Supernatural
Pamiętacie czasy, kiedy Supernatural był dobry? Bez wplatania kolejnych nitek prowadzących Winchesterów w stronę aniołów, Chucka i całej tej niebiańskiej zgrai. Z duchami, miejskimi legendami, starożytnymi bóstwami oraz folklorem, i to w dosyć krwawym wykonaniu. Kiedy jeszcze śmierć coś tam znaczyła? Dobre to były czasy, prawda?
It’s the Great Pumpkin, Sam Winchester jest takim odcinkiem. Winchesterowie badają tajemnicze śmierci w małym miasteczku i podejrzewają o nie czarownicę. Okazuje się jednak, że to prastary demon Samhain, od którego wzięło się święto Halloween. Przywołany Samhain, niegdyś wielbiony przez Celtów, miał moc przywoływania duchów i zombie. I to właśnie zrobił, gdy został przywołany na Ziemię, nasyłając je na balujących w mieście studentów. Po kilku krwawych incydentach (w tym ugotowaniu dziewczyny w balii z jabłkami), Samowi udało się odesłać Samhaina do piekła. Na tym etapie serialu jeszcze jakoś dało się uwierzyć w zdolności braci Winchesterów do egzorcyzmowania demonów i likwidowania potworów, wspomagane demoniczną krwią czy nie. Potem obaj włożyli plot armor i na tym się skończyła wiarygodność.
Ten odcinek jest najbliższy typowej halloweenowej formule, bo zawiera w sobie pijanych imprezowiczów, a jednocześnie zahacza o temat pochodzenia tego święta. Supernatural jednak ma sporo odcinków nie związanych z Halloween, które można oglądać w halloweenową noc. Na przykład: ten z Krwawą Mary, mordercą z hakiem, wendigo czy utopionym chłopcem, a nawet te bardziej zabawne, jak ten, w którym Dean umiera tysiąc razy lub gdy są uwięzieni w różnych produkcjach telewizyjnych.