Konkurencja dla Columbo
Gra Classified Stories: The Tome of Myrkah przenosi nas do Bostonu, do roku 1979. Wcielamy się w niej w prywatnego detektywa Jima Morrisona. Na naszym biurku właśnie wylądował list od dawnego przyjaciela, który informuje nas, że w jego wiosce doszło ostatnimi czasy do serii tajemniczych zaginięć mieszkańców. Sprawa jest pilna, więc nie tracąc czasu, udajemy się na farmę, by odkryć, że także nasz znajomy zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Przemierzając jego posiadłość, szybko dochodzimy do wniosku, iż za całą sprawą nie stoi żaden tajemniczy porywacz, a coś znacznie gorszego i niepochodzącego z naszego świata.

Wbijamy do kumpla!
Zabawa w chodzonego
Jak już wspomniałem, za Classified Stories odpowiada RVL Games, studio, które wcześniej wypuściło na rynek takie tytuły jak Jane Croft, Railroads of America czy Crystals of Time. Gry hitami się nie stały, a premiera ostatniego z nich odbyła się w 2013 roku. Jak widać, twórcy kilka lat odpoczywali, a być może szykowali omawianą właśnie serię.
The Tome of Myrkah to przygoda, w której przede wszystkim będziemy rozwiązywać różnego rodzaju łamigłówki i eksplorować dom naszego przyjaciela. Czeka nas bardzo dużo chodzenia, szukania różnych przedmiotów, umieszczania ich we właściwym miejscu w celu odblokowania kolejnego pomieszczenia i… więcej chodzenia, i szukania. Od czasu do czasu wyskoczy na nas stwór rodem z mitologii Cthulhu, którego pozbędziemy się za pomocą kilku strzałów z pistoletu. Oczywiście pod warunkiem, że wcześniej to on nie zabije nas. Potwory to nie jedyne nawiązanie do twórczości Lovecrafta. Z czasem przeniesiemy się także do innej, dziwnej rzeczywistości, a na ścianach odkryjemy nieznane formy życia, przypominające splątane macki. Odnajdziemy także księgę poświęconą przedwiecznym bogom, dzięki której dotrzemy do finałowego bossa.

Karp ewoluował!
Tylko zombie brak
Już po kilku pierwszych minutach grania w The Tome of Myrkah odkryjemy, że kiedyś prawdopodobnie graliśmy w coś podobnego. Nasze skojarzenie będzie jak najbardziej słuszne. Twórcy sami przyznali, że inspirowali się takimi tytułami jak Amnesia, Outlast oraz Resident Evil. I to właśnie do ostatniej z wymienionych produkcji pierwsza część Classified Stories najbardziej nawiązuje. Jeśli graliście w początkowe odsłony gry wydanej przez Capcom, to z miejsca zaczniecie sobie je przypominać. Tyle że w Residencie było więcej przeciwników. Tu z kolei bardziej skupiono się na zagadkach, które – szczerze mówiąc – nie porywają. Będziemy zmuszeni do dokładnego przeczesywania każdej szuflady, szafki i innego zakamarka w celu odnalezienia klucza lub fragmentu układanki pozwalającej nam na otwarcie kolejnych drzwi i dalszego szukania. Po niedługim czasie będziemy już znać układ domu na pamięć, a początkowe napięcie zmieni się we frustrację, gdy po raz enty przyjdzie nam krążyć po pokoju i zaglądać pod stoliki, aby sprawdzić, czy przypadkiem czegoś tam nie ukryto. Ataki wymierzone w naszą osobą wydarzą się sporadyczne, ale trzeba przyznać, że niejednego gracza wystraszą. Są one bowiem niespodziewane i następują często w momencie, gdy eksploracja domu zaczyna nam się już dłużyć.

Może jest przyjaźnie nastawiony…
Klimat? Jest!
Od strony graficznej niewiele można grze zarzucić. Z początku trochę irytujący może być fakt, że twórcy sugerują nam nieco otwarty świat, podczas gdy nam go ograniczają. Po dotarciu na miejsce zaginięć znajdujemy się na ulicy, po której nie bardzo da się chodzić. Odbijamy się od niewidzialnej ściany i, chcąc nie chcąc, musimy pójść do domu naszego kumpla. W środku jest już dużo lepiej. Posiadłość jest ogromna, a graficy zadbali, by wyglądała realistycznie. Każdy pokój jest umeblowany w inny sposób, a sprzęty gospodarstwa domowego czy plakaty na ścianach oddają ducha lat 70. Szkoda tylko, że na tak ogromną ilość rzeczy, tylko nieliczne da się poruszyć. Bardzo ciekawie wygląda także „inny świat”, w którym pięknie prezentuje się przede wszystkim niebo z nieznanymi planetami, z kolei lewitujące krzesła ściągnięte tu z naszej rzeczywistości dodają odpowiedniego poziomu abstrakcji. Główny boss to nieco pomniejszony Cthulhu, także wypadającym całkiem przyzwoicie. Atakujące nas stwory to przypominają natomiast przekształcone demogorgony ze Stranger Things i należy zauważyć, że bardzo pasują do tego klimatycznego horroru. Dodatkowo pomiędzy kolejnymi rozdziałami twórcy raczą nas obrazkami rodem z dobrego komiksu, przedstawiającymi rozgrywane w międzyczasie wydarzenia.

Kto nie lubi komiksów?
A co z oprawą muzyczną? Tej praktycznie w grze nie ma. Przez większość czasu słyszeć będziemy jedynie odgłos własnych kroków czy skrzypienie otwieranych drzwi i szuflad. W niektórych pokojach znajdziemy także gramofony i dzięki nim będziemy mogli włączyć sobie płytę winylową z nastrojową muzyką. Utwory jednak szybko się kończą i nie usłyszymy ich, będąc w innych pomieszczeniach. Obcy świat serwuje nam nieco psychodelicznych odgłosów, ale i one są niezbyt nachalne i niespecjalnie przywiązujemy do nich uwagę. Zdarzają się jednak mocne uderzenia dźwięku, a to wtedy, gdy jesteśmy atakowani przez potwora. Jest to typowy jump scare, zdecydowanie potęgujący uczucie strachu.

Step into another world
Może będzie lepiej
Classified Stories: The Tome of Myrkah to horror nieco nudny. Krążenie po domu, który po pewnym czasie znamy jak własny i szukanie ukrytych przedmiotów w końcu każdego znuży. Gdy już uda nam się rozwiązać wszystkie zagadki i chcielibyśmy do tytułu wracać, to będziemy w stanie przejść go w trzy kwadranse. Czy więc warto w niego inwestować? Cóż, ma on potencjał. Jest tu odpowiedni klimat, ciekawa fabuła, ładna oprawa graficzna, a momentami gra może nas przestraszyć. Gdyby tych momentów było jednak więcej, a same zagadki polegały na czymś innym niż tylko wkładaniu przedmiotów w odpowiednie miejsca, to z pewnością byłoby lepiej. Jest to jednak dopiero pierwsza odsłona serii, więc twórcy mogą jeszcze poprawić błędy i dać nam tytuł, z którego będziemy zadowoleni.

Zdjęcie członka rodziny?