Site icon Ostatnia Tawerna

Fantastyka z kobiecą nutką – wywiad z Anną Sokalską

Anna Sokalska to debiutująca autorka, która nieźle namieszała na rodzimym fantastycznym poletku. Na temat jej Wiedźmy wciąż rozbrzmiewają dyskusje, a padające w nich opinie są w zdecydowanej większości pochlebne (co nas bardzo cieszy). Jeśli jesteście ciekawi, kim autorka chciała zostać jako dziecko albo jaki sport poleca każdej kobiecie, zapraszamy do lektury niniejszego wywiadu!

Kim jest Anna Sokalska

Ostatnia Tawerna: Na rozgrzewkę chcielibyśmy zapytać, kim chciała Pani zostać, będąc małą dziewczynką? Czy plany i marzenia odnośnie życia często się zmieniały?

Anna Sokalska: Pamiętam, że chciałam latać balonem albo zostać weterynarzem. Około piątej klasy podstawówki pisałam już pierwsze historyjki i niedługo później zastanawiałam się, jakie to uczucie otrzymać pozytywną wiadomość od wydawcy. Po drodze, w liceum przeszłam przez rozszerzoną biologię i chemię (przez kilka miesięcy), później poszerzony program informatyki i matematyki, a w ostatniej klasie jeszcze historii. Ten brak „pewniaka” w wyborze studiów uratował mnie przed skupieniem się na tylko jednym wycinku poświęconym konkretnemu profilowi matury, a jakkolwiek licealna, lecz dość szeroka baza wiedzy nie jeden raz przydała się przy konstruowaniu powieści.

OT: Czy to prawda, że jest Pani superbohaterką, która jest prawniczką, kickbokserką i do tego pisała pracę magisterską z kryminalistyki i psychologii motywacji?

AS: Bez przesady 🙂 Żeby ukończyć studia, pracę magisterską napisać musiałam – w ramach seminarium postanowiłam zgłębiać kryminalistykę, nie ukrywam, trochę pod kątem sprawdzania ewentualnych tropów literackich. Psychologia motywacji była (i nadal jest) mi bliska także z uwagi na ówczesne badanie przeze mnie tej tematyki – znów, w kontekście kreowania wiarygodnych bohaterów, wyposażania ich w cele spójne z ich przeszłością i charakterami. Co do kickboxingu, trenuję zdecydowanie za rzadko i zbyt rekreacyjnie, żeby pretendować do miana superbohaterki 😉 Ale to doskonały sposób na odstresowanie, a i umiejętności samoobrony powinny wszystkim nam – zwłaszcza kobietom – być bliskie.

OT: Nie samymi książkami człowiek żyje. Co lubi Pani robić w czasie wolnym? Czy preferowane rozrywki wiążą się w jakiś sposób z fantastyką?

AS: Iść na trening 🙂 Obejrzeć film, czy to bardziej ambitny, czy na przykład superbohaterski. Chyba nawet wolę te prostsze, dostarczające nieskomplikowanej rozrywki; przy obrazach (ale też książkach) trudniejszych, mimowolnie je analizuję, ich strukturę, rozwój bohaterów, itd. To przyjemne, ale może być męczące. A poza tym – książki. Niestety czasu wolnego jest zawsze za mało.

OT: Pokaż mi swoje książki, a powiem Ci, kim jesteś. Jakie tytuły znajdziemy w biblioteczce Anny Sokalskiej?

