Gdy za kilkaset lat ludzkość zostaje zdziesiątkowana, ocalałym udaje się wysłać do naszych czasów wyspecjalizowaną grupę osób, która ma za zadanie odwrócić bieg wydarzeń – pomysł wyjściowy Podróżników nie wydaje się specjalnie oryginalny. Jak to jednak często bywa w przypadku takich koncepcji, wszystko zależy od wykonania. I od oczekiwań widzów.
Koprodukcja Netflixa i Showcase opowiada o zespole wysłańców z przyszłości, którzy przejmują ciała i tożsamości osób bliskich śmierci. Z tego względu problemy bohaterów w równej mierze skupiają się na wypełnianiu powierzonego im zadania, co na poznawaniu swoich „gospodarzy” i walce o utrzymanie własnych przykrywek.
Niezwykle Ważna Misja. I kolejna. I jeszcze jedna
Fabuła serialu Brada Wrighta początkowo specjalnie nie zachęca. Pierwsze odcinki nie są wyjątkowo wciągające, a sama konstrukcja świata przedstawionego wymaga dużego zawieszenia niewiary i przyjęcia pewnych założeń fabularnych bez zadawania pytań w nadziei, że kiedyś wątpliwości zostaną wyjaśnione. (Jeśli choć trochę interesujecie się paradoksami podróży w czasie, niekonsekwencja Podróżników w tej materii prawdopodobnie stanie wam ością w gardle). Sama historia aż do końca pierwszego sezonu również nie porywa i sprowadza się do wykonania jednej misji polegającej na zapobieżeniu pewnej katastrofie. Podróżnicy tak naprawdę rozpędzają się dopiero w drugiej serii, w której i konflikt napędzający serial jest ciekawszy, i prawa rządzące jego realiami mają więcej sensu. Jednak mimo wprowadzenia do gry nowych przeciwników, podczas oglądania można odnieść wrażenie, że to jeden z tytułów skrojonych na ciągnięcie się w nieskończoność (czytaj: do spadku oglądalności i podjęcia decyzji o ich skasowaniu).

„Podróżnicy“ – kadr z serialu
Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę
Dużo lepiej wypadają bohaterowie. Ich momentami desperackie próby zachowania sekretnych tożsamości oraz pogodzenia misji z codziennym życiem bywają zwykle ciekawsze od zadań otrzymywanych od tajemniczego Dyrektora. Relacje nawiązywane przez protagonistów, rozterki moralne związane ze znajomością przyszłości, ścierające się punkty widzenia, a także drobiazgi pokroju nałogu narkotykowego, ciąży czy nieuleczalnej choroby – to elementy serialu, które przykuwają do ekranu bardziej niż większość pretekstowych „questów”, które ma do zrealizowania zespół. Żeby jednak nie popadać w przesadnie pochwalny ton, należy dodać, że skład ekipy nakreślony został w sposób niespecjalnie pomysłowy. Przedstawia się on niemal podręcznikowo: paladyn (starający się działać według podręcznika), mędrzec (opanowany i doświadczony), łotrzyk (zbuntowany i kontestujący zasady), wojowniczka (silna i uparta) oraz uzdrowicielka (troskliwa i wrażliwa). Poza oklepane motywy w największym stopniu wykracza tu chyba umieszczenie najstarszego członka drużyny w ciele najmłodszego gospodarza, co ma tworzyć pewien – niezbyt wyszukany – kontrast.

„Podróżnicy“ – kadr z serialu
Gdzieś to już widziałem
Pod względem wizualnym serial to przykład rzemieślniczej nijakości telewizyjnego stylu zerowego. Estetyka zdjęć jest przeciętna, praca kamery – zachowawcza, efekty specjalne zdarzają się rzadko, a ciekawsze lokacje, filtry fotograficzne czy nietypowe ujęcia albo rozwiązania montażowe praktycznie nie występują. O muzyce trudno nawet powiedzieć, czy istnieje.
W trakcie seansu Podróżników można przenieść się w czasie. Mocno naciągana fabuła skonstruowana w sposób pozwalający na nieskończoną kontynuację, bohaterowie będący chodzącymi archetypami oraz absolutnie bezpłciowa estetyka sprawiają, że można odnieść wrażenie oglądania produkcji z kablówki przełomu XX i XXI wieku. A mimo to serial Brada Wrighta „wchodzi” całkiem nieźle i stanowi lepszą rozrywkę od irytujących na każdym kroku Agentów T.A.R.C.Z.Y., wobec których mam podobne odczucia.
Podróżnicy to pozycja całkiem niezła, po prostu przeciętna albo straszliwie nijaka – zależy jak na nią spojrzymy i czego oczekujemy. Jako zapychacz czasu sprawdza się nie najgorzej, ale na samym Netflixie znajduje się masa tytułów, których nie warto poświęcać, by znaleźć chwilę na obejrzenie tego tytułu. No chyba że akurat jesteście wielkimi fanami seriali typu Misja w czasie albo Sliders – Piąty wymiar i macie ochotę na estetyczną podróż w przeszłość.