Na samym początku będzie trochę wstydliwe wyznanie – nie znam się na anime. Pamiętam, że w dzieciństwie oglądałam Czarodziejkę z księżyca i Kapitana Jastrzębia, ale gdybym teraz miała streścić, o co w nich dokładnie chodziło – raczej nie potrafiłabym tego zrobić. Potem dorosłam i omijałam anime z góry zakładając, że nie jest dla mnie. Wszystko zmieniło się dzięki Netflixowi i jego magicznemu algorytmowi, który uznał, że Aggretsuko powinno mi się spodobać. Nie wiem, jak to zrobili, ale trafili idealnie.
Gdzie pracuje mała panda?
Bohaterką Aggretsuko jest panda czerwona, pracująca w wielkiej korporacji na jednym z szeregowych stanowisk. Każdy dzień Retsuko wygląda mniej więcej tak samo – z trudem zwleka się z łóżka, ubiera, jedzie do pracy zatłoczonym metrem, a potem tyra niczym mały robot, aż do wieczora. Ma jednak dość nietypowe hobby jak na dwudziestopięcioletnią dziewczynę – kocha death metal i bary karaoke. Po wyjątkowo trudnym dniu musi wykrzyczeć swoją złość, żeby nie zwariować i być w stanie następnego dnia pójść normalnie do pracy.
Retsuko ma problemy z odnalezieniem się w korporacji, bo jest młoda, miła i jest kobietą. Otoczenie oczekuje od niej, że będzie się zachowywać w określony sposób – na zawołanie szefa przygotuje mu herbatę i sprzątnie biurko, z chęcią wykona każde nadprogramowe zadanie, będzie zawsze uśmiechnięta i zadowolona. Część jej współpracownic podejmuje grę i awansuje. Retsuko czuje się takim traktowaniem upokorzona.
W pracy tworzą się różne mniej lub bardziej trwałe koalicje. Część zatrudnionych dzięki dobrym układom z szefem nie musi nic robić, a reszta wykonuje za nich wszystko. Dobrobyt uzależniony jest od łaski albo niełaski pana, umiejętności czy wiedza nie gwarantują awansu ani podwyżki. Nic więc dziwnego, że nasza bohaterka ma dość i zaczyna szukać rozwiązania – zastanawia się nad założeniem firmy z przyjaciółką, ale może najprościej byłoby po prostu znaleźć męża i zrezygnować z pracy? Żadne wyjście nie jest idealne.
Tak słodko nie było już od dawna
Aggretsuko pod względem graficznym naprawdę rozbraja – główna bohaterka przypomina nieco Hello Kitty, zresztą obie animacje wywodzą się od jednego producenta, firmy Sanrio. Kontrast między słodziutką, infantylną bohaterką machająca nóżką na tle tęczy a muzyką, którą śpiewa jest mocny, ale i dość komiczny. Szczególnie dlatego że Retsuko nie zwykła przebierać w słowach i jej ulubionym refrenem jest „Gówno nie szef!”.
Aggretsuko to wbrew pozorom bardzo mądry serial, który bardzo dokładnie przedstawia bolączki znane pracownikom firm na całym świecie. Nie pracuję w korporacji, ale część problemów poruszanych w anime jest mi doskonale znana, o innych słyszę od swoich znajomych i przyjaciół. Większość ludzi, po jakimś czasie przepracowanym w danym miejscu, zaczyna czuć się sfrustrowana etatem i zastanawia się nad zmianą. Ale ilu ma odwagę rzeczywiście coś zrobić w tym kierunku? Czasami tylko muzyka albo inne hobby są w stanie ocalić nas przed całkowitym szaleństwem.
Nie miałam w stosunku do Aggretsuko właściwie żadnych oczekiwań, bo zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Dostałam naprawdę bardzo dobry serial o problemach współczesnych dziewczyn i nie tylko. Na dodatek estetyczny, ze znakomitą muzyką (kocham metal) i bardzo sprawnie balansujący między smutkiem a dowcipem. Dla mnie to jedna z najmilszych niespodzianek ostatnich miesięcy i już czekam na więcej!