AS: Klasyki literatury pięknej, groza, fantastyka – to chyba większość pozycji, które trzymam na półkach. Gdybym miała wybrać te, które były dla mnie najważniejsze, to na pewno Dostojewski – tyrady jego obciążonych obsesjami bohaterów, precyzyjne portrety psychologiczne ukazujące warstwy osobowości, ponurość myśli i ciężar czynów, to z pewnością mnie uwrażliwiło, a „Zbrodnię i Karę” czytałam, jak pamiętam, na rok przed terminem wynikającym z rozpiski lektur szkolnych; to chyba była pierwsza klasa liceum? Potem szukałam wszystkich dostępnych tytułów spod jego pióra. Później przyszedł Murakami, ale niestety dość szybko rozczarowałam się wtórnością jego narracji – owszem, surrealistyczny klimat i minimalistyczny styl były ciekawe, ale na dłuższą metę w moim odczuciu stały się jałowe; najlepiej wspominam „Koniec świata i Hard-boiled Wonderland” oraz „Kronikę ptaka nakręcacza”. Ważny jest dla mnie Camus, ale przede wszystkim jego esej o Syzyfie – przedstawiona w nim myśl jest bardzo inspirująca. Na koniec muszę wspomnieć o Lovecrafcie – abstrahując od jego kontrowersyjnych poglądów i ponurej biografii, bo to temat na dłuższą dyskusję i zapewne mocno subiektywną, to jego bogaty, gęsty, niemal duszny styl, koszmarne a zarazem hipnotyczne wizje i przede wszystkim koncepcja potworności prawdy o naszym świecie, której poznanie nawet najbystrzejszym umysłom grozi obłędem, za alternatywę podając zabobony i kult okrutnych bóstw – jest w tym coś fascynującego.

OT: Debiuty, niezależnie od dziedziny, zawsze są trudne. Często towarzyszą im skrajne emocje. Czy śledzi Pani opinie na temat Wiedźmy w Internecie, jak wrażenia?

AS: Śledzę, choć z umiarem. Oczywiście cieszą mnie pozytywne opinie, których na szczęście jest większość, a uwagi krytyczne staram się zrozumieć. Mam swoją wizję Wieloświata, tak fabularną, jak i dotyczącą bohaterów czy stylistyki opowiadania, i raczej będę w tym zakresie uparta, niemniej to ciekawe gdy ta sama postać wzbudza skrajnie różne odczucia Czytelników, albo gdy ta sama treść przez jednych jest odbierana jako romantyczna, a przez innych niekoniecznie.

Autorskie debiuty i proces pisania

OT: Wiedźma była zaplanowana czy powstała raczej pod wpływem impulsu?

AS: Zaplanowana. Jak zresztą każda moja książka. Nawet jeśli ogólna koncepcja jest wynikiem burzy ścierających się odczuć, pomysłów, wątków pewnych problemów, które chciałabym poruszyć, to ostatecznie całość trafia na kartkę pokrytą siecią powiązań między bohaterami i zdarzeniami, w których biorą udział, nawzajem się napędzając.

OT: Co kryje się pod sloganem „piszę z kobiecą nutką”?

AS: Podobno płeć twórcy ma wpływ na jego dzieło/ produkt. Mam pewne wątpliwości, choć pewnie w odniesieniu do niektórych tematów wrażliwość i bagaż wywołany wychowaniem w danej kulturze niewątpliwie mają wpływ na postrzeganie i opisywanie różnych kwestii, i to one właśnie będą pobrzmiewały taką kobiecą nutą; poza tym chciałam, żeby postaci kobiece odgrywały istotne role w opowiadanych przeze mnie historiach. Jest w nich nieco inna dynamika, konflikty wewnętrzne kształtują się trochę inaczej i inne bywają sposoby osiągania celów czy w ogóle same obierane priorytety. Jasna jest przykładem tego, jak wygląd wpływa na psychikę kobiety – może być pożądana lub odtrącona z tego jednego powodu, a piękno lub brzydota mają moc kształtowania losu. Zmieniły się czasy, a próżność i uprzedzenia nadal kierują społecznymi oczekiwaniami i wywołują krzywdzącą presję. To niestety smutna lekcja, ale jednocześnie historia Jasnej pokazuje, że samoakceptacja daje wielką siłę. Skazy współtworzą naszą tożsamość, miłość do siebie pozwala odblokować wewnętrzną moc i zyskać wolność. Z drugiej strony pojawia się Nina, której emocjonalne niezdecydowanie, chęć ułożenia wszystkiego po swojej myśli i chowane w sobie uczucia mogą prowadzić do niejednej katastrofy. Gdyby były chłopakami, ich losy pewnie potoczyłyby się inaczej (co nie znaczy, że musiałoby być im łatwiej).

