Site icon Ostatnia Tawerna

Mroczne sekrety rodu Blaine’ów – recenzja komiksu „Posiadłość”, t. 2

Tom pierwszy komiksu Posiadłość był z pewnością niezwykły. Niesamowity klimat grozy i aura tajemniczości wręcz otaczała czytelnika. Czy dalszy ciąg historii dotrzymuje mu kroku i wieńczy dzieło w wielkim stylu?

Tajemnice wychodzą na jaw

W poprzedniej części poznaliśmy zmagających się z rodzinną klątwą ostatnich członków rodu Blaine’ów. Rodzeństwo Zach i Mackenzie oraz sprawujący nad nimi opiekę stryj Chase przenoszą się do starej rezydencji. Również tam są nękani przez duchy przeszłości, choć nie są do końca świadomi, czemu tak się dzieje. Krok po kroku odkrywają jednak tajemnice przodków. Z pamiętników dowiadują się, że wszystko zaczęło się w 1674 roku, kiedy ich pradziad dopuścił się morderstwa. Jak pokazują nasyłane na nich wizje, nie on jeden miał na rękach ludzką krew. W tej sytuacji cała trójka musi się zjednoczyć i znaleźć sposób na odczynienie uroku albo pozwolić, aby upiory zakończyły ich żywot.

Czegoś zabrakło?

Scenarzystami Posiadłości są Tim Daniel i Michael Moreci. Obaj panowie już wcześniej udowodnili, że potrafią budować napięcie i tworzyć klimat grozy. Jak się okazuje, nie potrzeba do tego litrów krwi, stosu trupów czy scen makabry, ale wprowadzenie odpowiedniej dawki tajemniczości oraz ciekawego upiora jest jak najbardziej mile widziane. W drugim tomie pojawia się motyw podróży w czasie. Stopniowo odkrywane są też kolejne sekrety z przeszłości Blaine’ów. Umiejętnie budowane są także relacje łączące poszczególnych członków rodziny i to nie tylko tych wciąż żyjących. Bardzo umiejętnie pokazano również zmagania każdego z nich z samym sobą. Momentami ich szaleństwo i udręka są niemalże odczuwalne, a przez to odbiorca z pewnością zaczyna im współczuć, i jeszcze mocniej przeżywa ich losy. Nie zabrakło także kilku twistów, dzięki którym historię naprawdę śledzi się z zapartym tchem. Niestety, poza licznymi pochwałami znajdzie się także nieco krytyki. Jak już wspominałem, klimat budowany jest wolno, co jest sporą zaletą. W pewnym momencie zaczyna jednak niespodziewanie przyspieszać, jakby nagle twórcy zdali sobie sprawę, że niewiele czasu zostało im do zakończenia i muszą wszystko nadrobić. Samo rozwiązanie całej sprawy wydaje się z kolei nieco zbyt proste. Nie jest tragicznie, ale po wspaniałym wprowadzeniu i rozwinięciu akcji liczyłem na spektakularny finał. Tymczasem możemy go nazwać co najwyżej nie najgorszym. Twórcy chyba zbyt wysoko zawiesili sami sobie poprzeczkę i przez to nie udało im się jej przeskoczyć, a z tego powodu w pełni usatysfakcjonować czytelnika.

Wizualnie bez zmian

Za oprawę graficzną drugiego tomu Posiadłości odpowiada Joshua Hixson, któremu w pracy pomagał Kurt Michael Russell. Ten sam duet pracował także nad poprzednią częścią, więc jeśli chodzi o rysunki, to nic się nie zmieniło – nadal mamy do czynienia z przepięknymi ilustracjami. To właśnie one podkreślają otaczający nas klimat grozy i sprawiają, że podczas lektury możemy poczuć gęsią skórkę. Kolejne kadry niemal przemawiają do nas i wydawać by się mogło, że słyszymy wydobywające się z nich odgłosy kapania wody czy pomruki upiorów. Gra kolorów podkreśla także emocje towarzyszące bohaterom i ich zmagania z klątwą, jak i własnymi problemami. Świetnie także przygotowano poszczególne tła. Bez problemu zdamy sobie sprawę, które sceny rozgrywają się w XVII wieku, a które w roku 1974 (wtedy bowiem toczy się główna akcja komiksu). Ostatecznie nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Powinniśmy za to bić brawo za świetnie wykonaną pracę.

Warto było

Poprzednia część Posiadłości, wydana w naszym kraju przez Lost in Time, ukazała się na rynku w połowie 2020 roku. Od tego momentu minęło trochę czasu i choć tytuł zapada w pamięć, to pewnie nie wszystkie szczegóły dało się zapamiętać. Ale w tym przypadku wyszło to nawet na dobre! Osobiście bardzo chętnie przeczytałem ponownie pierwszy tom i ponownie wciągnąłem się w historię rodu Blaine’ów. Co do wydania komiksu, to warto wspomnieć jeszcze, że dołączono do niego także galerię okładek, która robi świetne wrażenie. Każda z nich została wystylizowana na podobieństwo starej, zniszczonej fotografii lub kartki pocztowej połączonej z opakowaniem do kasety VHS. Daje to niesamowity efekt i stanowi świetne uzupełnienie całości.

Klasyka gatunku?

Choć Posiadłość ma kilka interesujących zwrotów akcji, które mogą zaskoczyć czytelnika, to w ogólnym rozrachunku trzeba uznać, że fabuła nie wnosi niczego odkrywczego. Jednak dzięki wspaniałej oprawie graficznej, wyczuwalnemu klimatowi i solidnej porcji grozy czujemy, jakbyśmy czytali coś zupełnie nowego. Każdy fan horroru poczuje się tu jak w domu i doceni kunszt, z jakim przygotowano dla nas zeszyt. Uważam, że gdyby historię przeniesiono na ekran i dopracowano tak, jak to zrobiono w przypadku komiksu, to miałby on szansę stać się hitem. I to pomimo nieco rozczarowującego zakończenia.

Nasza ocena: 8,7/10

Może i nieco słabszy od pierwszego tomu, ale nadal godny polecenia!

Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 8,5/10
Oprawa graficzna: 9,5/10
Wydanie: 10/10
Exit mobile version