do wanny. Dobry, stary Stephen tak zadziałał na moją wyobraźnią wiadomą sceną z tej książki. Nie dziwię się, że Joey Tribbiani wkładał ją do zamrażarki!
Lśnienie było dla mnie nie tylko straszną książką, pobudzającą moją wyobraźnię aż do: “Hej, mam 20 lat, ale dzisiaj będę spała z zapaloną lampką”. Historia alkoholika powoli osuwającego się we własne szaleństwo i chorobę, przeplatana opowieściami jego przerażonej, ale próbującej kochać do końca, żony i wrażliwego synka, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Przez to właśnie nie mogłam się od niej oderwać, chociaż jednocześnie bardzo chciałam uniknąć kolejnej kobiety w wannie.
Z książek Kinga przeraziła mnie jeszcze Misery, ale z zupełnie innych powodów. Wolę te książki Kinga, gdzie nie ma tłumu bohaterów, z którymi spędzamy czas po trochu i nie bardzo możemy się do kogoś przywiązać. W temacie duchów, morderców i wariatów Lśnienie zdobywa u mnie złoty medal. – Karolina Małas
Dołącz do dyskusji