Kolejna gra przewidziana od dwóch do czterech graczy o rozgrywce trwającej około 45 minut (czyli z mojej ulubionej kategorii) pojawiła się na naszym rynku już jakiś czas temu. Tym razem jest to tytuł zahaczający o historię w stylu powieści Agathy Christie. Podczas rozgrywki Tea Time Crime wcielamy się bowiem w rolę detektywa, który musi jak najszybciej zdemaskować złoczyńców czyhających na dobra zaproszonych do rezydencji Lorda Waldemara gości. Gra to swoisty wyścig z czasem, więc warto być dobrym w tworzeniu strategii oraz używaniu kości.
Rezydencja, ludzie i garść latarek
Na grę składają się 4 planszetki przedstawiające rezydencję, płytki, które na niej rozkładamy, kostki wykorzystywane podczas tury uczestnika oraz znaczniki używane w specjalnej sytuacji. Wspomniane płytki zawierają na sobie odpowiednio: ilustracje złodziei, detektywów lub kości; w zależności od tego, co odkryjemy, będzie zależała nasza dalsza strategia.
Tura uczestnika polega na przerzuceniu kości (można to zrobić łącznie 3 razy) i podjęciu decyzji, czy nam odpowiadają. Wynik na kości najciekawszej dla nas oznacza wiersz (piętro) na planszetce, z kolei liczba kości z powtarzającym się wynikiem dają nam kolumnę (okno). Kości, które nie zostaną wybrane, trafiają do puli ogólnej, z której korzystają pozostali uczestnicy już podczas naszej tury. Oznacza to, że w każdej turze wszyscy gracze mają okazję coś u siebie odsłonić.
Tak jak wspomniałam, odsłonić możemy różne rzeczy i osoby, jednak naszym głównym celem jest jak najszybsze odkrycie miejsc ze złodziejami oraz detektywami. Po tym, gdy już wiemy, kto jest gdzie, możemy przenosić kafle z detektywami tak, by światła z ich latarek oświetliły miejsce, gdzie czają się złoczyńcy. Jedyną rzeczą, która może nas powstrzymać w ruszaniu naszymi śledczymi, to znaczniki, gdyż wystarczy, że specjaliści wskażą światłem na chociaż jeden odkryty pokój – a musimy położyć na nich blokadę (czyli znacznik).
Niby proste, a jednak nie dla wszystkich
Mam problem z opisaniem owego tytułu. Mimo iż zawsze czułam się pewnie z używaniem kostek, podczas Tea Time Crime nie byłam w stanie połapać się w ich wykorzystaniu. Co chwilę mieszałam poziom i pion, co zostaje, co kto wykorzystuje (pociesza jednak fakt, że tylko ja miałam takie problemy, a inni uczestnicy zabawy raz-dwa zrozumieli zasady). Niestety wspomniana kwestia mocno wpłynęła na mój komfort rozgrywki, więc do samego końca czułam się już źle nastrojona.
Abstrahując jednak od kości, sam zamysł w jakimś stopniu przypominał mi grę w statki. Odsłanianie pól, które są odgórnie zaplanowane i rozmieszczone na siatce – tak samo jak wspomniana zabawa dla dzieci – nie jest trudne, więc próg wejścia w rozgrywkę jest dość niski. Również graficznie gra jest całkiem przyjemna dla oka. Jedynie fani robienia innym pod górkę nie znajdą tutaj dla siebie zbyt wielu opcji.
Zapraszam na herbatkę, ale mogą cię okraść
Tea Time Crime jest przyjemnym i szybkim w rozgrywce tytułem, który większości osób nie powinien sprawić trudności. Poziom losowości jest na tyle wysoki, że rozgrywka za każdym razem będzie inna, co jest kolejnym plusem. Zdecydowanie nie odnajdziecie w tej pozycji możliwości interakcji między innymi graczami, lecz nadal spędzicie z nimi przy niej miły czas.