Site icon Ostatnia Tawerna

Matka nigdy nie jest tylko jedna — recenzja książki „Poradnik zabójców wampirów klubu książki z południa”

Matek jest cały klub książki i nie boją się prawie niczego. Najnowsza książka Grady’ego Hendrixa bywa przerażająca, bo jako dobry horror opowiada o społeczeństwie i relacjach międzyludzkich. Z tego samego powodu potrafi być zabawna i wzruszająca.

True crime nauczy cię życia

Kilka kobiet, każda obarczona dużym domem, dziećmi, mężem, czasem jeszcze psem. Spotykają się regularnie, żeby rozmawiać o przeczytanych książkach. Rodzinie tłumaczą na wszelki wypadek, że skupiają się na Biblii, ale ich lektury przywodzą na myśl ewentualnie Stary Testament – to bardzo krwawe historie. Czytają o Tedzie Bundym i innych seryjnych mordercach, zbrodniach w afekcie czy o tym, co zdarzyło się pewnego razu w Hollywood. Naprawdę głęboko przeżywają te książki i dlatego, kiedy w ich dzielnicy pojawia się tajemniczy nowy mieszkaniec, w niektórych z nich budzi się podejrzliwość…

Bardzo czekałam na tę książkę od kiedy tylko pojawiły się pierwsze zapowiedzi i wywiady z Hendrixem. Z jednej strony dlatego, że dzieje się w tym samym „uniwersum”, co Moja przyjaciółka opętanapojawia się nawet ulica, przy której mieszkała jedna z bohaterek. Z drugiej, bo Klub książki miał pokazać spojrzenie z zupełnie innej perspektywy – dorosłej osoby, nie nastolatki. Kogoś, komu najbardziej na świecie zależy na tym, żeby żaden dzieciak nie trafił na historię z horroru, a już na pewno nie to dziecko, które wychowuje i wozi po szkole na zajęcia sportowe. Kobiet zajmujących się na co dzień niewidzialną pracą: sprzątaniem, gotowaniem, zapewnianiem komfortu wszystkim tym, którzy „robią poważne rzeczy”, uczą się lub jeżdżą w delegacje. Jak stwierdził sam autor — ta książka ma oddać sprawiedliwość jego mamie. Ma skonfrontować matki, których życie opisuje hasło „odpowiedzialność i zobowiązania”, z istotami niemającymi żadnych takich ograniczeń.

Pokazane przez Hendrixa kobiety są lojalne, inteligentne, skuteczne. Rzucają cięte riposty, wiedzą, jakie tajemnice wszechświata poznaje się podczas prasowania męskiej bielizny. Będziecie cieszyć się ich spotkaniami i rozmowami. Ich skrzętnie zorganizowanym światem, który może nagle legnąć w gruzach, bo kogoś z rodziny uwiedzie niewyobrażalne i nieestetyczne zło.

 

Ból i blask lat 90.

Poradnik zabójców wampirów dzieje się w ostatniej dekadzie XX wieku. To czas szalonego konsumpcjonizmu, postępu, pewnego siebie feminizmu, biznesmenek w power suits i gotowych już prawie na wszystko kur domowych. Tanich kieszonkowych wydań literatury gatunkowej. Archiwum X i fascynacji profilerami. Jeśli chcecie przypomnieć sobie tę atmosferę, sięgnijcie po Ekstaza. Lata 90. Anny Gacek. U Hendrixa niewątpliwie poczujecie nastrój, ale widoczne będą przede wszystkim konsekwencje.

Pisząc wcześniej o istotach niemających ograniczeń, powinnam była wspomnieć o jeszcze jednym ważnym kontraście, jaki pokazuje Hendrix: między perfekcyjną panią domu i jej mężem. Członkinie południowego klubu książki uważają się za samodzielne, może nawet wyzwolone. Nie mają problemu z podejmowaniem decyzji, domowy budżet jest często w ich rękach, wiecznie nieobecny małżonek i tak nie bardzo by wiedział, co mogłoby być potrzebne. Niestety, kiedy przychodzi do najważniejszych wyborów, władzę przejmują ci, którzy mają pieniądze i prowadzą ważne interesy. I to przez nich zło ma szansę zwyciężyć. Hendrix konsekwentnie krytykuje nie tyle bogaczy, ile kult pieniądza – znowu ktoś sprzeda duszę, a konsekwencje poniosą inni. Pokazuje nierówności płciowe i majątkowe. Wszystko, o czym tyle dyskutowano pod koniec wieku, a co dzisiaj okazuje się wciąż nierozwiązanym problemem.

Co z tym obiecanym wampirem? Jak najbardziej pojawia się, czasem elektryzujący jak z jakiejś kieszonkowej edycji Anne Rice, kiedy indziej grawitujący w stronę naturalistycznego gore. Hendrix znowu gra nagłą zmianą nastroju, załamaniem się estetyki bogatego przedmieścia nagle opanowanego plagą szczurów. Wszystko to znacie z jego książek; autor konsekwentnie wykorzystuje tu swój ostry, niewygładzony styl.

 

Chcę do klubu książki!

Pisałam, że bardzo czekałam na tę książkę. Mogłam ją przeczytać wiele miesięcy temu po angielsku… ale to trochę mijałoby się z celem. Zgodnie z duchem klubu książki, chciałam doświadczenia rozmowy, wymieniania się opiniami na bookstagramie, pogadania o niej z moją mamą, która nie czyta horrorów, ale Hendrixa już chętnie. To dla mnie wielka zaleta powieści grozy z pogranicza literatury obyczajowej — wychodzi poza ramy gatunku, dzięki czemu intryguje zarówno jego fanów, jak i czytelników trzymających się innych półek.

Podsunięcie Poradnika zbójców wampirów mamie czy tacie jest oczywiście możliwe dzięki przekładowi. Tłumaczenie Bartosza Czartoryskiego brzmi bardzo dobrze, riposty są trafne, nie rzuciły mi się w oczy żadne kalki z angielskiego. Zdarzyły się tu dwa, może trzy zdania, których nie mogłam zrozumieć, ale to kwestia redakcji i znikających przecinków (a może nawet słów). Co najważniejsze, po polsku macie tu całą tę Hendrixowską rozpiętość emocji: humor w jednym rozdziale, obrzydzenie w kolejnym. Język działa: najpierw zamieszkacie w spokojnej, drobnomieszczańskiej dzielnicy, potem przerazicie się na widok wampira, drapieżnika grasującego na waszym wypieszczonym placu zabaw.

Grady Hendrix napisał świetny horror i bardzo dobrą powieść feministyczną. Taką, w której nie możecie być pewni, co jest najstraszniejsze: wampir czy zmowa milczenia, potrzeba zachowania pozorów. A potem zobaczycie, że odpowiednio wykorzystane pozory i środki czyszczące mogą zdziałać cuda. Tylko lepiej mieć wtedy przy sobie wszystkie członkinie waszego klubu książki.

 

Nasza ocena: 9,2/10

Hendrix po raz kolejny napisał horror skupiony na społeczeństwie, nierównościach, patologiach władzy. Jest brawurowy, zabawny, pełen emocji. I robi dokładnie to, czego chciał autor — oddaje sprawiedliwość jego mamie i innym kurom domowym z lat 90.

Fabuła: 9/10
Bohaterowie: 10/10
Styl: 9/10
Wydanie i korekta: 9/10
Exit mobile version