Tożsamość Wampira, czyli to i owo o podstawach
Wcielamy się w Orloka, gwiazdę piekieł z rockową narzeczoną, który w niewyjaśnionych okolicznościach trafia do polskiej wsi San De Vile, gdzie zostaje księdzem. Jeśli interesuje was szerszy obraz fabularny, zapraszam do przeczytania materiału Olafa, który miał okazję ogrywać tytuł na start wczesnego dostępu i szerzej przedstawia perypetia. Sama gra faktycznie to nietypowy twór, gdzie narracja jest prowadzona w formie programu telewizyjnego. Rozgrywka zaś to pełnoprawny FPP w otwartym świecie, nie mylić z sandboxem. Oczywiście mamy wpływ na świat, jednak jest on bardzo mocno uzależniony od popychania fabuły do przodu, a i to jest bardzo ograniczone, bo sprowadza się jedynie do rozwijania naszego kościoła i pojawiania się nowych przeciwników. Samo określenie gry jako symulator jest tak samo kuriozalne co cała fabuła. Należy też podkreślić, aby cieszyć się tą grą trzeba mieć ogromny dystans do wielu spraw. Twórcy jadą po bandzie, wyśmiewając chrześcijaństwo i polskość, Postal 2 przy tej grze to był grzeczny choć krwawy potworek, a ten fakt najlepiej może zobrazować poziom absurdalnej satyry i wulgarności.
Potwory i spółka…
Graficznie nie ma tragedii, acz jak ktoś szuka wodotrysków, to nie tutaj. Wizualnie, jakby gra wyszła 8 lat temu, by się dobrze zestarzała i najważniejsze, że nie odstrasza w tym aspekcie. Mimo tego, w minimalnych wymaganiach widnieje Geforce GTX 1660Ti, którą akurat posiadam i muszę wprost stwierdzić, że jest to na wyrost. Gra działała mi na najwyższych możliwych detalach w 1080p w miarę stałym poziomie 120 klatek. Tylko jedno miejsce znalazłem, gdzie klatki leciały w dół i to do poziomu nawet 30. Nie mam pojęcia, dlaczego, bo to wnętrze budynku, w którym ledwo jest kilka postaci i pokoi, zapewne jakieś niedopatrzenie w kodzie. Bardzo dobre wrażenie robi udźwiękowienie, pełny polski dubbing zrobiony genialnie jak na małe studio z Żywca. Świetna muzyka stworzona przez kapelę Gruzja doskonale wpisuje się w charakter gry i jakże miodne rozstawianie po kątach kolejnych grup satanistów. Dźwięki broni, niszczenia obiektów czy poczciwego Maluszka, do ostatniego za chwilę wrócę, również wysoki poziom. Wspomnieć też muszę, że polski nie jest jedynym, ponieważ gra została w pełni zlokalizowana w języku angielskim, chociaż nie wróżę tytułowi sukcesów za granicą.
Jaka gra, taka recenzja
Swoje granie zamknąłem w dziewięciu godzinach uzyskując 21/26 osiągnięć, z czego siedem zajął mi główny wątek fabularny. Uważam to za wynik bardzo przyzwoity, tym bardziej, że jeszcze zostało kilka rzeczy do odnalezienia i udoskonalenia, w końcu brakuje tych kilku achivmentów. Co najbardziej mnie się podoba, to kwestia uzbrojenia, które dzielą się na dwie klasy po cztery z każdej. Odpowiednio bronie, nazwijmy to zwykłe takie jak kij baseballowy czy widły, obsługiwane ręką lewą oraz święte, jak rękawica telekinezy czy krucyfiks. Co więcej każdą można ulepszać, z jednym małym wyjątkiem, ale to ultymatywna broń związana z fabułą, więc nie będę zdradzał. W każdym razie, jest w czym wybierać, aby siać spustoszenie wśród wyznawców
piekieł. Warto też wspomnieć o dodatkowym zastosowaniu wspomnianej rękawicy. Można przestawiać różne przedmioty tak aby się dostać w miejsca pozornie nie osiągalne dla Orloka, chociaż jest to bardzo upierdliwe i nieraz panienką pod nosem rzuciłem, jak mi nagle piramidka, którą ostatnie naście minut próbowałem ułożyć eksplodowała. Inaczej się tego nie da określić, jak bardzo nieprecyzyjne manewrowanie przedmiotami z pomocą telekinezy co też jest powodem czemu nie mam wszystkich osiągnięć. Poza broniami są jeszcze akcesoria, możemy za ich pomocą czyścić graffiti rozrzucone po wiosce, zbierać na tacę, czy zrekrutować wyznawców, aby nam pomogli w najbliższych potyczkach, spoko, ale szczerze poza mopem nie za wiele wykorzystywałem. Niestety ekonomia w grze leży, bez specjalnego farmienia poziom postaci nabił się sam, to samo z kasą czy złomem potrzebnym do rozbudowy kościoła tudzież kupowania wszelakich ulepszeń naszego “batmana”. Wspomniałem o Maluszku, tak, po wsi możemy się poruszać Fiatem 126p i gdyby nie zadanie niezbędne do rozpoczęcia DLC, to byłby tylko niepotrzebny zapychacz. Chociaż w sumie nim jest, fizyka jazdy jest tragiczna, nie dość, że szybciej jest poruszać się pieszo, to jeszcze nasza legenda motoryzacji jest wywrotna jak Mercedes klasy A w dzień premiery (dla nieznających wątku, w swoim pierwszym ww. modelu Merc źle osadził środek ciężkości i przy stosunkowo niedużej prędkości przy ostrzejszych manewrach, ten mógł się przewrócić na bok a nawet dachować). Samo zaś DLC to ledwo trzy miejsca, które musimy oczyścić, dokonać egzorcyzmów na podobnych zasadach co w podstawce, tylko zamiast zniszczyć totemy i wypędzić demona, mamy wiecznie odradzających się przeciwników, którzy przeszkadzają w odnalezieniu takowych.
To w sumie tyle, chociaż na rybach się nie znam
Wyszczególniłem dosłownie wszystko co się dało, pozostawiając lekkie okienko do tego, by ktoś w ogóle miał ochotę zagrać. Nie nazwał bym tego crapem, bo spędziłem bardzo przyjemne dziewięć godzin. Gra się broni poprawnym gameplayem i kuriozum. Chamska, bezwzględna fabuła, wulgarność na każdym kroku, kultowe teksty z uniwersum Wiedźmina to ledwo niepoprawne powiedzonka, twórcy pokazali, że mają wielkie cojones. Dodatkowo, przyjemnie skondensowany otwarty świat, który nie zmęczy za dużą ilością godzin wymaganych do ukończenia, tak jestem już zmęczony tymi rozwleczonymi do granic wytrzymałości psychicznej open-worldami. Stówka za tą grę to całkiem przyzwoita cena (chociaż w dniu, kiedy to piszę jest promocja –40%), na pewno niejednemu da wiele frajdy i nie będzie żałował zakupu, tylko jak pisałem wcześniej, trzeba mieć bezwzględny dystans do pewnych spraw.