Można rzec, że jest to kolejne dziecko Kickstartera. Twórcy zebrali ponad 2,7 miliona dolarów na próbę przywrócenia serii do życia. Zapewne niewiele osób pamięta, że taki tytuł pojawił się po raz pierwszy w 1988 r. Od tamtego czasu Mechy ukazywano w różnych produkcjach, acz najgłośniejszą pozycją zapewne będzie seria Mech Warrior. W pozycji, którą chce wam dzisiaj zaprezentować, mamy do czynienia z klasyczną strategią taktyczną – w skrócie RTT. Skupię się na ogólnych wrażeniach z rozgrywki.
Początkowe wrażenia i przemyślenia
Przy pierwszym odpaleniu gry miałam dość mieszane uczucia, zwłaszcza w kwestii grafiki. Nie można jej nazwać brzydką, jednak ma swój specyficzny styl, do którego trzeba przywyknąć. Z jednej strony jest futurystyczny świat Mechów, który obejmuje różnorakie planety. Położono nacisk na realistyczne odwzorowanie otoczenia. Z czasem to dziwne wrażenie znika i odbiór efektów wizualnych staje się bardzo przyjemny. Kolejna sprawa, która bije po oczach, to sama rozgrywka. Przypomina ostatnie odsłony X-Com. Mogę podać kilka przykładów zapożyczeń: ograniczona ilość jednostek na mapie, dbanie o dochody i rozwój swoich pilotów oraz robotów, centrum dowodzenia, którym w tym przypadku jest statek kosmiczny – to tylko kilka smaczków żywcem zaczerpniętych od konkurencji. Dobrze, że jest niewiele wspólnych aspektów. Po kilku godzinach rozgrywki wszelkie podobieństwa zaczynają się zacierać.
Im dalej w las, tym piękniejsze palmy
Większość czasu w grze spędza się na mapie galaktyki oraz wspomnianego statku. Twórcy postarali się o to, aby dostarczyć nie tylko mały kawałek kosmosu z setką planet. Klimat na ciałach niebieskich jest powtarzalny, jednak nie uświadczy się dwóch takich samych pól bitwy. Jest to ogromna zaleta. Kwestią planet oraz znaczeniem obecnej atmosfery zajmę się przy mechanikach samej walki. Nasza baza wypadowa, czyli statek matka, w początkowej fazie obejmuje: jeden hangar na Mechy, który mieści do sześciu maszyn, kajuty pilotów ograniczone do ośmiu slotów, centrum dowodzenia, w którym znajdują się obecnie możliwe do wzięcia kontrakty, centrum nawigacyjne z mapą galaktyki, centrum finansowe oraz w zależności od planety na której orbitujemy, dostęp do sklepów i najmowania Mechwarriorów.
Finanse to najważniejszy aspekt w całej produkcji. Na początku bardzo łatwo doprowadzić się do bankructwa, co niestety kończy grę. Mimo, że zaczynamy z budżetem powyżej jednego miliona, to miesiąc utrzymania załogi i statku, w zależności od wybranego planu, wynosi od stu do czterystu tysięcy. Nie trudno policzyć, że wystarcza ledwo na kilka kwartałów tułaczki. Każdorazowa podróż między planetami również generuje dodatkowe koszty, a ilość zleceń na jednej z nich jest mocno ograniczona. Kiedy dodać do tego koszty napraw po bitwie, oczekiwanie na przywrócenie sprawności Mechów oraz powrót do zdrowia pilotów – gotówka po prostu znika. Pierwsze podejście do kampanii skończyło się dla mnie bardzo szybko. Popełniłam jeden błąd w trakcie bitwy, który spowodował całkowite wykluczenie trzech jednostek bojowych. Nim zostały naprawione – mój budżet sięgnął zera. Nie zniechęciło mnie to, a wręcz przeciwnie – zmotywowało do podjęcia kolejnej próby, w której bardziej uważałam na swoje ruchy.
To był przełomowy moment, który sprawił, że gra zaczęła mnie wciągać, jednocześnie pokazując swój urok. Sprowadzenie do parteru w początkowej fazie uświadomiło mi, że nie jest to pozycja tylko do poklikania. Trzeba się wgryźć w temat i zwracać większą uwagę na mechaniki oraz zależności w bitwie. Jeśli oczywiście chce się przetrwać. Co więc dostajemy i na co warto zwrócić uwagę? Najmniejsze znaczenie ma rodzaj misji i dobór Mechów. Są standardowe trzy klasy: lekka, średnia i ciężka. Fakt, przesadą jest brać ciężkie maszyny do ochrony konwoju, jednakże średnie już spokojnie utrzymają tempo. Dużo istotniejsze jest zapoznanie się z klimatem na danej planecie. Na zimnych nie musimy się specjalnie przejmować wyższymi temperaturami, jednak na gorących wygląda to niefajnie i warto zawsze wcześniej dostosować uzbrojenie. Zdarzyło mi się nieraz przegrzać jednostkę po jednej salwie z pełnej palety uzbrojenia. Efekt ten nie tylko sprawia, że nie możemy dalej korzystać z rynsztunku, ale daje również ujemne modyfikatory do obrony i stabilności. Zwiększa również podatność pilota na otrzymanie obrażeń. Każdy negatywny status to krok do bankructwa. Podstawy rozgrywki są silnie zaimplementowane z papierowej wersji. Wszystko jest pięknie scalone i działa bardzo dobrze.
Na drugim planie – pierwsze skrzypce
W pewnym aspekcie zostałam bardzo miło zaskoczona. Kampania przewiduje nie tylko proste misje, które prowadzą nas na szczyt dominacji w galaktyce. Całość opiera się na świetnie napisanej historii wielkich rodów. Jest równie zagmatwaną i krwawą, co saga G.R.R Martina. Mimo braku języka polskiego, warto się zagłębić w fabułę, bo twórcy się nieźle postarali. Tym bardziej, że większość strategii ma tylko powierzchowną, banalną opowieść w stylu: jedni napadli drugich, więc się trzeba bronić i kontratakować. Nie licząc gigantów RTS’ów ze stajni Blizzarda, fabuła w tego typu grach to tylko nieistotny przerywnik nadający minimum sensu w kolejnych misjach. Co jest kolejnym plusem dla omawianej produkcji. Poza rozległą kampanią, możemy również potrenować bitwy w trybie potyczki, a nawet zmagać się z innymi graczami w pełnoprawnym PvP.
Reanimacja, reinkarnacja, fascynacja
Ostatnie lata nie są zbyt łaskawe dla producentów strategii. Gatunek stał się prawie wymarły, a mimo to jest zapotrzebowanie na dobrze wykonane gry. Potwierdza to wynik zbiórki z Kickstartera. Mnie to bardzo cieszy zwłaszcza, że z czasów swej młodości to właśnie wszelakie RTS’y i RTT wspominam najlepiej. Co najpiękniejsze, twórcom udało się obejść problem wolnego czasu, który trzeba jakoś zapełnić. Bitwy nie są ogromne, ponieważ na danej mapie możemy sterować tylko czterema maszynami. Tytuł nie został jednak tak okrojony, aby był przystępny dla każdego. Trzeba główkować, kombinować, analizować oraz planować. Cud, miód i malina. Mimo, że nie jestem fanką Mechów, to przy grze bawiłam się doskonale. Więc nie jest to tylko rozrywka dla maniaków wielkich kroczących maszyn. Oby więcej takich pozycji do kolekcji.

Grę kupicie tanio na GOG.com