Site icon Ostatnia Tawerna

Inspiracja staje się bazą – recenzja komiksu „Star Wars: Leia. Trzy wyzwania księżniczki”, t. 1

W wielu wywiadach George Lucas wspominał, że kultura Japonii stanowiła dla niego inspirację przy tworzeniu uniwersum Gwiezdnych wojen. Cóż, nie można temu zaprzeczyć – rycerze Jedi niczym samurajowie, idea Mocy będąca mieszaniną różnych systemów filozoficznych Dalekiego Wschodu czy mocno zaawansowany technologicznie świat. A co, jeśli świat ten umieścimy w czymś mocno reprezentatywnym dla Japonii – mandze?

Egmoncie, dziękuję!

Przyznam, że wolę bardziej komiksy, szczególnie te w stylu amerykańskim, jednakże dobra manga nie jest mi obca i mile wspominam Jaco czy Życie. Dzięki wydawnictwu Egmont mogę teraz zagłębić się w różne wariacje na temat znanych zachodnich wytworów popkultury w wersji japońskiej. Poza przygodami Lei czeka na mnie nowy Asssassin’s Creed. Nie jest to pierwsza przygoda Egmontu z mangą, bowiem kilka lat wcześniej również ją wydawał, jednakże warto ponownie dać szansę wydawnictwu, bo się nie zawiedziecie.

Ktoś może jednak mi zarzucić, że nie mamy tutaj jednak do czynienia z czystą mangą, bo nie ma scenariusza oryginalnego. Fakt, że tytuł ten bazuje na wydanej w 2017 powieści Leia – Princess of Alderaan, która opowiada o dołączeniu do rebelii księżniczki, gdy ta ma zaledwie 16 lat. Ciekawa perspektywa, choć w mandze liczyłbym na więcej starć na miecze świetlne niż polityki i ewentualne strzelanie z blasterów, ale i tak jest całkiem nieźle.

Manga rysunkiem stoi

Rozważając, czy mamy do czynienia z mangą, czy nie, warto zastanowić się, co jest jej esencją – rysunki. Spotkałem się z zarzutami na niektórych portalach, że jest to coś w rodzaju mieszanki stylów mangaki z europejskim lub amerykańskim. Fakt, z jednej strony jest dość euro-amerykańsko, zwłaszcza na początku, gdy dostajemy kilka kolorowych wprowadzających stron,sprawia, że czytelnik może wpaść w konsternację, z czym ma do czynienia. Pamiętajmy jednak, że aby zachować świat Star Wars, nie można za bardzo oddalić się od pewnych przedstawień, które utrwaliły się w kanonicznych przekazach, jak filmy, książki, gry, komiksy. W związku z tym Haruichi, tworząc na licencji, nie mógł nagle zrobić większych oczu Yodzie…

Jednakże z drugiej strony zarówno sposób kadrowania, wiele onomatopei (przetłumaczonych oczywiście), jak i sposób czytania, a nawet swoiste zatrzymania w czasie – tzw. stop klatki,charakterystyczne w momentach starć postaci– też się znajdą. I co ważne, jest to tani komiks azjatycki, więc koloru za bardzo nie ma, a kontury i kreska dosłownie odgrywają główną rolę.

Przygody w jeszcze bardziej odległej galaktyce

Czy więc warto sięgnąć po ten tytuł? Ciekawa historia, która zapowiada się na wiele tomów, dodatkowo ładne rysunki oraz niedrogie wydanie, które nie jest bardzo budżetowo zrobione, i dostajemy okładkę dodatkową z ciekawą grafiką. Z całą pewnością mogę polecić ten tytuł. Ja sam czekam na kolejny tom.



Nasza ocena: 8,3/10

Szybka historia, całkiem dobra, pozwalająca spojrzeć na Star Wars z jeszcze innej perspektywy.



Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 7,5/10
Oprawa graficzna: 9/10
Wydanie: 10/10
Exit mobile version