Przygodówki typu point & click to ginący gatunek. Niegdyś bardzo popularny odłam gier dziś ogranicza się głównie do kontynuacji lub remasterów/remake'ów najbardziej kultowych pozycji (Syberia, Grim Fandango, seria Monkey Island), adaptacji popularnych tytułów (Powrót do przyszłości, Baśnie, Gra o tron czy Batman od Telltale Games) albo absolutnie niszowych i niskobudżetowych indyków (Machinarium, Uncanny Valley, Orwell). Coraz trudniej również wśród nich o wartościowe perełki. Apocalipsis jest tego najlepszym dowodem. To nie jest zła gra, ale najkrócej można by ją opisać słowami „nic specjalnego”.
Apokalipsa według Harry’ego
Tytuł Apocalipsis: Harry at the end of the world dość dobrze odzwierciedla treść. Opowieść mocno czerpie z Boskiej komedii Dantego oraz z symboliki Apokalipsy według świętego Jana. Wcielamy się w protagonistę imieniem Harry, który – chcąc odzyskać ukochaną – przemierza scenerię przypominającą koniec świata (zarówno pod względem geograficznym jak i czasowym). Historia nie jest skomplikowana ani specjalnie głęboka, a fabuła została skonstruowana skrajnie liniowo, wobec czego po prostu przemierzamy kolejne lokacje, rozwiązując łamigłówki, aż docieramy za wybranką serca naszego bohatera do samych zaświatów.
Gdzie te zagadki?
Clou każdej przygodówki są zagadki. Te w Apocalipsis nie należą niestety do specjalnie ciekawych. Zazwyczaj zadania sprowadzają się do wyszukania wszystkich możliwych do podniesienia obiektów i użycia ich. W związku z tym, że nie mamy możliwości przemieszczania się pomiędzy lokacjami, zebrane przedmioty wykorzystujemy w ramach danej planszy. Gra oferuje minimalną liczbę wskazówek, a uproszczony styl graficzny nierzadko utrudnia zidentyfikowanie przedmiotu (nie są one podpisane), więc nieraz sprowadza się to do „wypróbowywania wszystkiego na wszystkim”. W kilku momentach musimy też ułożyć proste puzzle. Od czasu do czasu występują ciekawsze zagadki logiczne, ale w ciągu całej tej króciutkiej gry policzyć je można na palcach jednej ręki niezbyt wprawnego drwala.
Irytujące są również pojawiające się w kilku miejscach elementy zręcznościowe. Osobiście strasznie nie lubię w grach fabularno-logicznych takich „zapychaczy”, których jedyną funkcją jest rozciągnięcie czasu rozgrywki. Są one nieciekawe, drażniące i niepotrzebne.
Piękny koniec świata
Zdecydowanie na plus przygód Harry’ego można za to zaliczyć ich oprawę graficzną. Apocalipsis została utrzymana w stylistyce wzorowanej na średniowiecznych rycinach przedstawiających fantastyczne stworzenia, wizje piekła i końca świata. Już w pierwszych minutach po uruchomieniu można zauważyć wpływ prac artystów, których twórcy gry wymieniają jako źródła inspiracji dla jej wyglądu: Hansa Holbeina, Michaela Wolgemuta czy Albrechta Dürera. Czarno-białe, mocno stylizowane rysunki na tle przypominającym stary papier lub pergamin idealnie podkreślają nastrój historii. Bardzo dobrze komponuje się z tym wycinankowa technika animacji, która wpisuje się w umowny, symboliczny charakter świata przedstawionego.
Warstwa dźwiękowa także jest godna pochwały. Muzyka podkreśla tajemniczą, fantasmagoryczną i ponurą zarazem atmosferę historii. Nie można również przyczepić się do brzmienia odgłosów otoczenia. Nie jestem za to przekonany do narracji Adama „Nergala” Darskiego. Rozumiem, że z marketingowego punktu widzenia zaangażowanie wokalisty mrocznego zespołu Behemoth było dobrym pomysłem, ale po prostu nie do końca odpowiada mi jego głos. Poza tym mimo tego, że specjaliści od promocji Apocalipsis podkreślają jego udział, to tak naprawdę czyta on zaledwie kilka akapitów tekstu, które równie dobrze mogłyby pozostać wyłącznie w formie pisanej.
Przerost formy nad treścią
Apocalipsis nie jest złą grą. Jest po prostu produkcją szalenie przeciętną, której nie wyróżnia absolutnie nic poza interesującym stylem graficznym i Nergalem w roli lektora. Fabuła nie wciąga, zagadki są prostackie, a rozgrywka – krótka. Bardziej sprawdziłaby się jako tytuł na urządzenia mobilne – ot, ciekawostka do przejścia podczas dłuższej podróży pociągiem. Bo pełnoprawna przygodówka to to nie jest.
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawcy – CDP sp. z o.o.