OT: Inspiracji zazwyczaj szukamy we własnym otoczeniu, jednak większość autorów ma swoich mistrzów. Kto jest dla Pani źródłem natchnienia i wzorem do naśladowania?

AS: Na pewno wpłynęła na mnie każda książka czy film, które obejrzałam – jedne śladowo, inne istotnie. Ukształtowało mnie też życie, obserwacje, zasłyszane historie, zgromadzona wiedza i informacje. To w istocie bardzo banalne – piszemy o tematach, które znamy i są nam z jakiegoś powodu bliskie, najczęściej sami do końca nie wiemy, dlaczego te, a nie inne. Jeśli chodzi o samą stylistykę, przede wszystkim staram się pisać z zachowaniem logiki, przejrzystości myśli i czystości języka, konkretną konwencję dopasowując do przekazywanej treści. Nie udaję innego autora, chcę być sobą i świadomie dobierać, która scena wymaga większej dynamiki akcji, a gdzie powinnam wprowadzić Czytelnika w odpowiedni nastrój przy użyciu bardziej poetyckich opisów. Tekst jest dla mnie funkcją opowieści, jego kształt wynika z przekazywanej fabuły i jej sensu – dany bieg wydarzeń można oczywiście opowiedzieć na różne sposoby, ale najważniejsze to dobrać taki, który uwypukli to, co według mnie najbardziej istotne dla wydźwięku całej opowieści.

OT: Czy ma Pani coś takiego, dzięki czemu udaje się Pani zwalczyć blokadę twórczą?

AS: Dobry plan. Tak jak wspomniałam, mam rozpisanych wszystkich bohaterów – ich cechy, dążenia, wzajemne interakcje, dzięki czemu znam sojusze i konflikty. To te relacje między nimi stanowią jeden z motorów opowieści. Ktoś idzie z kimś ramię w ramię przeciwko komu innemu, a potem coś się dzieje i relacje odwracają się. Oczywiście prócz tego są cele „nadrzędne”, pewne wydarzenia w tle. Kiedy dobrze ustawimy wszystkie pionki i elementy na fabularnej mapie, to jak domino, historia niemalże sama połączy się w spójną całość. Moją rolą jest wówczas tylko usiąść i ją opisać.

OT: A jak wygląda sam proces pisania? Preferuje Pani jakiś szczególny rodzaj muzyki i gorące napoje czy raczej ciszę i spokój? A może ma Pani jakieś osobliwe nawyki związane z procesem twórczym?

AS: Nie ma to dla mnie większego znaczenia. Raz mam ochotę na herbatę, raz na kawę, czasem słucham muzyki, a czasami potrzebuję skupić się w ciszy. Oczywiście, jeśli opisuję coś smutnego, a sama mam dobry humor, to posłuchanie stonowanej muzyki pomaga mi wczuć się, „wejść w postać” – ale i bez tego wiem, co jej w duszy gra, bo mam wszystko w notatkach! Na pewno pomocne jest współtworzenie szczegółowego streszczenia. Z jednej strony mam mój plan, główne punkty fabuły, a z drugiej na bieżąco je doprecyzowuje, dopisuję niuanse, pomniejsze sceny. Wiem na przykład z góry, że postać X musi dostać się z punktu A do B – ale nie planuje już na starcie, czy pojedzie rowerem, czy wskoczy na miotłę 😉 No, chyba że to wyjątkowo istotne dla fabuły – przecież gdyby ktoś zobaczył X-a pędzącego przez niebo, mogłaby wybuchnąć niezła afera i szereg konsekwencji… Autor musi być romantyczny, ale tez rozważny 😉 Wiedzieć, co chce osiągnąć i nie pozwalać się wymykać wszystkim elementom spod kontroli. To według mnie przepis na ciekawą, wielowarstwową opowieść, w której każdy odnajdzie coś intrygującego.

 

Serdecznie dziękujemy autorce oraz Wydawnictwu Lira za możliwość przeprowadzenia wywiadu.

Exit mobile version