Jednorożce, centaury, chimery, feniksy czy sfinksy – stworzenia te odnajdziemy w mitach, książkach i legendach. A co z fantastycznymi zwierzętami, które ponoć zamieszkują Ziemię? Są wytworem wyobraźni czy też faktycznie żyją wśród nas?
Czas na nowy cykl!
Nastał rok 2019, skończyła się świąteczna sielanka, trzeba było ruszać do pracy. Siedziałem sobie w swoim gabinecie, udając, że pilnie piszę nowy tekst, gdy nagle wpadła do mnie Ola.
– Piotr, będziesz pisał nowy artykuł! W nowym cyklu! – popatrzyłem na nią, wzruszyłem ramionami.
– No dobra, przecież taka moja praca – stwierdziłem spokojnie.
– Będziesz pisał o kryptydach! – Dobrze Olu – rzekłem kiwając głową i dyskretnie sprawdzając, co to za ustrojstwo. Internety na szczęście nie zawiodły i za chwilę już wiedziałem, że to różne dziwne stwory, które ponoć ktoś widział, spotkał, sfotografował, ale tak właściwie to nie ma dowodów na ich istnienie. Po chwili milczenia, dodałem: – Niech będą i kryptydy.
– Na początek Potwór z Loch Ness! – Ola wyglądała na bardzo przejętą.
– Nessie – rzekłem z miną znawcy, prostując się na krześle. – Jak sobie szefowa życzy. – Strzeliłem palcami i wyciągnąłem ręce do klawiatury, zaczynając pisanie.
– Co Ty robisz? – zdziwiła się Ola.
– Ee… no zaczynam pisać, zgodnie z poleceniem – odparłem, patrząc na nią. W tym wieku i już skleroza? A mówią w redakcji, że to ja jestem stary.
– Ty się ubieraj! Lecisz do Szkocji zbierać materiał!

Źródło: Jack Anstey
I tak oto rozpoczęła się moja szalona podróż po świecie w celu poszukiwań kryptyd. A to wszystko po to, abym mógł opowiedzieć wam o nich w naszym cyklu „Fantastyczne stworzenia i gdzie ich szukać”. Tak wiem, tytuł mało oryginalny. Ale chwytliwy!
Najsłynniejszy Szkot?
Jezioro Loch Ness to największy zbiornik słodkowodny położony na Wyspach Brytyjskich. Zajmuje ponoć 56 km kwadratowych, a w najgłębszym punkcie można zanurkować na 226 metrów. Jego średnia temperatura roczna to 5,5 stopni Celsjusza i nie zamarza ono na zimę. Jednak mało kto zna jego wielkość, głębokość czy zna inne ciekawostki na jego temat. Nasze jezioro jest słynne na cały świat dzięki swemu rzekomemu lokatorowi – Nessiemu. Kim właściwie jest ów słynny potwór? Tego nigdy nie stwierdzono. Niektóre źródła podają, jakoby był on potomkiem plezjozaurów. Jednak znajdziemy też wzmianki, że może on być wielkim węgorzem, jesiotrem, foką, dryfującym konarem, wydrą, a nawet słoniem! Istnieje także teoria, jakoby nasz stwór wywodził się z folkloru celtyckiego i należał do kelpie czyli obdarzonym nadnaturalnymi zdolnościami koniem wodnym. Oczywiście naukowcy twierdzą, że słynny Nessie to tylko wymysł ludzkiej wyobraźni i kilka sfałszowanych zdjęć. Też tak sobie myślałem, kiedy zmarznięty stałem sobie przy tej mętnej wodzie i nawet nie chciało mi się z kieszeni wyjąć rąk aby wrzucić tam jakiś kamyk. „Ależ to będzie nudny materiał” myślałem sobie, przeklinając w duchu Olę, która mnie tu wysłała. To pewnie była zemsta za to, że ciągle ją w Heartstone’a ogrywam. Ona wie, jak ja lubię ciepełko i złośliwie wymyśliła mi Szkocję w styczniu. Już miałem iść, zjeść sobie jakieś haggis, czy coś, gdy nagle woda w jeziorze drgnęła, zafalowała, uniosła się, a mym oczom ukazał się on! Ponad sześciometrowy stwór z długą szyją i wielkimi płetwami! Z potężnego cielska spływała woda. Łypnął na mnie oczyma i ogromna paszcza, pełna ostrych zębów otworzyła się!
– Pan Nostalgeek z Ostatniej Tawerny? – zapytał potwór. – Nessie jestem. Pani Ola umówiła nas na spotkanie.
– Nessie – zawsze szybko przechodziłem z innymi na „ty”. – To może opowiesz naszym czytelnikom swoją historię? Bo to różni ludzie, różnie powiadają, a my chcemy prawdy.
– Prawdy? Po prawdzie to było tak:
Właściwie to nie pamiętam kiedy się urodziłem. To było dawno. Pierwsze co pamiętam dość wyraźnie to jak w roku 565 spotkałem świętego Kolumba. Nie tego od Ameryki, tylko takiego opata z Hy. Razem ze swoim uczniami chodził w okolicy i jeden z nich mnie obudził. Chciałem mu nagadać, ale ów duchowny zaraz na mnie naskoczył, nakrzyczał, powygrażał. Młody jeszcze byłem. Tak się wystraszyłem, że siedziałem w ukryciu do 1658 roku. Wtedy podróżnik Richard Franck wypatrzył mnie jak sobie pływałem na plecach i nazwał mnie „pływającą wyspą”. Później czego to ludzie nie wymyślali! Byłem „wodnym bykiem”, który potrafi zmieniać swój kształt, albo wielką, wywróconą łodzią, potrafiącą płynąć pod prąd. Z czasem bardzo polubiliśmy się z panem Alexandrem MacDonaldem, kapitanem parowca pływającego po Loch Ness. Często do niego machałem, gdy przepływał po moim jeziorku w tę i z powrotem i nawet nie gniewałem się, że nazywał mnie owłosioną salamandrą. Przy okazji przez niego stawałem się celebrytą. To za jego sprawą w roku 1896 napisano o mnie w Glasgow News! Między rokiem 1919 a 1930, wiele razy wyłoniłem się na powierzchnię, by zaznajomić się z ludźmi. Ale ci zaraz uciekali i tylko opowiadali, że jestem jakimś wężem i do tego garbatym. Nikt nie lubi być oczerniany i wreszcie wziąłem sprawy w swoje ręce. W samym 1933 z pięćdziesiąt razy spotykałem różne osoby, które mnie szukały. Co jednak najistotniejsze, to w tamtym okresie pozwoliłem się pierwszy raz sfotografować. Moje zdjęcie zrobił niejaki Hugh Gray. Później panowie Irvin, Clinton i Hay nawet mnie sfilmowali! I wiecie co? Dziś twierdzą, że to były jakieś podróbki! Otóż oświadczam, że to byłem ja oraz że w latach 30. Nie było jeszcze Photoshopa i efektów specjalnych!

