Klaus, czyli emocjonalna jazda bez trzymanki
W naszym zestawieniu nie mogło zabraknąć świątecznego filmu animowanego, który potrafi złamać niejednego twardziela czy twardzielkę. Mowa o dostępnej na platformie Netflix fenomenalnej hiszpańskiej produkcji Klaus w reżyserii Sergio Pablosa. Wyobraźcie sobie, że śnieg to zastygnięte w stałej formie łzy. A teraz, że twórcy wrzucają nas w taaaaaką wielką zaspę śnieżną, która w miarę wydostawania się z niej… prędko topnieje. Dlatego też pod koniec seansu zostaje już jedynie wielka kałuża — co ja gadam, jezioro! — w której brodzicie w poszukiwaniu chusteczek. Do tego jesteście jednocześnie wzruszeni, a zarazem pokrzepieni tą piękną opowieścią o przyjaźni i miłości.
Zachwyci Was tutaj kreska, płynność animacji oraz ulotny wizualny urok bajecznej krainy. I mimo że sceneria wydarzeń jest zimowa, to poczujecie ogromne ciepło w serduchu, gdy zrozumiecie jak ujmująco została zmotywowana przemiana w nieprzyjaznych z pozoru bohaterach — i jak się ma w ogóle do tego legenda o Św. Mikołaju. A gdy usłyszycie jak mała Laponka mówi w swoim języku, to rozpłyniecie się na milion… płynnych kawałków!
A kto widział najnowszego Wiedźmina, ten nie pozbędzie się wrażenia, że Klausowe mruknięcia i Geraltowe „hmm”, mimo innych uniwersów — a więc mimo zupełnie odległego metageograficznego położenia — mają ze sobą wiele wspólnego.
Ostrzegam, podeszłam już do Klausa trzykrotnie. Za każdym razem film działał równie emocjonalnie — choć przecież powinnam być gotowa na ponowną jazdę bez trzymanki na drewnianych sankach! – Adrianna Michno