Kiedy myślisz, że widziałeś już wszystko to zza zakrętu wyłania się gigantyczny lew ziejący ogniem oraz dosiadający go rycerz. Są też wróżki, Gorgona i morderczy, nieumarły król Artur. A no i jest też William Szekspir – angielski poeta, dramaturg, aktor i… łowca potworów? Cóż, może pióro silniejsze jest od miecza, ale to nie znaczy, że nie można korzystać z obu!
Wszystkie wróżki to gnojki
Na zakończenie Sroczego sejmiku nieumarły król Artur i Merlin zwyciężyli, łącząc nowoczesną Wielką Brytanię z tą znaną z kart legend i baśni. Jednak w tym tomie historia skupia się na bitwie o to, kto jest „prawdziwym” władcą. Opowieść o Królu Arturze to obszerna i wieloaspektowa historia, w której król występuje pod różnymi postaciami, co gorsza, każda z nich uważa się za tą prawdziwą, a co to za król, który toleruje oszustów? Tak oto Wielka Brytania rozdarta zostaje przez wojnę domową. W tym samym czasie Bridgette, Duncan i Rose starają się zadbać o bezpieczeństwo swoich przyjaciół i po prostu przetrwać.
Kieron Gillen to autor, który na brak pomysłów nigdy nie cierpi, bowiem okazuje się, że William Szekspir był największym łowcą potworów, a jego tajna zbrojownia składa się w równym stopniu z zebranych pism, co z broni. Tych i podobnych koncepcji może nigdy nie zbraknąć, bo teraz świat Raz i na zawsze został rozszerzony o inne mitologie, jak grecka i rzymska (postać Gorgony). To jeden z aspektów twórczości Gillena, która w pewien sposób mi imponuje – facet zawsze potrafi wszystko jakoś uzasadnić. Jak połączyć legendy arturiańskie z mitologią rzymską? Miasto Bath było kiedyś okupowane przez rzymskich najeźdźców, więc możliwe jest, że mity, w które wierzyli okupanci, mogły stać się rzeczywistością.
Tu jednak powoli docieramy do momentu, kiedy muszę dodać łyżkę dziegciu do beczki tego pysznego miodu, bo chociaż jest tak wiele starych opowieści, które ożywają, to teraz mamy nawet wiele wersji tych samych narracji, co sprawia, że historia staje się zwyczajnie skomplikowana. A może to wcale nie wada a zaleta? W końcu, kiedy nie znałem jakiejś postaci, komiks zachęcał mnie do szukania o niej informacji. Tak czy siak, przynajmniej dialogi nadal niosą ze sobą charakterystyczny dla autora dowcip, a główna obsada pozostaje sympatyczna.
Czy polaroidy działają w zaświatach?
Muszę jednak przyznać, że strona graficzna całej serii nigdy nie zawodzi i tak jest też w przypadku Monarchii w Wielkiej Brytanii. Rysunki Dana Mory nadal tworzą kinowy krajobraz ludzi, potworów i niemal ciągłych bitew między nimi. Pierwsze strony pokazują nam kilka naprawdę koszmarnych wróżek, które mogą śnić się po nocach, a „im dalej w las”, tym lepiej. Na uwagę zasługuje również kolorystyka Tamry Bonvillain, która wykonuje tutaj po prostu oszałamiającą robotę. W zasadzie akcja całego tomu rozgrywa się w Zaświatach, co oznacza, że niebo stale przybiera odcienie różu i fioletu, tworząc uderzające tło dla chorobliwej zieleni nieumarłych lub ostrych błękitów i czerwieni metalicznych rycerzy.
Ta spójność artystyczna nie dotyczy jednak tylko rysunków i barw, ale nawet scenariusza i tego, jak w ramach niego przedstawiane są poszczególne postaci. Dan Mora przykładowo zmienia mowę ciała Merlina i Króla Artura, ujawniając intymność ich przyjaźni, którą Kieron Gillen opisuje w ich dialogu, a precyzyjnie stonowane kolory Tamry Bonvillain nadają tej sekwencji wrażenie pamięci. To niezwykle ważne dla odbioru całości, ponieważ skutecznie wyjaśnia motywy i powody działania Merlina, a nawet go humanizuje. Jednak takich przykładów jest o wiele więcej, baa, cały tom wydaje się idealnym połączeniem pracy trzech artystów – mistrzów w swoim fachu. Rysownik zmienia mowę ciała Duncana, w miarę jak przyzwyczaja się on do polowania na potwory i nabiera mięśni. Kolorysta z kolei wplata barwy we wszystko, od bitew po tekst, kształtując to, co baśniowe i to, co znajome, łącząc te dwa elementy. A scenarzysta? Równoważy wszystko z sobie znaną wnikliwością i precyzją.
Brytowie razem!
Dużo się tu dzieje, jednak wydarzenia, które mają tu miejsce, nie niosą ze sobą jeszcze poważnych konsekwencji. Czuć, że Kieron Gillen kładzie podwaliny pod coś, co wydaje się kolejnym głównym wątkiem serii. Na szczęście podstawy historii nadal świetnie się czyta, chociaż mogą znaleźć się osoby, które mnogość odniesień do angielskiego (i nie tylko) folkloru może przytłoczyć.
Tak bardzo chciałbym zdradzić więcej, ale nie mogę. Powiem więc tylko, że jeśli na myśl o Anglii przychodzą wam do głowy postaci z legend arturiańskich czy angielscy bohaterowie narodowi, to pewnie w tym komiksie ich zobaczycie. Monarchie w Wielkiej Brytanii przynoszą jeszcze więcej angielskiego folkloru, łącząc i dopasowując historie i epoki, dzięki czemu czytelnicy nie będą wiedzieć, czego spodziewać się dalej. Wystarczy wspomnieć, że oprócz wskrzeszonego króla Artura i Merlina, dostajemy Yvaina i jego lwa, olbrzyma z Jasia i magicznej fasoli, pisma Szekspira czy wspomnianą wcześniej Gorgonę, a i tak wymieniłem tylko część „nowości”.
Nie ulega wątpliwości, że człowiek, jakim jest Kieron Gillen to ekspert w dziedzinie opowiadań angielskich, jednak dobrze byłoby, gdyby autor pamiętał, że jego odbiorcy mogą nie być tak dobrze zorientowani w tych tematach, jak on. Chociaż seria jest bardzo intrygująca, przedstawiana w niej mitologia może stać się zbyt zagmatwana. Sugerowałbym jednak w takich przypadkach wygooglować sobie imiona postaci czy nazwy miejsc, których nie kojarzymy – nie tylko dowiemy się czegoś ciekawego, a i więcej przyjemności będziemy czerpać z komiksu. Na koniec dodam jeszcze, że grafika nadal zapiera dech w piersiach i nie mogę się doczekać, co jeszcze zobaczymy w ramach tej historii.
Nasza ocena: 9,2/10
Król Artur i jego rycerze przedstawieni na nowo jako koszmarne stworzenia, zdeterminowane, by przejąć władzę nad światem, czyli legendy arturiańskie pisane na nowo – oto dlaczego warto sięgnąć po kolejny tom Raz i na zawsze.
Fabuła: 9/10
Bohaterowie: 9/10
Oprawa graficzna: 10/10
Wydanie: 9/10