Źródło: Mike Smith
Późniejsze losy
– Spokojnie Nessie, nie denerwuj się. My w Ostatniej Tawernie wierzymy w ciebie – rzekłem z uśmiechem, klepiąc potwora po płetwie.
– Dzięki – odpowiedział mi potwór, łapiąc oddech.
–To co było dalej?
– Dalej, było podobnie. Często wypływałem sobie to tu, to tam. Trochę mnie ciągnęło do sławy, a trochę czułem się samotny. Widzieli mnie Atkinsonowie, Russellowie czy Finlayowie. Taki MacLeod obserwował mnie przez lornetkę, ale żeby się przywitać to już nie podszedł. O’Connor zrobił mi zdjęcie, to zaraz Burton wymyślił, że to falsyfikat i wmawiał ludziom, że na fotografii widać worek i drewniany słup. Dinsdale nakręcił film, to znów Burton, nie wiem co gość do mnie miał, opowiadał, że to pięciometrowa łódź. Pływałem też koło hoteli, czasem wyszedłem na drogę. Świadków moich było dużo, ale nikt do końca nie wierzył. W latach 90. To już w ogóle pojawiła się cała masa sceptyków, którzy co rusz negowali zdjęcia i filmy z moim udziałem. Ale przynajmniej sławny się stałem. Niektórzy powiadają, że jestem niczym Wieża Eiffla, Statua Wolności czy Wielki Mur Chiński. Tyle, że mnie trudniej zobaczyć.

Źródło: dlaRyb.
Poszukiwany: potwór
– No dobrze, a teraz, nie obraź się, ale może nieco niezręczne pytanie zadam. Szukano Cię za pomocą sonarów, łodzi podwodnych czy satelity. Wyruszały ekspedycje naukowe. Nawet BBC przeprowadziło badania. Czemu się nie ujawniłeś?
Potwór popatrzył na mnie nieco krzywo, przewrócił oczami i machnął wielką płetwą.
– Wiesz, naukowcom to nie ma się co pokazywać, bo zaraz cię wyciągną na ląd, zaczną eksperymentować, kroić, robić operacje. Oglądałem E.T. i Alfa, wiem co mówię. Inni szukający to by zaraz zamknęli mnie w klatce i pokazywali za pieniądze. King Konga też widziałem. Z tą łodzią podwodną to akurat mieli pecha, bo co im chciałem wypłynąć przed sam nos, to oni skręcali. A z tym BBC to głupio wyszło. Oni robili poszukiwania, a ja akurat byłem u znajomych w Loch Monar i się zasiedziałem…
Nessie puścił do mnie „oczko” i pokazał dobrze znany w Polsce gest uderzania ręką w szyję. No cóż, impreza była przednia.
Ważne, że materiał się udał
Nim jeszcze wróciłem do kraju, pooglądałem z Nessiem kilka zdjęć z jego albumu, ale i nieco filmów. Nie wiedziałem, że z naszego Potwora taki koneser kina. Choć głównie zmuszony byłem oglądać materiały o nim samym. Przebrnęliśmy więc przez odcinek Doctora Who, Świętego, Scooby- Doo, Rodzinkę Ness czy Fineasza i Ferba, a także Amazon Women on the Moon, Prywatne życie Sherlocka Holmesa, Zdarzenie w Loch Ness oraz Koń Wodny: Legenda głębin. Wreszcie pożegnałem się z Nessiem i wróciłem do kraju. Kiedy opowiadałem wszystko Oli, patrzyła na mnie z politowaniem. Wreszcie westchnęła „Nie wiem co ci dodali do tego Haggies, ale więcej nie bierz nic od Szkotów. Ale dobrze, że materiał się udał. Teraz odpocznij, niedługo kolejna wycieczka”.

Źródło: jones-aucunachatrequis.blogspot.com